Książka śmiertelni opowiada o walce, którą toczyły, usiłując się wyrwać z pęt naszej biologii, z ograniczeń, jakie narzucają nam nasze geny, komórki, ciało i kości. Nauki medyczne dały nam nadzwyczajną moc przekraczania tych ograniczeń, a jej potencjalna wartość była głośnym powodem, dla którego zostałem lekarzem. Lecz wciąż oglądając szkody, jakie wyrządzamy my, ludzie medycyny, kiedy nie rozumiemy, że ta moc jest ograniczona i zawsze taką będzie.
Śmiertelni. Medycyna i to, co najważniejsze to kolejna książka Atula Gawande, którą miałam przyjemność przeczytać. Tutaj znajdziecie recenzję Komplikacji, książki, która wprowadza nas w świat szpitali, chirurgów i operacji. Sięgając po Śmiertelnych wyobrażałam sobie, że to książka podobna do poprzedniej. Choć Gawande również opisuje konkretne przypadki medyczne (w tym bardzo osobiste takie jak np. choroba swojego ojca), to wcześniej stanowiły one główną treść książki. W Śmiertelnych są punktem wyjścia do rozważań o życiu i śmierci, i to nie tylko z punktu widzenia medycyny.
Gawande jako lekarz ma ze śmiercią większą styczność, niż przeciętny człowiek. Lekarze całe życie poświęcają zdobywaniu wiedzy, jak ludzkie życie przedłużyć i uratować. Gawande, trochę przewrotnie, postanowił napisać książkę o śmierci. Przewrotnie tylko trochę, bo jak sam mówi, śmierć i umieranie to rzeczy, do których każdy lekarz powinien być przygotowany. A dzisiaj, pod wpływem rozwoju medycyny, wydłużenia życia, trochę o tym się zapomina.
Poza tym, jak zająć się myśleniem o śmierci i przygotowywaniem do niej, skoro medycyna sprawiła , że obecnie prawie niemożliwe jest stwierdzenie, iż ktoś jest umierający? Czy można tak powiedzieć o kimś, kto ma raka w ostatnim stadium, demencję lub nieuleczalną nieudolność serca?
Sam autor przeżył szok, kiedy, już jako lekarz, był świadkiem pierwszej śmierci pacjenta. Uświadomił sobie wówczas, że medycyna nie zawsze potrafi pomóc ludziom. Teoretycznie zdawał sobie oczywiście z tego sprawę, tak samo jak z tego, że śmierć to coś normalnego, że to naturalna kolej rzeczy. Ale do tego pierwszego razu były to jedynie abstrakcje, powtarzane truizmy.
Jest to książka o doświadczeniu śmiertelności we współczesnym świecie
Gawande w bardzo delikatny i sprawny sposób prowadzi nas przez ten trudny temat. Książka jest wypełniona inspirującymi ludźmi i historiami. Autor skupia się bardzo na zagadnieniu starości, która przecież w sposób nierozerwalny łączy się ze śmiertelnością. Jego poglądy, którymi dzieli się z nami w tej książce są czasami szokująco oczywiste. Przecież starość jest dzisiaj tabu, mimo kampanii reklamowych i starań, żeby to zmienić. Starszych ludzi spycha się na margines, usuwa sprzed oczu, zamyka w domach i udaje się, że nie istnieją. Jest to oczywiście generalizacja, ale daleko nam do czasów, kiedy starsze osoby byly otoczone szacunkiem i podziwem. Gawande tłumaczy, dlaczego tak jest – sama starość się zmieniła, przestała być rzadkim zjawiskiem. Pisze o odwróceniu ról – kiedyś to starsza osoba objaśniala nam świat. Dzisiaj pytamy Google’a, a jeśli komputer sprawia nam problem, to prosimy o pomoc nastolatka.
Według Gawande medycyna i instytucje stworzone do tego, by opiekować sie ludźmi starszymi i chorymi, nie mają żadnego poglądu na temat tego, co nadaje znaczenie ludzkiemu życiu. Medycyna leczy ciała, nie dusze. A w wielu przytoczonych historiach, Gawande udowadnia, że w medycynie owszem, chodzi o ratowanie życia, ale czasami nie to jest najważniejsze.
U źródeł leży pytanie o to, jakiego błędu boimy się bardziej – błędu przedłużania cierpienia czy błędu skrócenia wartościowego życia?
Najtrudniejszym chyba tematem, jaki Gawande porusza w swojej książce, jest zagadnienie opieki nad nieuleczalnie chorymi, jej kosztami i momentem, kiedy (i czy) powinniśmy pozwolić odejść takiej osobie. Zadaje pytanie, czy warto przedłużać życie za wszelką cenę?
Książka jest wyjątkowa. Tłumaczy sprawy ważne, zwraca na nie uwagę, rozkłada na części pierwsze nasze ciała i to, co z nimi się dzieje, kiedy zaczynamy się starzeć. Dzięki niej można odnaleźć odpowiedzi na własne, trudne pytania. A może zacząć dopiero zadawać takie pytania? Może oswoić własne lęki? Gawande łączy w swojej książce punkt widzenia lekarza i punkt widzenia pacjenta. O najtrudniejszych sprawach pisze z wyczuciem, delikatnie, ale jednocześnie konkretnie i bardzo celnie. To mądra książka, którą warto przeczytać. Jedna z tych, które mogą mieć wpływ na nasze życie. Albo śmierć.
♦
◊ Jeśli temat Was zainteresował, to bardzo, bardzo polecam Wam książkę Bez strachu. Jak umiera człowiek recenzja w środku 🙂Jest to rozmowa Magdaleny Rigamonti z Adamem Ragielem, balsamistą. Wiem, temat trudny, ale to jedna z piękniejszych książek o życiu, jakie czytałam. Wymagało dużej odwagi jej napisanie, wymaga też odwagi sięgnięcie po nią. Ale naprawdę warto! Uważam, że to książka, którą powinien przeczytać każdy, a zwłaszcza ci w depresji, samobójcy, którym nie wyszło, młodzi ludzie, którym wydaje się, że są nieśmiertelni.
◊ Gawande również wspomina książkę, którą sama chciałabym przeczytać – Jak umieramy. Refleksje na temat ostatnich chwil naszego życia Sherwina B. Nulanda. Mam w bibliotece, więc na pewno kiedyś to zrobię 🙂
♦
Za książkę serdecznie dziękuję
Starość… Przeraża. Starości powinni zabronić. Kto się w ogóle na to zgodził? Ja się nigdzie nie podpisywałem.
A tak serio – ważny to temat, od którego ciężko się ucieka.
No właśnie mam wrażenie, że dzisiaj bardzo łatwo od niego uciec. Bo jak jesteś młody, to nie masz styczności ze starością. Jak Ci rodzice się zestarzeją, to oddajesz do domu opieki. I dopiero jak sam już jesteś stary, nagle i znienacka pojawiają się te wszystkie tematy, problemy, sprawy, z którymi tak do końca nie wiadomo co zrobić, bo nigdy się nad tym nie zastanawiałeś, jak byłeś młody 🙂
Książka jest bardzo ciekawa, bo zwraca uwagę na pewne rzeczy, oddaje głos starszym ludziom. Można wiele rzeczy się dowiedzieć, wiele rzeczy przemyśleć. Po tej lekturze będziesz wiedział chociażby, jaki dom opieki sobie wybrać 😉