Sierpień. Mój ulubiony miesiąc w roku. Pewnie dlatego, że mam urodziny. I pewnie dlatego w sierpniu zaczęłam bloga. To często też miesiąc mojego urlopu, kiedy jadę do siebie na ranczo, odcinam się od wszystkiego i resetuję. To też ostatni spokojniejszy czas i zbieranie sił na wrzesień, który w tym roku książkowo będzie prawdziwie epicki. Więc sierpień – delikatnie i spokojnie, choć w dalszym ciągu czternaście książek. Ale zobaczcie za to, jakich!
Na początek Agora, która rozbiła bank w sierpniu i książki, które powodują, że piszczę z radości! Cena nieważkości. Kulisy lotu Polaka w kosmos zachwyca mnie z wielu względów. Bo kosmos, to oczywiste. Bo skończyłam czytać Najlepszych (o nich niedługo!) i fantastycznie będzie przeczytać teraz o początkach lotów kosmicznych z polskiej perspektywy! Bo duet autorów – Kortko i Pietraszewski napisali cudnego Kukuczkę i to na pewno też będzie świetne! Nawet nie macie pojęcia, jak ja czekam na tę książkę! Tyle samo entuzjazmu wzbudza drugi tytuł, Elizabeth Hawley. Strażniczka gór. Każdy, kto choć trochę interesuje się wspinaczką wysokogórską zna Elizabeth Hawley. Ja jestem pod jej ogromnym wrażeniem, choć nie wiem o niej zbyt wiele. Tym bardziej się cieszę, że będę miała szanse to zmienić. Absolutnie obowiązkowa lektura dla wszystkich fanów gór. No i Reinhold Messner O życiu. Tej książki trochę się boję, bo Messner pisze w niej o sobie, snuje rozważania i pewnie trochę filozofuje. Może być ciekawie, ale może być też nie do zniesienia. Wybitności mu jednak odmówić nie można i trzeba się zapoznać!
Kolejne trzy tytuły to również obowiązkowa lektura dla mnie. Mayflower. Opowieść o początkach Ameryki jest pięknie wydana i biorę ją w ciemno! Nie czytałam W samym sercu morza (ale mam w planie), natomiast Mayflower to książka z tych, które kocham całym sercem. Uwielbiam taką historię i już nie mogę doczekać się lektury! I marzę trochę o tym, że Wydawnictwo Poznańskie w taki ładny sposób wznowi książki Paula Herrmanna! Fabryka planet to z kolei znowu kosmos, ale od strony bardziej naukowej niż historycznej. Zobaczcie: Nowo odkryte światy są bardziej niezwykłe od wszystkiego, co wyobrażali sobie pisarze. Istnieją planety większe od Jowisza, na których rok trwa krócej niż tydzień, na innych niebo rozświetlają dwa słońca, a jeszcze inne samotnie przemierzają kosmos. Są też planety z diamentowymi płaszczami, światy wielkości Ziemi podzielone na dwie półkule wiecznego dnia i wiecznej nocy, planety pokryte globalnymi oceanami i takie, na których przelewają się morza wulkanicznej lawy. Odkrycie tej różnorodności to dopiero początek. Na zbadanie czeka jeszcze cała galaktyka różnych możliwości. Trudno nie zadać sobie pytania, czy wśród tak wielu światów, nie istnieje gdzieś druga Ziemia. Chcę czytać! I na koniec klasyka czyli pozycja z serii Amerykańskiej od wydawnictwa Czarnego. Dreamland. Opiatowa epidemia w USA odpowiada na pytanie Jak to możliwe, że legalnie dopuszczona do sprzedaży tabletka przeciwbólowa może doprowadzić do epidemii uzależnień? Szefowie koncernów farmaceutycznych, dilerzy, policjanci, narkomani, rodzice tych, którzy przegrali z nałogiem. Bohaterów „Dreamland” jest wielu i to ich historie składają się na wstrząsająca opowieść o problemie, wobec którego Ameryka okazuje się bezradna. Bardzo interesujący temat!
Takie książki czytam rzadko, ale jak trafi się jakiś ciekawy tytuł, to z przyjemnością po niego sięgam. O Wściekłym kucharzu zacytuję tylko jedno zdanie, bo więcej nie trzeba – Angry Chef to popularnonaukowe opracowanie największych mód jedzeniowych napisane w wyjątkowo złośliwy sposób. Mnie to wystarcza i zachęca. Z kolei Osobowość na talerzu bardzo mnie intryguje. O niejedzeniu mięsa mówi się teraz bardzo dużo, sama widzę po sobie, że jego ograniczenie dobrze wpływa na organizm. Choć nie mam problemu ze zjedzeniem dobrego steka czy burgera, mam problem ze współczesną produkcją jedzenia i praktykami hodowlanymi. Bardzo jestem jej ciekawa!
Są też trzy powieści. Czarownice z Manningtree kupiły mnie okładką i fabułą. Historia siostry generalnego tropiciela czarownic, Matthew Hopkinsa. Hopkins to prawdziwa postać, jego siostra wymyślona, ale czuję, że to będzie bardzo dobra historia! No i czarownice. Miasteczko Surrender jest doskonałym przykładem tego, że czasami czyta się książki konkretnych autorów bez względu na to, o czym są. Po Alieniście po prostu muszę ją przeczytać. I oczywiście nowa Zadie Smith. Też chętnie sprawdzę, bo choć wielką fanką nie jestem, to jestem między jakieś dziwne przyciąganie.
Trzy następne tytuły to takie trochę ciekawostki. Łowca. Sprawa Trynkiewicza to opowieść o mordercy, ale z ciekawej perspektywy – Dla Ewy Żarskiej Trynkiewicz jest paskudnym wspomnieniem z dzieciństwa. Kiedy w Piotrkowie polował na swoje ofiary, ona bawiła się na sąsiednich podwórkach. Żarska próbuje w gąszczu zeznań, tropów, sprzecznych opinii i manipulacji znaleźć odpowiedź na ważne pytania. Jak się rodzi morderca? Jak wybiera ofiary? Jak poluje? Dlaczego tak długo pozostaje niezauważony? 81:1. Opowieści z Wysp Owczych to z kolei wznowienie. Książka była wydana w 2011 roku, teraz pojawia się po raz drugi. Wtedy jej nie przeczytałam, może tym razem się uda. Chciałabym, bo te rejony bardzo mnie ciekawią.
A na sam koniec coś, co myślałam, że nie pojawi się na blogu jeszcze długo, a być może w ogóle. Poezja. Jak wiecie nie po drodze mi z nią, mimo że mam swoje ulubione wiersze i poetów. Jednym z nich jest Andrzej Bursa, więc kiedy pojawiła się antologia jego wierszy, nie wahałam się ani chwili. Żebyście się mogli zorientować, o co chodzi, dzielę się z Wami jednym z moich ulubionych wierszy Bursy:
Pantofelek
Dzieci są milsze od dorosłych
zwierzęta są milsze od dzieci
mówisz że rozumując w ten sposób
muszę dojść do twierdzenia
że najmilszy jest mi pierwotniak pantofelek
no to co
milszy mi jest pantofelek
od ciebie ty skurwysynie.
Czarownice, Mayflower i Dreamland – zapisuje!
Cudne, prawda? 🙂
Zdecydowanie Strażniczka gór i Bursa :). Massnera też się boję…
Mam nadzieję, że mimo wszystko nie będzie źle 🙂
Ja też czekam na Bursę 🙂 A Zadie Smith to akurat eseje, ja się tym bardziej cieszę i brakuje mi tylko do szczęścia wznowienia jej poprzednich esejów, bo mi gdzieś przepadły…
Nawet jeszcze chętniej ją poznam w takim wydaniu! 🙂
Przepraszam! 😀 Ale już teraz Ci powiem, że unikaj wrześniowych zapowiedzi – wtedy to się będzie działo!
Czekam na książkę o Wyspach Owczych. Jeśli chodzi o Messnera, to bardzo żałuję, że nie poszłam kiedyś na spotkanie z nim, kiedy studiowałam w Hamburgu, ale jakoś nie ciągnie mnie do przeczytania jego autobiografii, bo boję się, że będzie dużo jego wielkiego ego. No i chyba kosmos mnie skusi.
Ooo, to szkoda! Ja bym chętnie poszła na takie spotkanie z czystej ciekawości. A to nawet nie jest jego autobiografia, tylko takie luźne przemyślenia, z tego co zrozumiałam. Więc może być jeszcze gorzej pod względem ego 😀