Kiedyś opublikowałam recenzję Głodu Caparrosa, a zaraz po niej kilka słów na temat tomu Połącz kropki. Moja czytelnicza stabilność nigdy nie była mocna, ale dopiero wtedy uświadomiłam sobie, jak bardzo eklektyczny jest mój gust literacki. Idąc tym tropem, skoro przedwczoraj była wyprawa w kosmos, dzisiaj będą sprawy całkiem przyziemne, czyli ludzie. I tak jeszcze na marginesie – cały czas się zastanawiam, co zrobiliby ze mną ludzie, którzy twierdzą, że czytanie jedynie ambitnej literatury ma sens 😉
Z PigOutem minęliśmy się na See Bloggers, a wiem o tym tylko dlatego, że wcześniej gdzieś mignęła mi okładka jego książki. Na bloga weszłam dopiero po lekturze książki (przepraszam!). A chciałam ją przeczytać z jednego, prostego powodu – zaciekawiła mnie (no dobra, z dwóch – lubię westerny, a czcionka na okładce jest jak żywcem z Dzikiego Zachodu). Choć trochę się bałam, bo ostatecznie posiada wszystko to, czego raczej unikam. Ktoś sobie coś tam pisze, coś hejtuje, tu coś kontrowersyjnie napisze, tu trochę przeklnie, tu obrzuci błotem, a wiadomo – to się najlepiej sprzedaje, więc książka była logicznym, następnym krokiem.
Gdzieś tam w kościach czułam, że to chyba nie do końca tak jest. A że dobrej ironii nie umiem się oprzeć, musiałam sprawdzić. I miałam rację, bo Świnia ryje w sieci to bardzo przyjemna lektura. Autor ma lekkie pióro, ale co najbardziej się liczy – umiejętność obserwacji, cięty język, chętnie używa sarkazmu i ironii, i konkretnie nazywa te wszystkie zjawiska i rzeczy, o których my myślimy to samo, ale niekoniecznie chcemy czy mamy odwagę mówić o tym głośno. Punktuje i wytyka, a robi to w sposób zabawny i inteligentnie dowcipny. Wyśmiewa, obśmiewa, drwi, szydzi, nabija się i kpi, i robi to dobrze! Jedyne, czego tam nie znajdziecie to właśnie hejtu 🙂
Trochę mu zazdroszczę. Bo wyczuwam pokrewieństwo między nami. Już same określenia w logo bloga głodny, zły i brzydki wzbudzają we mnie ciepłe uczucia. A potem jest tylko lepiej – nie nadawanie się na blogera, nie lubienie fryzjerów, którzy do ciebie mówią, specyficzne podejście do siłowni to tylko niektóre rzeczy, które mam tak samo. Ale ja nie umiem o nich tak ładnie pisać 😉 Za każdym razem, kiedy jestem w Biedronce albo w Lidlu z zadziwieniem patrzę na ludzi wyrywających sobie towar z rąk, z takim samym zadziwieniem czytuję Pudelka i rozglądam się wokół siebie. Chciałabym mieć umiejętność ciętej riposty, celnego komentowania rzeczywistości i tworzenie puenty. PigOut to wszystko ma. A przy tym nie jest w żaden sposób irytujący, narzucający się, wymądrzający się. Komentuje naszą rzeczywistość i robi to z perspektywy zwykłego jej uczestnika. Wiele tekstów jest tak naprawdę myślami większości ludzi. Warto przeczytać, żeby nabrać dystansu, dostrzec pewne zjawiska i trochę się z nich pośmiać, albo robić wszystko, by nie brać w nich udziału. Świnia ryje w sieci to lektura leciutka, idealna na zakończenie wakacji. Autor pisze o sobie, swoich przygodach, wyjazdach, pracy itd. Ale jednocześnie to obraz naszego społeczeństwa, nas samych – dobrze czasami spojrzeć na to wszystko, co nas otacza oczami kogoś, kto sprawnie używa ironii.
Być może mogą irytować częste angielskie wstawki, być może ktoś się oburzy na przekleństwa, ja w pewnym momencie pomyślałam, że jeśli jeszcze raz autor użyje tekstu męczenie buły to przestaję czytać. Być może ktoś nie trafi z podobnym poczuciem humoru, wiadomo. Ale to drobnostki do wybaczenia za taką dawkę śmiechu, jaką daje ta książka. Największym komplementem, jaki ja mogę dać jest to, że czuję niedosyt i mam nadzieję, że powstanie Świnia ryje w sieci 2. Może teksty napisane specjalnie pod książkę? Poczucie humoru autora do mnie trafia i po lekturze książki staję się czytelnikiem również na blogu!
A na koniec mam apel do PigOuta. Nie wiem, czy bywasz w ciuchach/ciuchlandach/szmateksach, ale zdecydowanie powinieneś się do jakiegoś udać. Koniecznie w dzień nowego towaru, najlepiej w godzinę dorzucania nowych rzeczy. To, co widziałeś w Lidlach i Biedronkach to jest NIC w porównaniu do tego, czego doświadczysz w ciuchu. Obiecuję! Ostatnio byłam świadkiem dorzucania partii butów. To była cała procedura, proces, wręcz rytuał. Ludzie ustawili się w półkolu, w niewielkiej odległości od skrzyń z butami. Kiedy panie wyszły z zaplecza, czas jakby zwolnił. Nad głowami niosły wielkie worki pełne butów. Kiedy doszły do półkola ludzi, stanęły za nim, zaczęły głośno odliczać 1…2… i na 3 rzuciły worki, ponad głowami ludzi do koszy. Wierz mi, żaden but nie spadł. Jedynie rozerwana folia gdzieś tam swobodnie opadła… To tylko jeden przykład tego, co tam się dzieje. To trzeba zobaczyć na własne oczy! Warto! Gdybyś więc kiedyś potrzebował do celów naukowych przykładu dzikiego ludzkiego zachowania, polecam 😉
♦
Za możliwość przeczytania dziękuję Edipresse
♦
O rany, zagadujące fryzjerki, masakra! A masz też tak, że w pracy niektórzy czytelnicy Cię zagadują i opowiadają historie życia? Matko, jak ja tego nie lubię, a nie mogę po prostu kogoś wyprosić 😛 Zawsze liczę, że za taką gadułą wejdzie szybciutko inny czytelnik i ją wyprosi – choć na niektórych nawet to nie działa!
A z czytelnikami to zależy. Od niego i od mojego humoru. Czasami sobie lubię pogadać, bo do biblioteki przychodzą tak bardzo różni ludzie! Opowiadają czasami takie historie, że aż chce się słuchać! Zdarzają się niestety też tacy, co nie mają nic ciekawego do powiedzenia, a stoją nad tobą godzinę 😀 Zawsze powtarzam, że do tych wszystkich etatów, które wyrabia bibliotekarz, powinniśmy dodawać psychologa i barmana. Bo wprawdzie drinków nie nalewamy, ale wysłuchamy zawsze 😀
O, coś w tym jest 😀 Fakt, niektórzy są inspirujący, inni “zaprzyjaźnieni” – z tymi sprawa jest nieco inna, ale już pan opowiadający mi o spiskach, Smoleńsku etc… Tragedia 😛
O, ja na polityczne tematy jestem uczulona. I chyba widać to na mojej twarzy, bo ludzie szybko kończą 😀
Szczęściara 😀
Zapytam z ciekawości – cóż to za specyficzne podejście do siłowni?
Ignorowanie i pogarda 😉