Jakiś czas temu recenzowałam absolutnie fantastyczną książkę Rok w lesie. Od tej książki rozpoczęła się moja miłość do Emilii Dziubak, ilustratorki. To fenomenalnie utalentowana dziewczyna, która zilustrowała już mnóstwo książek. Jej ilustracje są przepiękne, magiczne, dopieszczone w każdym szczególe, bardzo plastyczne, po prostu zachwycające. Co ja mogę o ilustracjach napisać, nie znam się. Ale wiem, że mnie zachwycają 🙂 Koniecznie chciałam Wam o Emilii opowiedzieć i pokazać Wam jej prace 🙂 Kiedyś pojawi się wpis na temat książek, które Emilia zilustrowała, bo wszystkie są rewelacyjne (i nie tylko ze względu na ilustracje ;-)) ale na początek rozmowa! Przepytałam Emilię Dziubak zwłaszcza pod kątem pracy ilustratora, bo mnie to ogromnie interesuje. To cudowna możliwość móc stworzyć własne wyobrażenie postaci z książek. Jeśli temat ilustrowania książek też Was interesuje, koniecznie przeczytajcie! Ale dowiecie się również czegoś o samej Emilii. Bardzo dziękuję artystce za znalezienie czasu ♥ Jestem pewna, że pokochacie ją i jej prace tak samo jak ja 🙂 Zajrzyjcie też na bloga emiis (tylko uwaga – można go przeglądać w nieskończoność!) i na facebooka Emiis ilustracje ♥ Ja mianuję się fanką numer jeden :]
Może Pani opowiedzieć o sobie? Zastanawiam się, jak się zostaje ilustratorem książek dla dzieci? Czy zawsze chciała Pani pracować w tym zawodzie? Jak to się zaczęło?
Gdy byłam dzieckiem marzyłam o tym, aby zostać malarką. Nie przyszło mi wtedy do głowy, że będę kiedyś ilustrować książki. Uwielbiałam ilustracje w książkach, ale dużo bardziej fascynowały mnie albumy z reprodukcjami malarstwa i grafiki. Godzinami mogłam studiować i analizować techniki wykonanych prac.
Z taką myślą też wybierałam kierunek studiów. Pod sam koniec nauki jednak czegoś mi brakowało. Moimi pierwszymi ilustracjami były prace chowane do szuflady, później publikowane na blogu i na różnych portalach, bardziej z myślą o tym, aby nadać swojej dotychczasowej pracy charakteru użytkowego – przedmiotu, który będzie przeznaczony nie do galerii czy poważnych dyskusji w jednym środowisku, ale do tego, aby komunikować się z innymi. Z ludźmi niekoniecznie związanymi ze światem artystycznym. Podobało mi się to, że udawało mi się przenieść wiedzę, jaką zdobyłam w pracowniach do realnie funkcjonującej rzeczywistości. A jeszcze bardziej to, gdy okazało się, że to działa, ludzie podchwytują poczucie humoru, doskonale rozumieją o co mi chodzi bez potrzeby opisywania obrazu słowem. To był dla mnie bardzo miły czas. Później dowiedziałam się o konkursie „Książka dobrze zaprojektowana – zacznijmy od dzieci” organizowanym przez Katowicką ASP. Był to pretekst, aby zaprojektować moją pierwszą w życiu książkę – projekt „Gratki dla małego niejadka”, którą później wydało wydawnictwo Albus. I tak się zaczęła moja przygoda z książką. Nieco wcześniej zaczęłam też współpracę z Przekrojem i Gagą, gdzie debiutowałam.
Czym różni się ilustrowanie książek dla dzieci od ilustrowania książek dla dorosłych? Czy się w ogóle różni? Czy różni się od ilustrowania innych tekstów?
W moim odczuciu książki dla dzieci dają mi wiele więcej możliwości. Lubię język, jakim mogę komunikować się z dziećmi, jest otwarty na poszukiwania, dopuszcza nowe rozwiązania, pozwala na mówienie o tym, o czym dorośli już wstydzą się mówić, a dają sobie na to przyzwolenie tylko za pośrednictwem dzieci. Niczym tak naprawdę nie różni się od języka dorosłych, oprócz tego, że prace dla dorosłych są objęte pewnymi ograniczeniami. Dorośli posługują się wyuczonymi kodami w komunikacji, wyobrażeniami o tym, jak dany obraz powinien wyglądać.
Czy ilustrowanie jest łatwe? To znaczy ma Pani tekst, i co dalej? Co Panią inspiruje? Czy ilustracja jest dopasowana do tekstu czy tekst dopasowany do ilustracji?
Idealnie jest, gdy ilustracja współgra z tekstem, rozbudowuje go, dopowiada treść „między słowami”, wnosi do historii ducha miejsca, uwypukla indywidualność postaci, obrazuje emocje i nastrój. Inspirują mnie zazwyczaj moje wspomnienia danych miejsc, przeżyć. Normalne jest, że w każdej z ilustracji jest jakaś część mnie, więc nie da się na surowo ilustrować tylko tekstu, skupić się zimno tylko na nim. Nie lubię jednak celowego przemycania dodatkowych, ukrytych treści, moralizowania, próby dominacji obrazu nad tekstem. Pomysły zazwyczaj pojawiają się same. To chyba kwestia wejścia w historię i przeżycia jej tak, jakby zdarzyła się właśnie mnie.
Jak wygląda Pani dzień i miejsce pracy? Czy ma Pani jakieś „rytuały” podczas pracy? Czy ważniejsze jest wymyślenie ilustracji, czy potem jej wykonanie? Czy w ogóle któryś z tych etapów jest ważniejszy?
Moim najprzyjemniejszym rytuałem jest picie kawy i od tego zaczynam pracę 🙂 Moje miejsce pracy jest bardzo skomputeryzowane. Wszystkie ilustracje obecnie wykonuję cyfrowo (w programie Adobe Photoshop, pracuję na tabletach Wacom), więc na moim biurku trudno o brudne pędzle, czy kredki. Dla mnie ważniejsze jest wymyślanie ilustracji. Choć ich wykonanie też ma duże znaczenie – jest zazwyczaj bardzo pracochłonne i wymaga sporego zaangażowania i samodyscypliny.
Zawsze pytam moich gości, co czytają 🙂 Czy jest taka książka(i), którą poleciłaby Pani nam koniecznie do przeczytania?
Mogę podać kilka książek, które zapadły mi w pamięć i na pewno bardzo na mnie wpływają do dziś. Są to: „Pierwsza miłość” i „Żar” Sandora Maraiego, „Przemiana” Franza Kafki” i „Wystarczy być” Jerzego Kosińskiego”. Z książek dla dzieci „Kajtuś czarodziej” Janusza Korczaka.
Czy jak Pani czyta prywatnie książkę, to automatycznie powstają w Pani głowie obrazy? Ja bym chyba nie potrafiła się oprzeć możliwości zilustrowania swojego ulubionego bohatera, czy miejsca, tak ja chcę, jak ja sobie wyobrażam 🙂 To cudowna możliwość!
Zazwyczaj pojawiają się automatycznie 🙂 Ma to swoje dobre strony, ale i te złe – świata raz wyobrażonego zazwyczaj nie potrafię już zmienić.
Ile czasu zajmuje Pani przygotowanie ilustracji do książki? Czy jest kilka wersji danej ilustracji? Kto ostatecznie ma głos decyzyjny, czy dana ilustracja wchodzi do książki czy nie?
Jest bardzo różnie. Najdłużej pracowałam przy książce rok. Zazwyczaj jednak pracuję jednocześnie nad kilkoma projektami. Lubię mieć już w głowie projekt, nawet jeśli wiem, że zacznę właściwą pracę nad nim dopiero za kilka miesięcy. Wszystkie projekty muszą być zatwierdzone i sprawdzone przez wydawcę. Czasem szerzej konsultowane – np. jeśli projekt wymaga merytorycznego sprawdzenia ze strony np. specjalisty z danej dziedziny.
Ilustruje Pani książki. Ostatnia książka, „Rok w lesie” była całkiem bez słów. Nie chcę pytać, co jest ważniejsze obraz czy słowo, ale chyba jednak trochę o to pytam. Jak z Pani perspektywy to wygląda? Czy ilustracja to dopełnienie tekstu czy jego rozszerzenie?
I dopełnienie i rozszerzenie. Wszystko zależy tak naprawdę od podjętego tematu. Np. od tego czy książka jest bardziej nastawiona na emocje i przeżycia, czy na edukację i przekazanie konkretnej wiedzy. Ilustracja obrazująca tylko to co jest w tekście byłaby strasznie nudna. Zarówno dla ilustratora, jak i zapewne dla odbiorcy. Dla mnie wyznacznikiem dobrze zrobionej ilustracji jest ta, która sprawdza się w tekście, jest jego częścią, ale wyjęta poza książkę jest w stanie poza nią istnieć i bronić się sama.
Czy wprowadzi nas Pani trochę w świat ilustratorów? Jakie nazwiska trzeba znać, na jakie zwrócić uwagę? Kto jest najlepszy w Polsce i na świecie?
W Polsce na pewno jest to Polska Szkoła Ilustracji. Są to nazwiska polskich, uznanych ilustratorów, tworzących głównie w tatach 60 tych i 70 tych ubiegłego wieku. Niektórzy z nich ilustrują do dziś. Ze współczesnych polskich ilustratorów osobiście podziwiam prace Oli Płocińskiej i Eli Wasiuczyńskiej. Uwielbiam też to co robią Daniel de Latour, Piotr Socha i Maciej Szymanowicz. To jest oczywiście mój subiektywny wybór ponieważ mamy też wielu innych wspaniałych ilustratorów. Na świecie warto zwrócić uwagę na IBBY i na to co się dzieje na targach książki w Bolonii. Chociaż jestem zdania, że nie powinien być to jedyny wyznacznik w wyborze ulubionych twórców ani stylów w przypadku początkujących ilustratorów.
Kto Panią inspiruje w pracy, czy jest jakiś artysta, ilustrator, który wpłynął na Pani styl rysowania? Tworzy Pani sztukę. W jaki sposób sztuka jest jeszcze obecna w Pani życiu?
Chyba najlepiej jeśli ilustrator inspiruje się wszystkim poza samą ilustracją, choć na pewno nie zawsze się to udaje. I w moim odczuciu najfajniej, jeśli są to różne dziedziny sztuki. Myślę, że na mnie najbardziej wpłynęli dawni mistrzowie malarstwa ( XVII – XIX w) wpłynęła na mnie też grafika warsztatowa, którą studiowałam. Z ilustratorów są to Michael Sowa i John Bauer.
Czy może Pani trochę opowiedzieć o rynku ilustratorów w Polsce? Czy to łatwy zawód? Czy są jakieś zasady, które są obecne, co można, czego nie? Ostatnio rozmawiałam z projektantką okładek i podobno nie robi się okładek brązowych. Czy są jakieś takie zasady a propos ilustracji?
Kilka lat temu zrobiłam brązową okładkę do pierwszego tomu Pożyczalskich i się udało! ;)) Myślę, że takie zasady są bez sensu. Może sprawdzają się jedynie w przypadku skrajnie komercyjnych produktów. Ale one z jakością mają najczęściej niewiele wspólnego.
Myślę, że nie ma sztywnych zasad. Kolor użyty w projekcie powinien się po prostu sam bronić i jego użycie powinno być świadome, to wszystko. Proszę mi wierzyć, że nieświadome użycie choćby najweselszego koloru na świecie popsuje najlepiej zapowiadający się projekt.
Z mojej perspektywy fajnie jest być ilustratorem i nie uważam aby był to specjalnie trudny zawód. Chociaż dla osoby towarzyskiej może być problematyczny ponieważ większość ilustratorów to freelanserzy pracujący w domach. Z mojego punktu widzenia zapotrzebowanie na ilustracje jest teraz całkiem spore. Płace w przeliczeniu na ilość pracy takie sobie, ale przy wsparciu zagranicznych zleceń, czy w przypadku dobrze sprzedającej się książki można z tego żyć.
Jak ilustrator pracuje z autorem? Jak to wygląda taka współpraca?
Bywa różnie. Zazwyczaj współpraca z autorem odbywa się za pośrednictwem wydawcy. Czasem współpracuję z autorem nad projektem i dopiero wtedy wspólnie pokazujemy go wydawcy. Jeśli współpraca odbywa się poprzez wydawcę czasem mam kontakt z autorem, czasem nie. Czasem ma to znaczenie, czasem nie ma. Szczególnie w przypadku bardziej emocjonalnych, czy osobistych projektów ten kontakt jest raczej zdystansowany i myślę, że jest to dobre. Zazwyczaj wiem, czy nawiążę więź z autorem już na podstawie tekstu i jak na razie jeszcze się w tym temacie nie pomyliłam.
Czy pamięta Pani swoją pierwszą ilustrację? 🙂 Czy ma Pani ulubioną książkę, do której Pani robiła ilustracje? Taka, która najlepiej wyszła? Która zdobyła Pani serce? 😉
Moimi pierwszymi ilustracjami były prace do „Kajtusia czarodzieja” które robiłam w ramach ćwiczeń na studiach. To było chyba moje pierwsze takie doświadczenie. Później, tuż przed wydaniem pierwszej książki moimi pierwszymi ilustracjami były te przedstawiające karalucha w różnych codziennych sytuacjach. Wymarzyłam sobie, że obwieszę sobie cały dom w tych karaluchach. Skończyło się na kilku 😉 Większość książek, nad którymi pracowałam zdobyła w jakiś sposób moje serce 😉 ale najbliższa jest mi chyba książka „Proszę mnie przytulić” Przemka Wechterowicza. No i oczywiście moje dwie autorskie książki „Gratka dla małego niejadka” i „Rok w lesie”. No i są jeszcze Pożyczalscy… Ech, jak widać chyba nie ma takiej jednej książki ;)))
Czy otrzymuje Pani od czytelników wiadomości, że pięknie Pani zilustrowała jakąś książkę? Czy ilustratorzy książek mają fanów? 🙂
Tak, otrzymuję takie wiadomości! :)) Zawsze bardzo mnie wzruszają i motywują do pracy. To wspaniałe, że są ludzie, dla których ilustracja w książkach jest tak ważna i jeszcze chcą się tym ze mną podzielić!
Co Pani lubi najbardziej w swojej pracy? A czego Pani nie lubi? 🙂
Najbardziej lubię to, że mogę robić dokładnie to, co kocham 🙂 Że mogę współpracować z wieloma bardzo ciekawymi i wrażliwymi ludźmi. Jest to praca bardzo wdzięczna. Lubię reakcję dzieci i dorosłych na to co robię. Bardzo się cieszę, gdy dowiaduję się, że moje prace działają i wpływają w jakiś sposób na innych. Lubię też to, że mogę pracować w samotności i mieć przestrzeń tylko dla siebie.
Nie lubię natomiast rozgardiaszu w terminach jaki się wiąże z tym zawodem. Negatywne strony są takie, że bardzo trudno jest postawić granice pomiędzy życiem prywatnym a pracą. Terminy są zazwyczaj nieubłagane i trzeba się ich twardo trzymać, choć chciałoby się coś jeszcze dodać do projektu, lub go zmienić. Zazwyczaj nie ma takich możliwości.
Czy miałaby Pani jakieś rady dla osób, które chciałyby zostać ilustratorem książek?
Nie załamywać się po pierwszych odmowach, próbować nawet kilka razy. Brać udział w różnego rodzaju konkursach – graficznych, malarskich itp. To uczy komunikatywnego projektowania i daje możliwość skonfrontowania się z reakcją odbiorców, z sukcesem, lub z porażką. Poza tym wzbogaca portfolio.
A czy jest jakaś książka, którą chciałaby Pani bardzo zilustrować?
Kiedyś chciałam zilustrować wiersze Jana Lechonia. Nie sądzę aby było to realne, ale mam o czym myśleć 😉
Jest Pani również autorką książek dla dzieci. Jaka jest różnica między wymyślaniem samej historii a ilustracjami do historii?
We współpracy z autorem tekstu muszę mieć świadomość, że nie mogę poszaleć bez ograniczeń. Tekst wyznacza kierunek pracy i potrzebne jest zachowanie umiaru, ale także takie zaprojektowanie książki, aby ilustracje nie były tylko dodatkiem, ale ważną jej częścią.
W projektach autorskich jest inaczej. To ja decyduję o temacie, o tekście ( jeśli się w nim znajdzie). Zawsze mogę wprowadzić korektę, lub zmienić kierunek. Jednocześnie jest to sprawa odpowiedzialności. Autorski projekt wymaga ode mnie tego, abym w całości wzięła za niego odpowiedzialność, za ewentualne błędy, niedociągnięcia, za to czy książka się spodoba czy nie.
Bardzo piękne ilustracje. Kiedyś nawet wstępnie rozmawiałem z Panią Emilią w sprawie ilustracji do naszego tomu Szczęśliwy książę Wilde’a. To był fajny projekt, piękna książka przetłumaczona przez niesamowitych młodych ludzi (http://booktoworld.org), ale niestety akurat nastąpiła Wielka i Zasłużona Sława i musieliśmy się obejść smakiem. Pani Emilii i tak życzymy wszystkiego dobrego, wspaniała ilustratorka!
Tak to już bywa z tą sławą 🙂 Ale jedną z moich pierwszych myśli było właśnie to, że jeśli kiedykolwiek napisałabym coś, chciałabym, żeby to właśnie Pani Emilia ilustrowała 🙂 Na szczęście, prawdopodobieństwo jest bardzo małe 😀 A projekt świetny, książka wygląda super! 🙂
Ciekawy wywiad z bardzo utalentowaną osobą. Ogólnie jakość wydawnicza książek dla dzieci poszła w niedawnym czasie niesamowicie do przodu. Bardzo dobrze, że takie artystki, jak pani Emilia mają szansę się wykazać i zaistnieć.
[…] umíte polsky, můžete si přečíst celý rozhovor. Já bohužel rozumím jen některým jeho částem. Asi jsem se v dětství málo dívala na […]
[…] Emilia Dziubak. Jestem niezmiennie zachwycona jej pracami. Serdecznie zapraszam Was do przeczytania wywiadu z Emilią Dziubak i do zaopatrzenia domowej biblioteczki w poprzednie tytuły przez nią ilustrowane. Wszystkie […]
[…] Czasami do książki przyciąga mnie nie jej treść, a ilustracje. Później w większości przypadków okazje się, że i treść jest zacna, ale faktem jest, że najpierw zwróciłam uwagę na ilustracje. Tak jest ze wszystkimi książkami, które ilustruje Emilia Dziubak. Od kiedy ją odkryłam, pałam do niej wielką miłością – to, co wychodzi spod jej ręki szalenie mi się podoba! Zresztą sprawdźcie sami – jestem pewna, że też się zakochacie! Warto zajrzeć na stronę ilustratorki, a na blogu znajdziecie rozmowę z Emilią Dziubak. […]