Michael Hjorth i Hans Rosenfeldt to dwójka szwedzkich scenarzystów, którzy w pewnym momencie stworzoną przez siebie historię postanowili puścić w świat w postaci książki. Odnieśli wielki sukces, a seria o Sebastianie Bergmanie może się mierzyć z najlepszymi skandynawskimi kryminałami. Wiecie bardzo dobrze, że ja pokochałam je od pierwszej kartki —> TUTAJ możecie przypomnieć sobie moje zachwyty 🙂 Teraz tylko dodam, że jestem już po lekturze czwartej części – i nie mogę się doczekać części piątej! Być może nawet odważyłabym się na stwierdzenie, że to są najlepiej wykreowane postaci w kryminałach, z jakimi miałam styczność. Bardzo wiarygodne, misternie poplątane ze sobą, reprezentujące całe spektrum cech charakterów, postaw życiowych i stereotypów. Od razu widać, że Panowie kochają tworzyć takie historie i że mają olbrzymie doświadczenie w tworzeniu seriali. Poza tym, co zawsze podkreślam, seria napisana tak, że koniecznie trzeba ją czytać po kolei, zawsze ma przewagę nad innymi. A te książki naprawdę trzeba czytać po kolei!
Ja już nic nie mówię. Zapraszam Was bardzo serdecznie do rozmowy z Hansem Rosenfeldtem, który znalazł czas by odpowiedzieć na moje pytania i pomęczyć nimi trochę również Michaela. Cieszę się ogromnie, że się udało i mogę Wam trochę przybliżyć ich postaci.
♦
Piszecie w duecie. Jak się poznaliście i jak wpadliście na pomysł napisania razem powieści?
Poznaliśmy się, kiedy pisaliśmy scenariusze dla telewizji we wczesnych latach ’90. Wtedy też Sebastian Bergman zaczął istnieć jako projekt, ale telewizja go nie chciała. Obydwaj stwierdziliśmy, że w zasadzie mamy świetny charakter i dobrą historię, może powinniśmy spróbować napisać książkę. I to zrobiliśmy.
Obydwaj jesteście scenarzystami. Co jest łatwiejsze – napisanie książki czy programu telewizyjnego? Czy są jakieś różnice w scenariuszu?
Największą różnicą jest to, że w książce jest o wiele, wiele więcej słów! Scenariusz to jedynie wskazówki sceniczne i dialogi. Cała reszta jest dodawana przez reżyserów, aktorów, fotografów, scenografów itd. W książce musisz opisać wszystko sam! Co jest łatwiejsze? To zależy. Praca nad zbudowaniem historii w zasadzie jest taka sama. Tak jak powiedziałem, książka to więcej słów, ale jednocześnie masz więcej swobody i wolności, możesz napisać praktycznie wszystko, co chcesz. Jeśli chcesz pościg, piszesz sceny pościgu. Jeśli chcesz umieścić taką scenę w scenariuszu, masz do czynienia z producentami, no i z pieniędzmi. Scenariusz jest też poddawany większej ilości zmian, wprowadzanych przez wiele osób.
Dlaczego napisaliście kryminał, a nie inny gatunek? I skąd pomysł na zbrodnie?
Uwielbiamy pisać kryminały. To jest to, co robimy najlepiej. Po za tym to jest świetny gatunek, żeby wymyślać ciekawe i ekscytujące postacie i je rozwijać. Osadzenie ich we współczesnej Szwecji dopełnia dzieła. A inspiracje pochodzą z naszego otoczenia, ale każdy z nas ma również bardzo żywą wyobraźnię.
Ile części cyklu z Sebastianem Bergmanem planujecie napisać? Czy po zakończeniu tej serii planujecie dalej pisać razem?
W tym momencie planujemy osiem części, ale to może się zmienić… To przynajmniej cztery lata pracy, a kto wie, co będzie się działo za cztery lata. Nigdy nie planujemy aż tak daleko 😉
Jak wygląda wspólne pisanie? Czy postać tworzycie razem, czy dzielicie się bohaterami? No i kto miał większy wpływ na Sebastiana?
W większości tworzymy postać razem, ale zdarza się, że jednemu z nas łatwiej jest pisać o którejś z postaci. Wtedy naturalnie jeden pisze więcej, drugi mniej. Na przykład ja napisałem prawie wszystko, co dotyczy Haraldssona w dwóch pierwszych książkach. Micke zazwyczaj pisze więcej o Ursuli niż ja. Ale w dwóch ostatnich książkach raczej dzieliliśmy się po równo naszymi bohaterami. Tak było też od samego początku z Sebastianem.
Czy macie ulubionego bohatera serii?
Kochamy wszystkie nasze postacie. Ale Sebastian ma oczywiście specjalne miejsce w naszych sercach. Poza nim, najbardziej lubię pisać o Billym, potem o Torkelu, Ursuli i Vanji, w tej kolejności. A Micke ma dokładnie odwrotnie 🙂
Jak rozwiązujecie między sobą ewentualne różnie w postrzeganiu historii, wydarzeń czy postaci?
Po prostu rozmawiamy o wszystkim i ustalamy konkrety. Ale takie dyskusje mamy bardzo rzadko. Jednym z powodów, dlaczego wspólne pisanie tak dobrze nam idzie jest to, że mamy takie same punkty odniesienia i myślimy bardzo podobnie, kiedy przychodzi do opowiadania historii.
Szwecja jest numerem jeden jeśli chodzi o kryminały. Jak myślicie, dlaczego?
Mamy długą i pełną sukcesów historię kryminałów zaczynając od lat 60. Jesteśmy też bardzo dobrzy w łączeniu interesujących postaci z fabułą, która bardzo często odzwierciedla społeczeństwo.
Czy macie czas czytać? Czy możecie polecić jakąś książkę do przeczytania albo serial do obejrzenia?
Okazji do czytania nie ma zbyt wiele, a jeśli już się jakieś trafiają, staram się czytać wszystko, byle nie kryminał. No i niestety, kiedy mam wolną godzinę, zdecydowanie wolę obejrzeć odcinek jakiegoś serialu 😉 Nie mam takiego autora, którego uwielbiam tak bardzo, że muszę przeczytać wszystko, co napisał. Ale wiele lat temu Stephen King miał duży wpływ i na mnie, i na Mickego. Z kolei Droga Cormaca McCarthy’ego to świetna książka, choć również nie zmieniła mojego życia. A jeśli chodzi o seriale – to o mój boże! Jest tego tyle, że nawet nie wiem, gdzie zacząć. Poza Most nad Sundem* – to koniecznie trzeba zobaczyć!
* (istnieje również amerykańska adaptacja – Na granicy)
Na koniec opowiedzcie proszę, jak wygląda wasze pisanie. Czy macie jakieś przesądy, rytuały, ulubione miejsce do pisania? Jak technicznie wygląda pisanie w duecie?
Pisanie to nasza praca, więc nie możemy sobie pozwolić na luksus przesądów czy ulubionego miejsca do pisania. Codziennie musimy “wyprodukować” określoną ilość stron więc rano idziemy do swojego biura, a kiedy skończymy idziemy do domu. Od naszego pierwszego spotkania do momentu, kiedy książka jest wysłana do druku mija zazwyczaj od sześciu do ośmiu miesięcy. Ale w międzyczasie pracujemy wspólnie również nad innymi projektami.
To co lubię najbardziej w moim zawodzie to możliwość opowiadania historii. To, że mogę użyć swojej kreatywności i wyobraźni, by (mam nadzieję) zabawiać wielu ludzi. Pisanie we dwóch w naszym przypadku sprawdza się bardzo dobrze. Technicznie nie piszemy razem, bo nigdy nie siedzimy w tym samym pokoju w tym samym czasie. Spotykamy się na początku procesu, by zarysować całą historię, prawie rozdział po rozdziale. Potem każdy pisze sam, ewentualnie dzwonimy do siebie, jeśli któryś ma nowe pomysły czy chciałby coś zmienić. Na końcu spotykamy się znowu i składamy wszystko razem. Potem jeszcze robimy razem z redaktorem ostateczne poprawki. Koniec końców, mam nadzieję, że w książce nie widać, że pisarzy jest dwóch 🙂
♦
Osiem części…. <3 <3
Też się ucieszyłam ogromnie. A potem pomyślałam, ile to jest czekania! 🙂
Warto bedzie 🙂
Ja wczoraj skończyłam piątą część “Oblany test”. Potwornie zaskoczona jej zakończeniem chyba nie wytrzymam do pojawienia się szóstej części i ze zgryzoty poobgryzam paznokcie do samych łokci. ;P Czy ktoś wie kiedy jest przewidywana premiera kolejnej części???
Niestety nie mam pojęcia. Po skończeniu każdego tomu staram się bardzo szybko o nich zapomnieć, bo inaczej czekanie jest mordęgą! Nawet nie sprawdzam, żeby nie odliczać i żeby dać się miło zaskoczyć, że to “już” 😀
Tak z ciekawości – czy autorzy nie mieli czasem na myśli skandynawskiego “Mostu nad Sundem” a nie amerykańskiej adaptacji?
Aaaaaaa nie wiem! Powiedział po prostu “The Bidge”! Ale raczej na pewno masz rację! Natychmiast robię stosowną poprawkę w tekście 🙂 Dzięki za czujność!
Aaaaaaa nie wiem! Powiedział po prostu “The Bidge” bez szczegółów! Ale raczej na pewno masz rację! Natychmiast robię stosowną poprawkę w tekście 🙂 Dzięki za czujność!
[…] napisany. Nic dziwnego, Neil Cross jest scenarzystą, a jak już zdążyłam się przekonać (panowie Hjorth&Rosenfeldt!) scenarzyści naprawdę umieją pisać książki. Przede wszystkim umieją budować ciekawe […]
“Ciemne sekrety” będą moją pierwszą książką przeczytaną w 2016 :-). Wtedy też wywiad więcej mi będzie mówił, aktualnie osoby o których wspominają Panowie są dla mnie tylko pustymi imionami i nie wiem o nich nic. Tzn. trochę wiem o Sebastianie. Ponoć jest dupkiem :P. Inna sprawa – czysto techniczna – bardzo się cieszę, że mam to wydanie z którego fotka jest powyżej. Aktualnie pojawiło się jeszcze nowsze … sztucznie dzielące książkę na dwa tomy. Widzę, że zaraza która opanowała np. Fabrykę Słów przy wydawaniu fantasy, rozszerza się na kryminały. Dramat.
To nowe wydanie jest zdecydowanie brzydsze! A o dzieleniu już nawet nic nie napiszę – dramat, dramat, dramat! Jestem bardzo ciekawa, czy Ci się spodoba! Czekam z niecierpliwością 😀
Jechałem ci ja dzisiaj autobusem miejskim. Zaopatrzony w “Ciemne sekrety”. Zacząłem czytać. Otwarcie, pierwsze dwa, trzy zdania rewelacyjne. Później gorzej. W ogólnym rozeznaniu ten dwustronicowy prolog mnie mocno poirytował. Jestem już naprawdę zmęczony pakowaniem Biblii we wszelkie negatywne konteksty,często – tak jak w przypadku “Ciemnych sekretów” manipulujące tekstem, czy też z dyletanctwa czy też celowo. Wysiadając wręczyłem książkę przypadkowo wybranej, zupełnie nieznanej mi kobiecie – była w lekkim szoku, ale się chyba zainteresowała. Tak zakończyła się moja przygoda z pisarstwem duetu Hjorth&Rosenfeldt.
To wielka, wielka szkoda! Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś dasz im szansę 🙂
Powiem tak, jeśli mnie najdzie ochota na szwedzki kryminał, która aktualnie kompletnie mnie opuściła, sięgnę w pierwszej kolejności po
Leifa GW Perssona, który za mną chodzi od lat. Ewentualne drugie podejście do H&R w dalekiej przyszłości. Zresztą już teraz czytanie “Ciemnych sekretów” minęłoby się z celem bo już za dużo wiem o tej książce (ach, internety :P) i musiałbym to zapomnieć 🙂
Ja tam ich uwielbiam! I z niecierpliwością oczekuje kolejnej części!
Nie neguję ich umiejętności pisarskich, wierzę że są na wysokim poziomie. 🙂
[…] że seria z Sebastianem Bergmanem jest wyjątkowa. Ale najpierw zapraszam Was serdecznie do rozmowy z Hjorthem i Rosenfeldtem, jaką udało mi się przeprowadzić w tamtym roku. Potem przeczytajcie kilka słów, jakie […]