Jeśli miałabym wybrać ulubiony typ literatury chyba wybrałabym literaturę popularnonaukową. Uwielbiam czytać o odkryciach naukowych, odkryciach geograficznych, o początkach nauki, medycyny. O geniuszach, wynalazcach, odkrywcach. Głównym powodem, dlaczego akurat to mnie tak zachwyca jest to, że cokolwiek bym nie przeczytała w powieści, życie zawsze już gdzieś napisało równie dobry, a najczęściej lepszy scenariusz. Życie każdego wynalazcy i odkrywcy, nie ważne na jakim polu, nadaje się na bestsellerową powieść, hitową grę albo serial, od którego nie można się oderwać. Koniecznie muszę Wam kiedyś zrobić listę książek popularnonaukowych, które po prostu trzeba przeczytać!
Wydawnictwo SQN wydało nową książkę Stevena Johnsona. Małe wielkie odkrycia wpisuje się idealnie w te moje literackie fascynacje. Angielski tytuł (How We Got to Now: Six Innovations That Made the Modern World) wskazuje nam dokładnie to, czym ta książka jest – historią sześciu innowacji, które stworzyły współczesny świat. Jednak polski tytuł lepiej oddaje sedno tej książki – bo oprócz historii tych sześciu innowacji, dostajemy całkiem porządną porcję innych odkryć i wynalazków.
Autor chciał spojrzeć świeżym okiem na rzeczy, które uznajemy dzisiaj za oczywiste. Na co dzień nie zdajemy sobie sprawy, jak bardzo wygodnie dzisiaj nam się żyje. Lubimy narzekać na wszystko, ale czy tak naprawdę mamy ku temu podstawy? Czy zdajemy sobie sprawę, że kiedyś umarlibyśmy po napiciu się wody z kranu? Że ktoś kiedyś musiał wynaleźć lód? Ale co ciekawsze, Johnson rozpatruje wynalazki w szerszej perspektywie i pochyla się nad ich długofalowymi następstwami. Gdy dany wynalazek zaczyna spełniać swoją rolę, ułatwia życie ludziom. Autor tej książki sięga dalej – stwarza i odnajduje powiązania między wynalazkami i odkryciami, bada wpływ, jaki mają nowe rzeczy na stary świat i ludzi, na przyszłość. A okazuje się, że taki wpływ czy związek może być naprawdę bardzo zaskakujący. Z tyłu okładki mamy kilka przykładów: Czy wiecie, że potrzeba oczyszczania miast z fekaliów pozwoliła rozpocząć pracy nad mikrochipami? Albo że wynalezienie prasy drukarskiej wywarło wpływ na rozwój fizyki molekularnej?
Książka jest właśnie o takich dziwacznych zależnościach. To pochwała geniuszu, a jednocześnie jego sprowadzenie na ziemię. Geniusz to nie ta słynna żarówka, która się zapala w trakcie sekundy oświecenia, to nie moment iluminacji. Geniusz to nie osoba, która pewnego dnia wstaje i myśli “Dzisiaj wymyślę coś genialnego”. Nie. Dużo częściej ktoś nosił się z jakimś pomysłem przez wiele lat, często podejmował mnóstwo prób, również tych nieudanych. Odkrycie to nie jest jedna myśl, to raczej cała siatka wzajemnych powiązań, które w odpowiednim momencie i przy odpowiednich warunkach, pozwalają na wysnucie nowych wniosków. Warto zaznaczyć, że Autor skupia się na odkryciach Europy i Ameryki Północnej.
Książka składa się z sześciu rozdziałów. Szkło, zimno, dźwięk, czystość, czas, światło. Przechodzimy od Pustyni Libijskiej dwadzieścia sześć milionów lat temu do lotów w kosmos w XXI wieku i światłowodów. Od odkrycia zastosowania lodu do mrożonek i klimatyzacji. Od malowideł ściennych sprzed trzydziestu tysięcy lat, do radia, a co za tym idzie do jazzu , do masowych wieców, ale i do Beatlesów. Dowiemy się, co ma wspólnego zatonięcie Titanica z wynalezieniem sonaru, jak podnieść całe miasto o trzy metry i właściwie po co? I dla jakiego miejsca mydło jest zbyt brudne? A czy wiecie, że pisano ulotki instruujące ludzi, jak brać kąpiel? Albo, że istnieje woda zbyt czysta do spożycia przez człowieka? A teraz to, co podoba mi się najbardziej! Żeby ktoś mógł poczytać przy świeczce, ktoś inny musiał wcześniej siedzieć w środku martwego kaszalota i zeskrobywać spermacet z jego mózgu…Nie wnikam w szczegóły, przeczytacie sami, ale oddziałuje na wyobraźnię, prawda?
Myślą przewodnią książki jest pokazanie powiązań pomiędzy odkryciami. To Autor robi w bardzo dobrym stylu. Johnson bardzo sprawnie prowadzi nas w tym, jak sam określa, koewolucyjnym tańcu. Jego wywody przyczynowo-skutkowe są bardzo czytelne, uporządkowane, logiczne. Przy tym napisane z fascynacją i zainteresowaniem, które czuć w każdym zdaniu. Każda strona to świat kolejnych, fascynujących odkryć, a Johnson jest wyśmienitym przewodnikiem. Ale poza powiązaniami między odkryciami odnajdziemy w książce dodatkowo olbrzymie ilości faktów, nazwisk, anegdot, historyjek. Czytanie Małych wielkich odkryć to fantastyczna przygoda. To podróż w czasie od prehistorii do czasów współczesnych, podróż, którą w zasadzie każdy powinien odbyć.
Bardzo pozytywnie zaskoczyły mnie kolorowe zdjęcia i ilustracje w środku. Wiecie już, że uwielbiam, kiedy słowa są zobrazowane. Zwłaszcza w takiej książce nadaje to zupełnie nowy wymiar historiom, pobudza kolejne zmysły. I serio – to świetny prezent pod choinkę! Dla każdego! Książkę możecie kupić TUTAJ. Nie jestem pewna czy wystarczająco oddałam mój zachwyt nad tą książką. Tak dla pewności dodam jeszcze raz – musicie ją przeczytać! 🙂 ♥
♦
Kilka luźnych myśli, które nie zmieściły się do recenzji 🙂
◊ Jeśli ktoś Wam zwróci uwagę, że robicie za dużo selfie, zawsze możecie powiedzieć, że jesteście Rembrandtem XXI wieku 🙂
◊ Z moich prywatnych odczuć – jedyne, czego mi brakowało w tej książce to Tesli 🙂
◊ Warto zwrócić uwagę na istnienie Bell Labs – ludzie z tej organizacji brali udział w wymyślaniu prawie każdego wynalazku XX wieku. Autor wspomina o książce The idea factory Jona Gertnera. Na pewno chciałabym przeczytać!
◊ Warto też zwrócić uwagę na inne książki Autora. Po polsku mamy Umysł szeroko otwarty i Odkrywanie mózgu : co wiemy o sobie dzięki nowym odkryciom neurobiologii czyli coś, o czym uwielbiam czytać! Pozostałe jego książki są również mega ciekawe!
◊ Autor zastanawia się też nad konsekwencjami wynalazków. Bo przecież nie wszystkie następstwa są czy były dobre. W kontekście tego ja zastanawiam się nad czymś z naszego podwórka – nad ebookami i czytnikami. Jestem bardzo ciekawa, czy w przyszłości się okaże, że wynalezienie czytników wpłynęło na literaturę. A jeśli tak, to w jaki sposób?
◊ I na koniec – chcę, żeby ktoś zrobił taką grę! W której będzie można namalować ścienne malowidła w jaskini, potem wyrabiać szkło we Włoszech, pomóc zbudować Gutenbergowi prasę drukarską, a Bellowi skonstruować telefon. I konkurować Teslą z Edisonem <3
♦
Za książkę serdecznie dziękuję ♥
Jakby kiedyś powstawały takie książki, sądzę, że bardziej interesowałabym się naukami ścisłymi.
Ja też! Bo wbrew pozorom one są fascynujące, tylko trzeba je odpowiednio podać 🙂 A tak, jestem totalnym zerem jeśli chodzi o matmę i fizykę 😀 Ale ciekawość mam za to dobrze rozwiniętą i książki o odkrywcach i wynalazkach wprost uwielbiam! 🙂
[…] Gross. Ta książka naprawdę pokazuje niesamowite ścieżki prowadzące do odkryć i wynalazków. TUTAJ możecie przypomnieć sobie moją recenzję – ja osobiście uwielbiam takie pozycje i zawsze […]
[…] Galileusza też się śmiali to książka, którą z radością postawię na półce obok Małych wielkich odkryć, Cudownego leku czy Miliona lat w jeden dzień. Uwielbiam wszelakie popularnonaukowe wydawnictwa, […]
[…] To książka, która otwiera umysł, zaskakuje (no bo kto by wpadł na to, że lekarze mogą odwiedzić zespoły Formuły 1 i uczyć się od nich skutecznego działania?) i uczy bardzo ważnych rzeczy. Tego, żeby mieć dystans do autorytetów, bo pamięć bywa zawodna (jest przytoczona historia o Neilu deGrasse Tysonie, a wiecie, jak go lubię! Ale uwaga, wiem też, że nikt nie jest nieomylny i że nawet najwięksi uczeni podlegają procesom psychologicznym jak wszyscy inni ludzie). Tego, że każdy ma prawo do błędów, że błędy nikogo nie definiują, co więcej – błędy są rzeczą ważną, pozytywną i pożyteczną, jeśli tylko wiemy, jak z nich korzystać! To również książka ośmiornica – czyli taka, po przeczytaniu której będziesz miał ochotę na 15 innych, bo tyle ciekawych poleceń w niej znajdziesz (jest np. o wielokrotnych odkryciach i książce Małe, wielkie odkrycia). […]