Krótkie podsumowanie ubiegłego tygodnia. Bookathon to cudowny pomysł. O moich planach przeczytacie tutaj. Mam nadzieję, że dziewczynom (Ewelina i Anita <3) będzie się chciało organizować go co roku 🙂 Bo taki tydzień to świetna sprawa. Bo przecież nie chodzi o to, żeby czytać na wyścigi. Chodzi o to, aby na tydzień uczynić książkę głównym elementem naszego dnia. To bardzo przyjemna myśl i bardzo przyjemne dni. Choć na dłuższą metę oczywiście tak się nie da, ale taki jeden tydzień w roku to ogromna przyjemność. Samo wybieranie i planowanie lektur jest świetną zabawą. Potem dochodzi te dreszczyk emocji przeczytam – nie przeczytam 😉 Ja dzięki tej akcji przeczytałam książki, które odkładałam “na później” chyba pół roku; książki, które były tylko wspomnieniem z dzieciństwa, książki trudne, do których nie mogłam się zebrać. Udało mi się spełnić wszystkie wyzwania, przeczytać wszystkie wybrane tytuły, ale w moim przypadku to nie było trudne – ja naprawdę dużo czytam, a wybrane książki nie były wielkimi cegłami 🙂 Łącznie wyszło 1630 stron.
Na zdjęciu brakuje książki Egipt: Haram Halal Piotra Ibrahima Kalwasa, którą oddałam już do biblioteki. Recenzję możecie przeczytać tutaj. Powtórzę tylko, że reportaż Kalwasa jest znakomity. Polecam dla wszystkich, którzy wyjeżdżając do Egiptu myślą o czymś więcej niż basen w hotelu, dla wszystkich zainteresowanych światem muzułmańskich. A tak naprawdę uważam, że nawet jeśli nie chcesz tam jechać i islam Cię nie interesuje, i tak warto ją przeczytać. Bo uczy, otwiera oczy, pokazuje. Poznajemy kawałek świata, którego inaczej byśmy nigdy nie dotknęli.
Najgrubszą pozycją w moim bookathonowym stosiku było Światło, którego nie widać Anthony’ego Doerra. To tegoroczna nagroda Pulitzera. Prawdopodobnie nie napiszę recenzji tej książki, choć trochę do powiedzenia mam. Tak w skrócie – przyjemna książka. Bardzo szybko się ją czytało, mimo grubości może to być lektura na jeden dzień. Dużo elementów mi w niej zabrakło, ale z kolei jedna sprawa sposobała mi się ogromnie. Niestety nie mogę napisać jaka, zepsułoby Wam to zabawę 🙂 Czy słusznie nagrodzona? Zawsze są wątpliwości – trudno stwierdzić, skoro nie znamy innych powieści, które brały udział w konkursie. Ale pomijając całą otoczkę – powieść w porządku, ale bez zachwytów. Oprócz tej jednej rzeczy 🙂 Ale to też bardziej miłe zaskoczenie niż zachwyt. Z tego co widziałam, dużo osób czytało Światło… Dajcie znać, co o niej myślicie.
W moim stosiku nie mogło zabraknąć Harry’ego Pottera. Tak, to był mój pierwszy raz. Tak wiem, późno. Ale wcześniej się jakoś nie składało. Poza tym chyba nie lubię czytać, tego co wszyscy. Poza tym widziałam filmy. Ale Bookathon zobowiązuję, więc pomyślałam – koniec wymówek! Czytam! No i co ja mogę o Harrym napisać, przecież wszystko już zostało napisane i powiedziane 🙂 Podobało mi się. To fantastyczna książka dla wszystkich. Tak bardzo mi się spodobało, że postanowiłam nadrobić kilka innych lektur w tym temacie 😉
Z książek z dzieciństwa wybrałam Małą księżniczkę. Na pewno ją czytałam jako dziecko, choć treści nie pamiętałam. Historię oczywiście znam na pamięć 🙂 Uwielbiam tę opowieść. Ma w sobie coś nigdy nie przemijającego. Sara jest wspaniałym dzieckiem, optymistką, zawsze z radością patrzącą w przyszłość, nawet jeśli ta przyszłość wcale tak różowo się nie rysuje. Pokazuje, że zawsze warto marzyć i dążyć do swoich celów. Doceniać codzienność. I cieszyć się z małych rzeczy ♥
Pozycja Henry’ego Jamesa Dokręcanie śruby to książka wybrana dla mnie przez kogoś. Książka, której prawdopodobnie bym nigdy nie przeczytała, a to by była wielka szkoda. To nowe wydanie z tłumaczeniem (prześwietnym!) Jacka Dehnela. W ogóle język ówczesnych powieści jest przepiękny – (Przez ten czas z pewnością wzięło mnie w posiadanie i targało mną wzburzenie…) ♥ Tą klasyczną powieść grozy musiałam czytać w dzień, bo w nocy bym nie dała rady. Dzieci w horrorach przerażają mnie najbardziej na świecie, a na drugiej strony książki jest zdanie: A jeśli jedno dziecko w historii dokręca śrubę grozy, to co powiedzielibyście na d w o j e dzieci…? A potem jest już tylko lepiej!
Na koniec zostawiłam książkę, tak mi się wydawało, najtrudniejszą. Mokradełko to reportaż Katarzyny Surmiak – Domańskiej (tak, to autorka Ku Klux Klanu) o Halszce Opfer. Halszka napisała wstrząsającą książkę Kato-tata. Nie-pamiętnik o swoim dzieciństwie w domu pełnym molestowania i przemocy. Katarzyna Surmiak – Domańska jedzie do miejscowości Halszki (razem z nią) chcąc porozmawiać z ludźmi, którzy Halszkę znają, przede wszystkim z jej matką. Może to był mój błąd, że najpierw zabrałam się za Mokradełko. Mam wrażenie, że dostałam część historii, że czegoś ważnego nie wiem. Dużo rzeczy zabrakło mi tutaj, nie był też taki trudny, jak myślałam. Zdecydowanie najpierw trzeba przeczytać historię Halszki spisaną jej ręką, żeby potem móc poznawać tę historię oczami innych ludzi.
♦
Ode mnie tyle. Bardzo się cieszę, że mogłam wziąć udział w tej akcji i nadrobić swoje zaległości 🙂 I już nie mogę się doczekać następnej edycji 🙂
Gratuluję! Też czytałem HP tylko, że Komnatę Tajemnic. “Światło, którego nie widać” sobie odpuściłem, bo nie chciałem czytać trzech książek na raz. Aczkolwiek niedługo sięgnę po ten tytuł 🙂
Dzięki! Czekam zatem na recenzję 🙂
Diano, cieszę się że przeczytałaś Dokręcanie śruby i czekam z niecierpliwością na ciut dłuższą opinię 😉
Przeczytałam z wielką przyjemnością! Na dłuższą opinię mam ochotę, ale co ja wiem o klasycznej powieści grozy? Musiałabym się najpierw dokształcić 🙂
Ale zgadzasz się, że to by było dobre na KK?
Tak, myślę, że tak. Świetna historia, zaskakująca i niejednoznaczna, byłoby o czym rozmawiać. No i przy okazji w ogóle porozmawialibyśmy sobie o klasycznej powieści grozy 🙂 Jest jedna książka, która bardzo mi przypomina fabułą Jamesa. Pamiętam, że byłam pod ogromnym wrażeniem. Muszę sobie przypomnieć tytuł…
Chyba sięgnę teraz po “Światło, którego nie widać”.
Sięgnij. Jestem bardzo ciekawa opinii 🙂 Bo ja słyszałam bardzo skrajne, a moja jest taka pomiędzy 🙂