A przecież “Jądro ciemności” było dopiero początkiem. Kiedy już zabrałam się do lektury kolejnych książek tego pisarza, raz po raz zadziwiała mnie prorocza głębia owego „pewnego sposobu patrzenia na świat”. Po 11 września i eskalacji islamskiego terroryzmu z zaskoczeniem przypomniałam sobie, że ten sam autor, który w “Jądrze ciemności” potępiał imperializm, napisał także “Tajnego agenta” (1907), którego akcja skupia się wokół terrorystycznego zamachu bombowego w Londynie. Po kryzysie finansowym 2008 roku dostrzegłam, że w “Nostromie” (1904) Conrad przedstawia międzynarodowy kapitalizm uciekający się do tych samych sztuczek, o jakich czytałam w dziennikach. Gdy tempa nabrała rewolucja cyfrowa, odkryłam, że w “Lordzie Jimie” (1900) i wielu innych dziełach Conrad poruszająco pisał o skutkach wstrząsu technologicznego w branży, którą znał najlepiej – transporcie morskim. Kiedy zaś Europę i Stany Zjednoczone elektryzowały dyskusje na temat emigrantów, na nowo zdumiewało mnie, jak Conrad zdołał napisać którąkolwiek z tych książek po angielsku – w jego trzecim języku, którego nauczył się dopiero jako człowiek dorosły.Jego pióro było jak magiczna różdżka wyczarowująca duchy przyszłości. Jak to robił? W jaki sposób Conrad, jak ujął to swego czasu karaibski pisarz V.S. Naipaul, „był wszędzie przede mną”? Jak zdołał przed stu laty „rozmyślać nad mym światem, światem, który dziś rozpoznaję”? Gdybym mogła to zrozumieć, dowiedziałabym się czegoś o jego czasach – ale także o moich własnych.
ze wstępu, tłumaczenie Krzysztof Cieślik, Maciej Miłkowski
Na samym początku szczere wyznanie – Conrad nigdy nie był mi szczególnie bliski. W mojej głowie był autorem lektur, które przeczytałam, owszem, ale które nie zostawiły we mnie trwałego śladu. Mówię o tym dlatego, że powyższa książka zmieniła zupełnie moje myślenie. Wiedziałam, że będę chciała jej patronować z całego serca – bo książki, które zmieniają myślenie są dobre! Joseph Conrad stał się dla mnie nagle bardzo fascynującą postacią, wróciłam do jego książek i odkryłam go na nowo. Wszystko za sprawą Mai Jasanoff.
Zanim napiszę kilka słów o książce, chciałabym się zapytać Was, jak podchodzicie do biografii pisarzy i czy je w ogóle czytacie? Ja lubię, bo one zawsze pokazują prawdziwego człowieka i jego życie, ze wszystkimi wzlotami i upadkami. Możemy obserwować proces stawania się pisarzem, jak życie staje się literaturą i jak literatura wpływa na życie. Czy to nie jest fascynujące?
Maya Jasanoff zrobiła coś, o czym pewnie marzy każdy czytelnik – ruszyła śladami swojego ulubionego autora. Jest historyczką, więc nie była to podróż typowo turystyczna – Maya połączyła narrację biograficzną, historyczną i literacką, opowiadając nam o życiu Conrada i pokazując jednocześnie jak kiedyś wpłynęło na dziś i czym dziś różni się od kiedyś (i czy w ogóle się różni). Warstwa podstawowa tekstu to oczywiście biografia Konrada Korzeniowskiego, przedstawiona w całkiem tradycyjnej, chronologicznej narracji. Piszę całkiem tradycyjnej, bo czasami Conrad z bohatera opowieści zamienia się jedynie w tło. To wspaniałe spojrzenie historyka, które pozwala śledzić losy jednostki, a jednocześnie dostrzegać wielką historię i to, jak te dwie rzeczy przenikają się wzajemnie. Conrad żył na przełomie XIX i XX wieku, był świadkiem zmian, jakie w świecie zachodziły, niektóre obserwował z daleka, niektórych zaznał na własnej skórze. Jego biografia, tak skomplikowana, to wspaniały materiał, by na jego podstawie opowiadać o świecie.
Sprawić, za pomocą pisanego słowa, byście słyszeli, byście poczuli, a nade wszystko, byście zobaczyli.
przedmowa z “Murzyn z załogi Narcyza”
Urodzony na dzisiejszej Ukrainie, w polskiej rodzinie, w wieku szesnastu lat wyjeżdża z domu, by zostać marynarzem. Nie wiedzący czego chce tak naprawdę, targany negatywnymi emocjami, z próbą samobójczą na koncie. Konrad przez większość swojego życia jawi się mi się jako smutny, rozdarty człowiek, który wiecznie od czegoś uciekał. Stąd morze, dalekie rejsy, ciągłe poszukiwanie czegoś więcej. Może wszyscy wielcy pisarze powinni być nadwrażliwi? Conrad z pewnością taki był – cudzoziemiec, wszędzie obcy, nie mający szczęścia. Dopiero od czterdziestki zaczyna być spokojniej – wydaje pierwszą powieść, żeni się, zaczyna układać w sobie to, co widział i przeżył do tej pory. Conrad pisarz stoi w sprzeczności z Conradem marynarzem – albo odwrotnie. Myślę, że w tym tkwi magia jego tekstów. Spotkały się w nim dwa światy – wrażliwości, delikatności, duszy artystycznej i literackiej, i ten drugi – mocny, brutalny, prawdziwy, męski świat, w którym trzeba było walczyć o przetrwanie i nie sposób było uciec od rzeczy, których nie chciało się widzieć.
Lekturę książki ustawia nam doskonały wstęp autorki, która wyjaśnia swoje fascynacje. Jej zainteresowania stają się naszymi i podczas czytania, podążamy razem z jej tokiem myślenia. Poznajemy Conrada w każdym aspekcie jego życia, ale co więcej – wiemy dlaczego taki jest, co go ukształtowało. Wiemy też, dlaczego pisał takie powieści, dlaczego pochylał się nad tymi konkretnymi problemami, przypominamy sobie (albo dowiadujemy się), jak odczytywać jego teksty i odszyfrowywać postacie. W przypadku Conrada literatura jest wyjątkowo mocnym odbiciem rzeczywistości autora, bo wynika jego bezpośrednich doświadczeń.
Jednocześnie autorka zastanawia się, jak to możliwe, by książki Conrada dzisiaj był aktualne, skoro pisał je sto lat temu. Lubimy myśleć, że nasze dzisiejsze życie różni się od tego, co było kiedyś. I owszem, różni się, ale są to różnice niewiele znaczące. Możemy gdzieś dolecieć w 10 godzin, zamiast płynąć na statku miesiąc. Mamy telefony komórkowe, komunikację satelitarną i świadomość równości ras (przynajmniej większość). Żyjemy w świecie globalnym, który choć nowocześniejszy, w swoich podstawach ciągle jest taki sam. Bo wszystko opiera się o człowieka, a ten, niezależnie od epoki i czasów, w jakich żyje, ciągle będzie popełniał te same błędy, ciągle będzie miał te same słabości.
Jestem pod ogromnym wrażeniem pracy Mai Jasanoff. Odczarowała zupełnie postać Conrada. Nie jest to szczegółowa biografia, która bada każdy najmniejszy aspekt życia bohatera. To bardziej wspólna podróż, z przystankami w miejscach szczególnie ważnych. Oczywiście dowiemy się z niej wszystkich najważniejszych rzeczy o Conradzie i jego twórczości, ale tak jak napisałam wcześniej, Conrad czasami staje się pretekstem do opowiedzenia historii o świecie i człowieku. Za to chyba cenię tę książkę najbardziej.
Po tej lekturze Conrad w mojej głowie pozostanie jako niespokojny marynarz, trochę buntownik, trochę łamaga, ale przede wszystkim jako człowiek, który próbował znaleźć przez całe swoje życie miejsce dla siebie. Warto go poznać.
♦
Już kiedy zobaczyłam ją w zapowiedziach, to się nią zainteresowałam. A zdanie z twojej recenzji: ” To bardziej wspólna podróż, z przystankami w miejscach szczególnie ważnych” absolutnie mnie oczarowało!
To ja jeszcze napiszę tutaj dodatkowy komentarz (oprócz Instagrama). Aktualnie jestem prawie w trakcie przeprowadzki do usa, która w sumie będzie polegać ma spakowaniu dwóch walizek rejestrowanych do samolotu i tyle, więc mywle, że ta książka idealnie wpasuje się w moją sytuację. Jeżeli uda się mnie wylosować w rozdaniu będę bardzo zadowolona, ale na bank ta książka trafi w moje ręce. Ostatni raz biografie przeczytałam na początku roku i myślę, że przeczytanie kolejnej na jego koniec byłoby super klamrą. Poza tym, po Twojej recenzji nie chce się niczego, jak tylko dorwać się do tej książki
Napisze tutaj skoro mozna w dwoch miejscach, bo ksiazka wydaje mi sie byc wspaniala. Czytam biografie bo czesto potrafia odczarowac lub pokazac zupelnie inne oblicze od tego ktore siedzi nam w glowie.
Conrad pisal po angielsku, potrafil sfrustrowany spedzic kilka dnia nad jednym zdaniem czy akapitem… moze stad jego opowiadania sa tak ponadczasowe?
Na studiach mialam bardzo duzo zajec poswieconych wlasnie nie tyle temu co pisal a jak pisal i jak to wspaniale potrafila przetlumaczyc na polski jego kuzynka, jedne z zajec ktore bede zawsze pamietala 🙂
Świetny tekst, zachęcasz do przeczytania tej biografii. Jeszcze nigdy nie czytałam biografii pisarza, muzyków, himalaistów owszem, ale pisarza nie przypominam sobie. Ale “Lord Jim” Conrada kręcił mnie najbardziej ze wszystkich lektur szkolnych. Byłoby super poznać autora lepiej niż dotąd. 😉
Gdy przeczytałam, że znasz go z lektur szkolnych podeszłam do tego sceptycznie, bo sama jakoś specjalnie nie lubię ich czytać, chociaż niektóre z nich są ciekawe. Biografie natomiast są interesujące, bo mogą pokazać nam inną stronę człowieka, której nie znamy. Ciekawy wpis zachęca do przeczytania tej książki. 🙂
Kolejny już post/wpis/informacja/recenzja na temat tego jak bardzo ta książka zmieniła czyjeś postrzeganie Josepha Conrada. Chociaż instagramowe zdjęcia i okładki książki zazwyczaj zachęcają, to przyjemnie jednak dowiedzieć się nieco więcej o samej zawartości, skoro okładka już skusiła 😉
Chociaż nigdy nie był mi szczególnie bliskim pisarzem, a lektury licealne czytałam już…. dosyć dawno 😉 to jednak zawsze wydawały mi się jednymi z ciekawszych, z największym potencjałem. Do tej pory jedyny pisarz jakiego biografię z własnej nieprzymuszonej woli a wręcz z ciekawości przeczytałam to Lovecraft.
Ksiązka wydaje sie być tym ciekawsza, że jak sama mówisz fakty prezentowane są nie tylko z perspektywy literackiej ale także, a może przede wszystkim – historycznej, pozwalając tym samym trochę łatwiej umiejscowić twórcę w otaczającym go świecie, a nie tylko w jego własnej bibliografii.
Ładnie powiedziane /napisane/. Może w końcu przekonam się do Conrada, bo do tej pory, przyznaję, różnie było /czytaj: nie lubię, a wstydzę się przyznać/. “Mayflower” wyd. Poznańskiego był bardzo dobry. Mam nadzieję, że to prawo serii :-)). Pozdrowienia
Poluję właśnie na tę pozycję. Główną przyczyną stał się “Dżozef” Jakuba Małeckiego, książka którą bardzo! chcę przeczytać. No, ale jak zabrać się do książki jeśli o samym Conradzie wie się niewiele, a jedyną nieprzeczytaną lekturą w średniej szkole było “Jądro ciemności”…
[…] na koniec zestaw patronacki – rewelacyjna biografia Josepha Conrada, opowieść o Yeti (o tej książce było zdecydowanie za cicho!) i druga część Zapomnianej […]