W. Bernard Carlson ||Tłumaczenie: Jan Szkudliński
O Tesli przeczytałam już kilka książek. O powieści Ostatnie dni mroku Moore’a pisałam na blogu, dawno temu przeczytałam autobiografię Tesli Moje wynalazki oraz jego biografię Nikola Tesla. Władca piorunów. Całkiem niedawno z kolei przesłuchałam na storytel Nikola Tesla and the electrical future Iwana Rhysa Morusa. I dopiero ta ostatnia książka uświadomiła mi w wyraźny sposób, że tak naprawdę Tesla i Edison prawdopodobnie nigdy się nie spotkali, a ich wyścig w zasadzie nie istniał, był jedynie rozdmuchany przez prasę i przez późniejsze relacje. To było dla mnie duże zaskoczenie, bo gdzieś tam w głowie miałam obraz ich wzajemnych pojedynków. Trzeba przyznać, że to bardzo chwytliwe – choć nie mające wiele wspólnego z prawdą.
Wydaje mi się, że historię Tesli znam i że raczej nic mnie już nie zaskoczy. Ale na każdą książkę o nim rzucam się z wielką radością, zostawiając wszystkie książki które właśnie czytałam. Nikola Tesla to taka postać, którą podziwiam i bardzo lubię. Najbardziej podoba mi się jednak to, że to nie jest postać, którą można postawić na piedestale – i dzięki temu lubię ją jeszcze bardziej. Lektura książki W. Bernarda Carlsona była wielką przyjemnością, choć miałam momentami wrażenie, że autor chyba nie do końca przepada za opisywaną postacią.
Przypuszczam, że nawet jeśli o Tesli nic nie wiecie, to na pewno słyszeliście to nazwisko. Może kojarzycie, że to po jakimś naukowcu Elon Musk nazwał swój samochód. Może słyszeliście też o wyścigu między Edisonem a Teslą, może znacie historię początków energii elektrycznej. Wtedy zdecydowanie warto tę książkę przeczytać. Ale jeśli słyszycie nazwisko Tesla po raz pierwszy w życiu – też przeczytajcie! Dowiecie się z niej bardzo dużo, poznacie fantastycznych ludzi i poszerzą się wasze perspektywy. Tylko uprzedzam – to nie jest łatwa książka! To nie popowa biografia, którą się czyta lekko i przyjemnie, która ślizga się po tematach i bierze z biografii danego człowieka to, co ciekawe, kontrowersyjne czy chwytliwe. Carlson podszedł do sprawy zupełnie inaczej. Tesla to wynalazca, tak? Więc trzeba opowiedzieć o nim poprzez jego karierę i jego wynalazki. Świetny pomysł! Gdybym miała wskazać główny trzon tej książki byłoby to właśnie to. Jednocześnie zdaję sobie sprawę z tego, że nie wszystkich to zachwyci, to są bardzo techniczne fragmenty. Wystarczy wspomnieć, że Tesla był autorem prawie 300 patentów, które chroniły jego 125 wynalazków w 26 krajach, głównie rozmaitych urządzeń elektrycznych, wśród nich są silnik elektryczny i prądnica prądu przemiennego, autotransformator, dynamo rowerowe, radio, elektrownia wodna (na wodospadzie Niagara), bateria słoneczna, turbina talerzowa i transformator Tesli (rezonansowa cewka wysokonapięciowa). Nie brzmi zbyt ekscytująco, prawda?
Ale Carlson z tych technicznych fragmentów formuje nam wizerunek Tesli takiego, jaki był. Czyli poświęcony pracy, mający w głowie miejsce jedynie na wielkie idee, a nie prawdziwe życie. Mający świetne pomysły, ale nie umiejący ich zrealizować, bo to było już zbyt przyziemne. Tesla to człowiek z gatunku tych, którzy urodzili się za wcześnie i po prostu mieli pecha, do tego ich geniusz nie pozwalał na dostosowanie się do realiów życia. Wybitne wizje nie były rozumiane (jak to tak? energie na odległość? bez kabli??), a brak fizycznych efektów i czegoś, czego można było dotknąć albo na czym zarobić, likwidował zainteresowanie Teslą. On sam w tym wszystkim wydaje się mega interesującą osobowością – z jednej strony wycofany, nie umiejący sobie poradzić z ludźmi, z drugiej strony bardzo konkretny i zdecydowany, może nawet uparty, ale nie mający szczęścia do ludzi. Tesla miał wizję i twardo dążył do jej zrealizowania, bez względu na wszystko i bez żadnych ustępstw. To nie do końca właściwa postawa, jeśli chce się zarabiać pieniądze i zyskiwać przyjaciół i sponsorów. Ale taki był i nie zamierzał być inny.
Z książki dowiecie się wielu rzeczy o Tesli! O jego pochodzeniu, rodzinie, wykształceniu. Zarysuje się przed wami obraz człowieka, jakim był, ale przede wszystkim poznacie go jednak jako wynalazcę, inżyniera, zapoznacie się z jego wynalazkami i tym, co było dla niego samego najważniejsze – jego pracą. Dla mnie to była fascynująca lektura, bo pełna wyzwań (no nie jestem najściślejszym z umysłów), a po jej skończeniu mam poczucie, że wiem i rozumiem więcej.
Napisałam, że miałam wrażenie jakby autor nie do końca lubił Teslę. Nie wiem, dlaczego odniosłam takie wrażenie – być może z powodu częstego powtarzania przez Carlsona, że nie ma dowodów na to, że Tesla coś wymyślił pierwszy albo nie ma pewności, że Tesla rozumiał jakieś zagadnienie, nawet jeśli jego pomysły były trafne. Tak jakby autor za cel obrał sobie zrzucenie Tesli z piedestału i pokazanie, że może i miał ciekawe pomysły, ale wcale nie był taki genialny. Ale wcale nie uznaję tego za minus książki, wręcz przeciwnie. To było bardzo ciekawe doświadczenie, a do tego ja bardzo lubię, kiedy biografie pisane są o prawdziwych ludziach a nie idealnych bohaterach z przeszłości. Tesla zdecydowanie idealny nie był. Ale był wyjątkowy, był geniuszem i wyprzedzał czasy w których się urodził. Tacy ludzie zdarzają się tylko raz na jakiś czas – warto ich poznawać, czytać o nich i inspirować się nimi.
♦