Zastanawiałam się długo, jaką książkę zaplanować na 20 lipca. Dzisiaj mija dokładnie 50 lat od lądowania na Księżycu i im dłużej myślę, tym bardziej wydaje mi się to niesamowite. Absolutnie nie jestem w stanie wyobrazić sobie lotu w kosmos, przebywania na stacji kosmicznej wiedząc, że od wielkiego wszechświata, w którym zginę w ciągu sekundy oddziela mnie tylko cienka ścianka zbudowana przez człowieka. Jestem ogromnym tchórzem, jeśli chodzi o ten temat, a gdyby to ode mnie zależało uratowanie Ziemi, cóż… byłaby to bardzo krótka historia. Dlatego dla mnie astronauci to naprawdę superbohaterowie!
Mierząc ku gwiazdom jest określana jako najlepsza książka o misji Apollo 11, jaka została napisana. Czy tak jest rzeczywiście, ciężko mi stwierdzić, bo nie mam wielkiego porównania. Z reguły czytałam albo ogólne kosmiczne książki albo biografie astronautów. Ta była pierwszą, która skupiała się konkretnie na jednej misji i opisywała ją całościowo. Mogę jednak napisać, że czytało się ją fantastycznie, mimo znajomości faktów i wydarzeń. Bo to sztuka napisać wciągającą książkę o czymś, co zostało opisane już setki razy. A Donovanowi się to udało! I udało mu się coś jeszcze, coś, co nie zawsze pojawia się w kosmicznych książkach – chyba po raz pierwszy naprawdę zastanowiłam się, co musieli czuć Neil i Buzz. Co czuje i o czym myśli człowiek, który wychodzi na spacer po Księżycu? Co czuje i myśli ten, który zostaje na statku – jest tak blisko, a jednak tak daleko? Przecież to jest tak niewyobrażalnie epickie wydarzenie!
James Donovan opowiedział historię kosmicznego wyścigu bardzo dokładnie i całościowo. Znajdziemy w tej książce wszystko, co wiąże się z tym tematem. Dla osób, które czytały coś wcześniej o lotach kosmicznych, wiele rzeczy nie będzie zaskoczeniem czy nowością. Chodzi bardziej o to, jak coś zostało opisane a nie co dokładnie to było. Donovan naszkicował wielopoziomowe tło – historyczne i amerykańskie, i radzieckie, pisał o operacji Paperclip i przewożeniu niemieckich naukowców, o początkach NASA (a to samo w sobie jest fascynującą historią!), o ludziach, którzy pracowali na ten sukces za kulisami, a o których raczej nie słyszymy i których nie znamy. Dokładnie oddał skalę tego przedsięwzięcia – widać w tekście, jak wielkie to było wydarzenie, ile osób na nie pracowało i jak wiele znaczyło. Opisał też dokładnie dni przed lotem, sam lot i jak wyglądało lądowanie. Czytając tekst Donovana często łapałam się na tym, że się denerwuję, czy im się uda, przeżywałam, jakbym nie wiedziała, jak to się skończy. Momentami miałam wrażenie, że poznałam na nowo tę trójkę, choć wydawało mi się, że wiem o nich już wszystko. To tylko pokazuje, jak świetnie jest to napisane (i przetłumaczone przez Grzegorza Siwka) i w jakim stopniu autor oddał atmosferę tamtych wydarzeń.
To, na co zwróciłam uwagę, a co nie wpadło mi do głowy przy innych książkach, to fakt zmiany podejścia ludzi do lotów kosmicznych. Na początku był strach i niedowierzanie, potem fascynacja, entuzjazm i ekscytacja, a potem… znudzenie. To była dla mnie nowość! Jak to? Znudzenie? I kiedy się nad tym zastanowiłam, faktycznie nabrało to sensu. Przecież ludzie bardzo szybko przyzwyczajają się do sytuacji i krótko celebrują nowości. Latamy w kosmos? Super, a co dzisiaj na obiad? Dopiero ta książka otworzyła mi na to oczy i tym bardziej cieszę się, że dzisiaj, pięćdziesiąt lat po opisywanych wydarzeniach potrafimy je docenić i tak się z nich cieszyć!
Bardzo gorąco polecam ją każdemu, kto chce się dowiedzieć, co dokładnie wydarzyło się w 1969 roku i dlaczego. A przede wszystkim polecam ją tym, którzy chcą poczuć atmosferę tamtych dni – i na Ziemi, i na Księżycu. Warto podkreślić również, że książka ma imponującą bibliografię, a po każdym rozdziale czekają na nas przypisy. Siłą rzeczy więc może stać się inspiracją do dalszych lektur. To książka doskonale napisana, ale wymagająca, pełna szczegółów, które będą ważne dla naprawdę zainteresowanego czytelnika. To właśnie one tworzą klimat tej opowieści – to zdecydowanie jedna z lepszych kosmicznych książek, jakie czytałam.
♦