Kolejnym kosmicznym tytułem w ramach lipcowej akcji jest książka Marka Oramusa Wszechświat jako nadmiar. Bardzo się cieszę, że ją poznałam i że w ogóle została napisana, bo doskonale pokazuje, że nie trzeba mieć oficjalnego wykształcenia z danego tematu, by o nim pisać. Wielu wybitnych naukowców absolutnie nie nadaje się na popularyzatorów nauki, nie posiada umiejętności lekkiego pisania czy jasnego tłumaczenia trudnych spraw. Działa to też w drugą stronę, czego przykładem właśnie jest Marek Oramus. Sam siebie określa amatorem, fascynatem kosmicznych tematów, który chce się podzielić swoją wiedzą i przemyśleniami. Ma to swoje plusy, bo jako amator, nie naukowiec może swobodnie poruszać tematy, które naukowcy zazwyczaj omijają.
Z tego powodu Wszechświat jako nadmiar czyta się rewelacyjnie. To zbiór artykułów, których nie trzeba czytać po kolei ani wszystkich naraz. Można swobodnie do nich wracać, zostawiać sobie przestrzeń do przemyśleń. Autor miesza wiedzę naukową z popkulturą, fakty z przewidywaniami przyszłości, rzeczy trudne z tymi łatwiejszymi w taki sposób, że te pierwsze też stają się zrozumiałe. Nagle kosmos nie jest czymś odległym, niezrozumiałym, czymś, co właściwie nas na co dzień nie dotyczy. Nie, Marek Oramus sprawia, że zaczynamy dostrzegać kosmos wszędzie, to, że dotyczy nas bardziej, niż moglibyśmy przypuszczać i nie chodzi tylko o odwieczne pytanie, czy istnieją kosmici.
Jakie tematy znajdziemy w książce? Bardzo różne i to jest jej wielka zaleta. Marek Oramus pisze między innymi o: historii zdobywania Księżyca, energii atomowej, Księżycu w literaturze, teoriach spiskowych, podróżach kosmicznych, kometach, lotach na Marsa, innych planetach, na jakich moglibyśmy mieszkać, wieloświatach, czarnych dziurach, naukowych wariatach i dziwnych teoriach, geniuszach i wybitnych naukowcach, którzy zmienili oblicza nauki, Bogu, sensie Wszechświata, przepowiedniach końca świata i technologiach, które mogą się zwrócić przeciwko nam, anomaliach klimatycznych, których przecież doświadczamy na własnej skórze. Znalazło się nawet miejsce, by napisać o modzie kosmicznej, analizować filmy katastroficzne pod względem prawdopodobieństwa i pozastanawiać się, jak będzie wyglądało życie człowieka w przyszłości.
Myślę, że to doskonała lektura dla tych, którzy chcą coś kosmicznego poczytać, ale niekoniecznie od razu chcą zdobywać zaawansowaną wiedzę. Marek Oramus bardzo sprawnie porusza się w kosmicznych tematach. Widać, że się na tym zna i dużo o tym wie, a jego wiedza pozwala mu przeskakiwać z tematu na temat bez poczucia chaosu, robić ciekawe połączenia i dostrzegać powiązania między różnymi elementami. Swoje teksty uzupełnia dwiema rozmowami – z astrofizykiem i zaskakująco z Erichem von Dänikenem. Zaskakująco, bo od teorii Dänikena naukowcy się kategorycznie odcinają. Na początku byłam zdziwiona, ale potem pomyślałam, że to dobrze świadczy o autorze, bo chce czytelnikowi zaprezentować różne punkty widzenia.
To idealna książka do rozpoczęcia kosmicznej przygody, bo łączy w sobie naukę i rozważania zwykłych ludzi. Każdy kiedyś się zastanawiał, jak to jest z tymi kosmitami, czy jesteśmy sami we Wszechświecie, czy możliwe jest istnienie innych światów i podróże w czasie, dlaczego nie wróciliśmy na Księżyc i ile prawdy jest w filmach katastroficznych. Autor nie odpowie na te pytania, ale będzie się zastanawiał razem z nami, co w wykonaniu osoby posiadającej wiedzę jest zawsze bardzo wartościowe. Całość rozważań kończy ostrymi słowami o głupocie ludzkiej. Wyobrażam sobie, że znajdą się osoby, które będą urażone, że ktoś nazywa je dwunogimi durniami, ale ja biorę to na klatę, bo przecież tak jest. Jesteśmy odpowiedzialni za stan planety i choć nie jesteśmy w stanie zatrzymać czy zmienić sił działających we Wszechświecie, jesteśmy w stanie zadbać o naszą planetę. Myślę, że po lekturze tej książki czytelnik poczuje się choć trochę bardziej odpowiedzialny.
Jedyną rzeczą, która mi przeszkadzała jest kilkukrotna wzmianka autora, że anglojęzyczna popularyzacja nauki ma podłoże finansowe, że naukowcy piszę książki dla kasy. Nawet jeśli, to co? Przecież to nie ma znaczenia, jaka motywacja nimi kierowała, wiedza w nich zawarta nie staje się gorsza przez to, że autor dostał wynagrodzenie. Oramus pisze, że Hawking napisał Krótką historię czasu dla pieniędzy. Ponownie – nawet jeśli, to co z tego? Ma rację natomiast w tym, że zwraca uwagę na brak polskich popularnonaukowych książek, a przynajmniej ich sporo mniejszej ilości niż zagranicznych. Może i u nas trzeba by zachęcić jakoś naukowców do dzielenia się swoją wiedzą?
Więc jeśli najdzie Was ochota na kosmiczne tematy, sięgnijcie po tę książkę i pozastanawiajcie się z autorem na różnymi tematami. Myślenie o przyszłości w bardzo ciekawy sposób wpływa na teraźniejszość, a rozszerzanie swojej wiedzy to najlepsza rzecz, jaką możemy zrobić.
♦
Wpis powstał we współpracy z