Czas na opowieść o pierwszym kryminale na blogu w 2022 roku. Czuję, że pod względem kryminalnych opowieści ten rok będzie świetny, a debiut Anny Górnej tylko mnie w tym utwierdza. Z reguły boję się polskich debiutów powieściowych, nigdy też nie podejmuję się czytania książek przed wydaniem i wyrażania własnego zdania. Może i jestem świadomą czytelniczką i mogę powiedzieć, czy coś mi się podoba czy nie, ale wydaje mi się, że w takim procesie potrzebne jest coś jeszcze. W każdym razie książka Anny Górnej trafiła do mnie już z pochwałami, a jak przeczytałam, że głównym bohaterem jest polski policjant mieszkający w Szwajcarii, wiedziałam, że będę czytać.
Kiedy piszę o kryminałach bardzo często powtarzam, że szukam świeżości. Nie jest o nią łatwo, bo umówmy się, że gatunek kryminału jest pełen ustalonych konwencji i schematów, które po prostu muszą wystąpić i które powtarzają się od setek, setek książek. Czy w takiej sytuacji można w ogóle wymyślić jeszcze coś nowego? Okazuje się, że tak, ale jeszcze ciekawszym spostrzeżeniem będzie to, że wcale nie trzeba wymyślać nic nowego. Wystarczy wziąć wszystkie znane i wykorzystywane elementy i tak je poukładać, żeby ułożyły się w nową historię. To właśnie mnie przyciągnęło do książki Anny Górnej. Bo historia jest jednocześnie znana i standardowa, ale też z nowym elementem, który nadaje jej całkiem inne oblicze. Ale im dłużej o tym myślę, to nawet w tych standardowych elementach zaczynam dostrzegać pewne odchylenia od normy. I może to wszystko naraz powoduje, że Krainę złotych kłamstw czyta się świetnie, a do bohatera ze strony na stronę przywiązujemy się coraz bardziej.
Głównym bohaterem jest Piotr Sauer, policjant – zaczyna się bardzo typowo, prawda? Ale już za chwilę dowiadujemy się, że Piotr mieszka z rodziną teraz w Szwajcarii, bo jego nieumiejętność odpuszczania spowodowała zagrożenie dla całej rodziny i musieli wyjechać z Polski. Dalej jest jeszcze lepiej – Sauer pracuje jako szef działu bezpieczeństwa, zostaje wciągnięty w sprawę kryminalną, której jego policyjny charakter nie pozwala zignorować, odrzucić czy z niej zrezygnować. To przynosi konsekwencje, z którymi Piotr będzie się musiał zmierzyć. Ale nie będzie sam – autorka dorzuciła mu świetną, kobiecą bohaterkę, która będzie go wspierać i mu pomagać. I powiem szczerze, że to właśnie Mia spodobała mi się najbardziej i mam wielką nadzieję, że ten debiut to początek całej serii. Wspaniale byłoby czytać o dalszych przygodach tej dwójki! Do tego bardzo podoba mi się przemiana głównego bohatera – poznajemy Piotra jako byłego policjanta, ale w trakcie sprawy zaczyna przeobrażać się w prywatnego detektywa. Mamy więc coś z klasycznego kryminału, w którym głównym bohaterem jest policjant/detektyw i mamy też elegancki sposób na ominięcie ograniczeń, które się z tym wiążą. I co więcej – mamy właśnie ten powiew świeżości i czegoś innego. A efekt końcowy jest świetny!
Kraina złotych kłamstw to książka, która ma ponad 600 stron. Rzadko trafiają się tak długie kryminały, a jeszcze rzadziej takie, po przeczytaniu których czytelnik nie pomyśli, że jedną trzecią można by swobodnie wyciąć. Tutaj tak nie pomyślicie, chociaż trzeba mieć na uwadze, że tło wydarzeń autorka rozbudowała bardzo dokładnie i szeroko. Jest wiele postaci, jest kilka planów i kilka warstw. Teraźniejsze życie głównego bohatera, życie głównej bohaterki, przeszłość Piotra Sauera, jego relacje z rodziną, Piotr w pracy, sprawa kryminalna, szwajcarskie społeczeństwo – i to tylko kilka z elementów, które w książce znajdziemy. Wszystkie się ze sobą mieszają i przeplatają, tworząc spójną, choć bardzo wielowarstwową opowieść. Niecierpliwi czytelnicy, tacy, którzy pragną jak najszybciej pościgów, strzelanin i spektakularnych akcji mogą czuć się rozczarowani na początku. Czytając Krainę miałam poczucie, że czytam dobrą powieść detektywistyczną – wiecie, taką, w której trzeba znaleźć wskazówki, potem za nimi podążyć, ułożyć wszystkie puzzle w jeden obrazek, rozwiązać sprawę. Ale przy tym zawsze znajdzie się czas na herbatę i dyskusję. Doskonałą równowagą dla szerokiego tła jest dynamika postaci i relacje między nimi. Autorka fantastycznie to sobie wymyśliła – wszystko się zgadza, wszystko do siebie pasuje, główny bohater budzi wiele emocji, tak samo jak Mia, dziewczyna, która mu pomaga. Chcemy ich poznać, chcemy wiedzieć o nich więcej i chcemy wiedzieć, co się z nimi będzie działo jak skończymy czytać książkę. A to jest chyba największy komplement dla autora, prawda?
Do tego, co również ważne, sama sprawa kryminalna jest bardzo ciekawie skonstruowana. Oryginalnie, bez zbędnych ozdobników i nie wiadomo czego – to rzetelnie zbudowana historia, przemyślana od początku do końca. Trudno domyślić się rozwiązania, co w kryminałach jest zawsze wielkim plusem. Wydaje mi się też, że ta książka może być doskonałym pomostem łączącym kryminał polski i kryminałem zagranicznym dla tych wszystkich, którzy uważają, że nie ma dobrych polskich kryminałów. Są i warto się o tym przekonać na własnej czytelniczej skórze. Bardzo polecam!
♦
Bardzo lubię kryminały i szukam takich, które wcisną mnie w fotel/łóżko/cokolwiek 😉 i sprawią, że będę na jednym wydechu przewracać strony by znaleźć rozwiązanie zagadki! Szukam czegoś, co będzie lekko się czytało ale będzie sprawiało, że coś delikatnie uniesie moje włoski na karku.
Ładny wpis. Marzeniem każdego autora chyba (być może jednym z wielu, cóż), jest na pewno taka recenzja.
Diano 🙂