Tu nie ma nic Krystiana Janika jest książką od której nie można się oderwać, książką, która wciąga czytelnika i nie zostawia w ogóle przestrzeni na swobodnie oddychanie. Od pierwszego słowa do ostatniego jest przepełniona beznadziejnością – taką, z którą nic się nie da zrobić. W dzisiejszych czasach jesteśmy karmieni hasłami, że jeśli się czegoś wystarczająco chce, to można wszystko. Że wystarczy się tylko postarać, ciężko pracować, a na pewno osiągniemy sukces. Nieważne, gdzie się urodziliśmy, z jakiej rodzimy pochodzimy, ile mamy pieniędzy, jakie wsparcie (albo jego brak) od najbliższych – jeśli tylko będziemy bardzo chcieli i ciężko pracowali – świat będzie stał przed nami otworem.
I może czasami to jest prawda. Ale najczęściej wcale nie. Jesteśmy uwarunkowani mnóstwem rzeczy – swoim urodzeniem, domem, w jakim się wychowujemy, rodzicami, tym, co nam dają, a co odbierają, znajomymi. Możemy chcieć albo marzyć o lepszym, innym życiu, ale ono nigdy się nie wydarzy. I Janik zabiera nas właśnie do takiego świata. I to jest podróż wstrząsająca, pełna emocji, niezgody i buntu, ale jednocześnie jest w tym akceptacja i zrozumienie. Ja na przykład buntowałam się bardzo. Wiecie, że jestem fanką szczęśliwych zakończeń, a tu już na samej okładce mogę przeczytać, że szczęśliwe zakończenia zdarzają się tylko tam, gdzie nas nie ma. Autor nas uprzedza i mam poczucie, że hamuje przed zbyt wielkim buntem. Bo nie o to tu chodzi – żeby zaprzeczać, żeby walczyć czy szukać rozwiązań. Chodzi bardziej o poznanie innego świata, zrozumienie, że on istnieje i że żyją w nim prawdziwi ludzie.
Ludzie, którzy mieszkają w większych miastach, bardziej odbierają „Tu nie ma nic” jako opowieść tragiczną, brutalną, opowiadającą o alkoholizmie i przemocy domowej. Widzą tam przede wszystkim gorzką historię mocno patologicznej rodziny. Natomiast osoby, które mieszkają w Tarnowie, czy pod Tarnowem, znają tę rzeczywistość i wiedzą, że tego typu wydarzenia faktycznie mogłoby mieć miejsce lub pewnie miały gdzieś miejsce, ale też częściej dostrzegają ironię oraz czarny humor obecny w książce.
fragment wywiadu z autorem, całość do przeczytania TU
Tu nie ma nic to opowieść o małym fikcyjnym miasteczku pod Tarnowem. Odchylice to reprezentacja takich miejsc – w których zwykle się nic nie dzieje, nie bardzo są jakieś perspektywy dla młodych, a jedynym zajęciem większości dorosłych to plotkowanie w wydaniu kobiecym i picie w wydaniu męskim. Ciężko wskazać głównego bohatera, choć narratorów mamy dwóch. Pierwszym jest Jadwiga Gorzałek, która zaczyna swoją opowieść od tego, że sąsiad ją uderzył. I że jak on mógł, bo przecież jak bije mąż czy syn czasami, to normalna sprawa, ale żeby sąsiad? Tak być nie może! Opowiada o swoim życiu z mężem Wiesławem, dla którego najważniejszy jest mundial i parzysta liczba butelek alkoholu w domu. Opowiada o dzieciach – o synu, którego ojciec uczył pić od maleńkości, o wyrodnej córce, która pragnie iść na studia, a pójdzie według matki na zmarnowanie, o drugiej córce, której na szczęście takie głupoty do głowy nie przychodziły. Drugim narratorem jest Jacek, młody chłopak, któremu picie zdecydowanie też nie jest obce. Ich losy przeplatają się w momencie, kiedy koledze Jacka, Wróblowi zaczyna podobać się córka Jadwigi. To wszystko co w zasadzie musicie wiedzieć z tekstu o książce – resztę odkryjecie sami i gwarantuję wam, że będziecie zaskoczeni tym, co Was czeka.
Powieść Janika włącza się w polską literaturę alkoholową (swoją drogą, alkohol w naszej literaturze pojawia się naprawdę często) i robi to w świetny sposób. Mam wrażenie, że łatwo jest napisać tekst krytykujący picie. Łatwo też napisać tekst współczujący, o jacy oni wszyscy biedni, dorzucając do niego ton pełen wyższości, bo przecież autor pisze z innego, lepszego świata. Janik żadnej z tych rzeczy nie zrobił – on po prostu opowiedział nam neutralną historię. Smutną – tak. Przerażającą – być może dla niektórych. Ale też taką, która dla niektórych jest po prostu codziennością, z którą nic się nie da zrobić. I nikt nie może tego oceniać. Historię, w której każdy znajdzie coś dla siebie, coś dla siebie weźmie i coś sobie przemyśli. I choć alkohol odgrywa tam główną rolę i mogłabym napisać tylko o tym, to też nie chciałabym, żeby przysłonił wszystko. Bo są w tej książki elementy śmieszne i komiczne, jest komedia omyłek, są nawet elementy nadprzyrodzone. Jest świetny język, którym posługują się nasi bohaterowie, są pięknie przedstawione i ożywione stereotypy, jest w końcu zwykłe życie, które jest jakie jest.
Bardzo podoba mi się tytuł, zostanie ze mną na pewno na długo! Tu nie ma nic, koniec kropka. I choć można się w tej historii doszukać nadziei, upierać się, że nie wszystko stracone, to raczej jest się na straconej pozycji,. Bo nie ma nadziei dla Jadwigi. Nie mam jej dla Wiesława i nie ma jej tym bardziej dla ich syna Dominika. W Jacku i Wróbli i innych bohaterach też nie widzimy ludzi, którzy coś zmieniają. Nie, ich życie zostanie takie, jakie je poznaliśmy i nic z tym nie można zrobić. Bo tu nie ma nic.
♦
Niedawno zwróciłam uwagę na ten tytuł w zapowiedziach wydawniczych i cieszę się, że napisałaś jego recenzję. Przekonała mnie, że powinnam po tę książkę sięgnąć. Ciekawią mnie bohaterowie, ciekawi ujęcie tematu i zastanawiam się jak całą tę historię odbiorę.