Nie chcesz wiedzieć

Rzadko piszę o powieściach na blogu, to już pewnie wiecie. Jeszcze rzadziej zdarza mi się pisać o kryminałach, ale przynajmniej już teraz mogę powiedzieć, że czytam polskie kryminały! W tym roku naprawdę nadrobiłam sporo książek i sporo tytułów i nawet mam zarys swojej pierwszej dziesiątki. Ale o tym innym razem! Dzisiaj skupiam się na Bartoszu Szczygielskim i jego najnowszej powieści Nie chcesz wiedzieć. Autora na pewno znacie – na blogu też już pisałam o jego książkach, najpierw o debiucie Aorcie, potem o KrwiPrzeczytałam wszystkie jego książki i z całą pewnością mogę napisać jedno – ciągle mnie zaskakuje i nigdy nie wiem, czego się mogę spodziewać. A myślę, że dla kryminału to bardzo duży komplement.

Nie chcesz wiedzieć to to jedna ze świeższych książek, jakie przeczytałam w tym roku. Umówmy się, jak sięgamy po kryminał, to zasadniczo mniej więcej wiemy, co nas czeka. To wspólna umowa zawierana między pisarzem i czytelnikiem – muszą być schematy, muszą być gatunkowe ramy, tematy przewodnie i motywy, bez których żaden kryminał się nie obejdzie. I teraz tak – ja dzielę książki na dwie grupy. Są kryminały, które realizują wszystkie punkty podręcznikowo, a mimo to są doskonałe i świetnie się je czyta. To książki idealne dla tych czytelników, którzy potrzebują stałych elementów w swoim życiu, nie lubią literacko eksperymentować, a w książkach szukają znajomych światów i emocji. I muszę przyznać, że jest coś miłego i uspokajającego w takiej literaturze. Drugą grupę stanowią książki pisane przez autorów, którzy sobie z czytelnikiem pogrywają. Nie mają dla niego litości, ale też sami nie boją się eksperymentować z własnym pisaniem. Wychodzą poza ramy, szukają, naginają zasady, a przez to ciągle zaskakują. 

I chociaż ciągle czekam, aż Bartosz Szczygielski stworzy takiego bohatera, w którym się zakocham totalnie, to jego najnowsza książka była bardzo przyjemnym powiewem świeżości. I mogę napisać coś, co bardzo rzadko piszę – nie pamiętam, żebym czytała podobną książkę wcześniej.

O fabule jak zawsze niewiele wam napiszę, bo to zdecydowanie jedna z takich książek, którą trzeba odkrywać samemu. Z opisu dowiecie się, że główną bohaterką jest Agata, wróżka, która przewidziała swoją śmierć. I która musi odkryć tajemnicę z przeszłości – wtedy dopiero odzyska odpowiedzi na swoje ciągle mnożące się pytania. Jest policja, jest morderca, ale to wszystko, mimo że kluczowe dla fabuły, znajduje się na dalszym planie. Cóż, ja mogę tylko powiedzieć, żebyście nie wierzyli tak do końca we wszystko, co przeczytacie… Bardzo podoba mi się obsadzenie wróżki w roli głównej – automatycznie książka nabiera czegoś nieokreślonego, nadprzyrodzonego, czegoś innego. W końcu nie mamy do czynienia z bardzo rozsądnym panem detektywem, który w tropieniu mordercy kieruje się dowodami, a wszystko da się wyjaśnić metodycznym działaniem. Nie, tutaj jest wróżka Agata, kobieta, która zajmuje się przewidywaniem przyszłości, która owszem, jest rozsądna, ale obok dowodów i metodyki, wierzy również w energię i w to, że karty mogą pokazywać czyjeś życie. To kobieta, która została nagle wyrwana ze swojego życia i wrzucona w całkowicie inne, w którym musi sobie poradzić. A łatwo nie jest!

Więc jeśli macie ochotę na świetną literacką przygodę, wcale nie tak oczywistą jak mogłoby się wydawać na początku – to czytajcie. Kojarzycie te momenty, kiedy mówi się, że nic nie jest takie, jakie się wydaje, a czytelnik pozostaje w niewiedzy do samego końca? Często to wyolbrzymione zdania, ale w przypadku tej historii mają sens. Medal dla tego czytelnika, który będzie w stanie wpaść na zakończenie sprawy przed przeczytaniem go w książce!