Peter May to bardzo uznany i często nagradzany pisarz. Napisał ponad dwadzieścia powieści, ale my w Polsce znamy go na razie jedynie z Trylogii Lewis i o niej chciałam Wam dzisiaj opowiedzieć.
“Czarny dom” to pierwszy tom trylogii. Poznajemy w nim bohaterów, którzy będą nam towarzyszyć w całej trzy częściowej opowieści. Fin Macleod jest policjantem w Edynburgu, ale pochodzi z wyspy Lewis. Z wyspy, która żyje swoim rytmem, swoim czasem, na którą miał olbrzymi wpływ kościół i historia. Ludzie stanowią surową, zamkniętą społeczność, która rządzi się własnymi prawami. Fina wraca na wyspę, aby poprowadzić śledztwo w sprawie brutalnego morderstwa. Nie jest to łatwe z kilku powodów. Fin na każdym kroku musi udowadniać, że jest “swój”, ale co ważniejsze, okazuje się, że wspomnienia z dzieciństwa powracają, wszystkie tłumione emocje znajdują ujście. Fin musi odnaleźć się w nowej sytuacji i odpowiedzieć sobie na kilka nigdy nie zadanych pytań.
Druga część trylogii nosi tytuł “Człowiek z wyspy Lewis”. Dowiadujemy się z niej, że Fin porzucił pracę w policji i osiadł na wyspie. Ale nie dane jest mu wieść spokojnego życia – podczas wykopywania torfu zostaje odkryte ciało mężczyzny. Fin musi włączyć się w sprawę, bo próbki DNA wskazują, że zamordowany był spokrewniony z ojcem Marsaili, największej miłości Fina. Ojciec Marsaili cierpi na demencję, jego wypowiedzi są niejasne, ale Fin wiedziony przeczuciem, rozpoczyna własne, prywatne śledztwo.
Ostatnia część “Jezioro tajemnic” to powrót do lat młodości Fina, jego pracy dla zespołu Solas i przyjaźni z jego członkami. Gdy pewnej nocy znika jezioro, na jego dnie zostaje odnaleziony samolot z ciałem Roddy’ego, lidera zespołu. To zapoczątkuje cały ciąg wydarzeń, które będą prowadziły do ostatecznej konfrontacji.
Jak zawsze o fabule piszę lakonicznie, nie chcąc Wam zdradzić za wiele. A zresztą w tym przypadku ważniejsze jest i tak co innego. Te trzy książki Petera May’a najczęściej są określane jako kryminały. Ja bym je nazwała bardziej powieścią psychologiczno – obyczajową z wątkiem kryminalnym. Trup jest, śledztwo jest, wszystko się zgadza. Ale są to bardziej preteksty do tego, żeby przedstawić nam dwóch głównych bohaterów. Jednym z nich jest oczywiście Fin. Jest to postać bardzo dobrze wymyślona, od początku do końca. Skomplikowana, z rozterkami, niosąca w sobie ciężar przeszłości i trudnego dzieciństwa. Fin wzbudza w nas pozytywne odczucia, rozumiemy go, współczujemy mu i chcemy dla niego jak najlepiej.
Ale drugim głównym bohaterem, dla mnie ciekawszym i ważniejszym, jest sama wyspa. Wyspa jako samodzielny byt, w którym wszystko co istnieje (wyspa, jej historia, mieszkańcy) stapia się w jedno i nierozerwalnie łączy się ze sobą. Peter May mistrzowsko namalował nam pejzaż wyspiarskiej Szkocji z jej przepięknymi krajobrazami, wyjątkową historią, specyfiką ludzi tam mieszkających, ale również wyspiarskiego życia, które jest trudne, surowe, wymagające poświęceń i zamknięte.
Ta Szkocja istnieje, i to jest właśnie najlepsze w tych książkach. Peter May umieścił akcję na Hebrydach Zewnętrznych, głównie na wyspie Lewis, ale pojawiają się tam również inne wyspy i okolice. Gdy porównamy mapę Hebryd z zaznaczonymi ważnymi miejscami akcji w powieści umieszczoną w trzecim tomie z mapą w google zobaczymy, że wszystkie miejsca, wyspy, zatoki, plaże istnieją naprawdę. Idąc dalej i sprawdzając historię, odkrywamy, że świat, w którym żyją bohaterowie książki jest również prawdziwy. Dzisiaj wciąż grupa ludzi z wyspy Lewis ma prawo polować na gugę (to gaelickie określenie ptaka z rodziny głuptaków), mimo że gatunek jest chroniony. Katastrofa statku Iolaire to również prawdziwa historia. Tytuł pierwszej powieści “Czarny dom” został zaczerpnięty z tradycji – domy w Szkocji budowano początkowo bez kominów, więc dym unosił się w całym pomieszczeniu i przechodził przez dach. Stąd wzięła się nazwa “czarny dom”.
Peterowi May’owi udało się połączyć opowieść fabularną z opowieścią praktycznie reportażową. Wziął świat zastany i włożył w niego swoich bohaterów, zdając sobie sprawę, że nie ma potrzeby zmieniać w nim nic, bo sam w sobie jest tak literacki, jak tylko świat rzeczywisty może być. Zabieg podwójnej narracji zastosowany przez Autora powala nam zagłębiać się w te dwa światy jednocześnie, w ich przeszłość i teraźniejszość. Poznajemy je z różnych perspektyw, jednocześnie obserwując, jak ludzie na takiej wyspie są ze sobą powiązani i że narodziny na wyspie naznaczają ich na całe życie.
Trylogia Lewis jest bardzo klimatyczna, nastrojowa. Przenosi nas w inne miejsce, a to właśnie robią przecież dobre książki. Dla tych, którzy zapragnęli po lekturze zobaczyć na własne oczy te piękne miejsca, polecam album wydany przez Autora wspólnie z fotografem Davidem Wilsonem. Z przyjemnością postawiłabym go u siebie na półce.
Bardzo lubię tę trylogię, podoba mi się, jak May wplótł w nią kulturę tych wysp. Pierwszy tom był świetny, pozostałe troszkę mniej mi się podobały, ale ciągle jest to całkiem przyjemna lektura – jeśli można tak powiedzieć o książkach ze zbrodnią w tle 😉 Chętnie poczytałabym inne książki Maya, może Albatros jeszcze coś wyda.
Ja byłam bardzo zaskoczona tym, że napisał już ponad 20 powieści i że jest tak nagradzanym pisarzem. Też chętnie bym coś jeszcze przeczytałam, choć mam wrażenie, że Trylogia Lewis jest niepowtarzalna dzięki klimatycznej Szkocji 🙂
Taaak, Szkocja, surowe wyspy, torfowiska… Lubię takie klimaty. To rzeczywiście może być niepowtarzalne.
[…] Szkocją w tle. Tutaj możecie przeczytać o trylogii, jeśli jeszcze jej nie znacie – TRYLOGIA, a tutaj możecie zajrzeć, jeśli interesuje was podróż śladami książek May’a – […]
[…] oko w oko z podejrzaną i jest przekonany, że ją zna, choć nigdy wcześniej się nie spotkali. TU możecie przeczytać o Trylogii, która skradła me czytelnicze serce, a TU wywiad z Peterem […]
[…] tam mieszkający, torfowiska, polowania na ptaki Guga – o wszystkim można przeczytać w książkach Maya. Choć to kryminały, to autor bardzo wiernie oddał szkocką […]