Stephen R. Bown || Tłumaczenie Krzysztof Cieślik i Maciej Miłkowski
Prawdopodobnie to robi się już nudne, ale nie mam wyboru – znowu muszę napisać, że kocham książki Wydawnictwa Poznańskiego! Wiecie, że uwielbiam książki o podróżach, podróżnikach, bardziej o tych z epoki odkryć geograficznych niż współczesnych. Fascynuje mnie świat, w którym ludzie nie mieli pojęcia, co znajduje się poza zasięgiem wzroku i ci śmiałkowie, którzy próbowali to zmienić. Ostatnio z przyjemnością przeczytałam kilka takich opowieści z Poznańskiego, a przecież szykują się następne wspaniałe tytuły (Pionierzy!!). Na kolejną książkę Stephena R. Bowna czekałam z wielką niecierpliwością – i kiedy się już doczekałam, połknęłam ją w dwie noce. Nie można się od niej oderwać! Ale zanim o książce, przypomnę jeszcze, że wcześniej pisałam o innej książce Bowna, biografii Amundsena. Na blogu znajdziecie też rozmowę z Bownem – zachęcam do przeczytania, bo jest bardzo ciekawa i można się z niej dowiedzieć dużo fajnych rzeczy.
Wyspa niebieskich lisów to opowieść o potrzebie odkrywania. Bardzo trudno ją ująć w kilka zdań, żeby nie spłaszczyć tej historii, ale zostawię Wam je tutaj jako wskazówkę. Car Rosji, Piotr I chciał zreformować Rosję i wyciągnąć ją z zacofania. Jednym ze sposobów miały być odkrycia geograficzne, stąd organizacja I Wyprawy Kamczackiej, a potem drugiej. W obydwu dowodzenie objął Vitus Bering, w obydwu stał przed kolosalnie trudnym zadaniem. Stephen Bown opowiada nam dzieje tych dwóch wypraw, losy ludzi, którzy wzięli w nich udział, opowiada o Rosji w XVIII wieku, o ówczesnym świecie, podróżowaniu i postrzeganiu rzeczywistości.
Ta ksiązka to, jak przeczytamy na okładce, prawdziwa historia największej, najdłuższej i najdroższej ekspedycji naukowej wszech czasów. W pierwszym odruchu pomyślimy, że ktoś na pewno mocno przesadził. W końcu na okładkach książek wszystko jest naj. Ale nie tym razem – zaczynamy czytać tę książkę spokojnie, ale po każdej kolejnej stronie pojawia się coraz więcej emocji. Bo wiecie, ona doskonale uświadamia kilka rzeczy. Przede wszystko to, jak wyglądały takie wyprawy. Bo my dzisiaj wielkie odkrywcze wyprawy postrzegamy trochę romantycznie, trochę jako przygodę. Zapominamy o tym, że często były to wieloletnie, mordercze wyprawy, na których ludzie umierali, dezerterowali, bo było tak ciężko. Wyprawy, które miały olbrzymi wpływ, niekoniecznie dobry, na wioski i społeczności, w których się pojawiały. Przyzwyczajeni jesteśmy, że podróże trwają krótko, praktycznie wszystko jest dostępne i w zasięgu ręki, a nawet jeśli nie, to szybko znajdziemy miejsce, gdzie jest. Takie zjawisko jak Wielka Ekspedycja Północna (zwana również Drugą Ekspedycją Kamczacką) jest trudne do ogarnięcia dzisiaj. Wyprawa planowana na lata, przenoszenie wielkiego i ciężkiego sprzętu przez tysiące kilometrów, wożenie pianina na grzbiecie konia, zabieranie ze sobą niesamowite ilości niepotrzebnych rzeczy, bo w końcu jest się arystokratą (zestawy porcelany, suknie balowe). Jakby nie dość było trudności z samą organizacją tak ogromnego przedsięwzięcia, musimy pamiętać też, jakiego regionu dotyczyło. Podróżowanie po Syberii nie należy do łatwych i przyjemnych nawet dzisiaj, a kiedy pomyślimy o ludziach z XVIII wieku, którzy przedzierali się śnieg, by spełnić imperialne marzenia swojego cara, pozostaje nam ich tylko podziwiać.
Przez dużą część tej książki kręciłam z niedowierzaniem głową. Nie wiedziałam wiele o wyprawach Beringa, więc wszystko w zasadzie było dla mnie zaskoczeniem. Zasięg tych ekspedycji, ich rozmiar, ilość ludzi, którzy wzięli w tym udział. Opowieść o nich, oprócz tego geograficznego i podróżniczego, ma w sobie też bardzo ciekawy wydźwięk polityczny. Władcom Rosji wydawało się, że ich plany zostaną przez wszystkich wszędzie przyjęte z radością i każdy obywatel rzuci się, by pomagać. Jak można się domyślać – oczywiście tak nie było. Wielkie plany na papierze, pomoc i wsparcie, jakie Bering miał otrzymywać na swojej trasie bardzo często pozostawały tylko na papierze. Naprawdę, szczerze nie mam pojęcia, jak on to wszystko ogarnął.
Wielka Ekspedycja Północna trwała w latach 1733-1743. Najambitniejsza i najlepiej finansowana podróż naukowa w historii. Trwała niemal dziesięć lat, objęła trzy kontynenty, a jej osiągnięcia z zakresu geografii, kartografii i historii naturalnej dorównują rezultatów słynnych wypraw Jamesa Cooka czy transkontynentalnej przeprawy Lewisa i Clarka. Pierwsza Wyprawa Kamczacka odbyła się w 1724 roku i trwała do 1730 roku. Bering ostatnie prawie 20 lat swojego życia poświęcił na realizację celów postawionych kiedyś przez Piotra I, a konsekwentnie podtrzymywanych przez kolejnych władców. To postać, którą nie do końca da się lubić – w ogóle cała historia tych wypraw jest pełna sprzecznych emocji. Stephen Bown doskonale je ujął, do tego opowiedział całkiem skomplikowaną historię w sposób przejrzysty. Zawsze podziwiałam autorów, którzy potrafili z ogromu materiału wyłuskać te najważniejsze rzeczy – i Bown właśnie to umie. Do tego zdaje sobie sprawę z rzeczy być może najważniejszej – że wielką historię tworzą ludzie i to o nich chce opowiadać. Dzięki temu jego książki są żywe, wzbudzają emocje, czyta je się jak najlepsze powieści przygodowe.
Wyspa niebieskich lisów to fantastyczna książka o wyjątkowych czasach i ludziach. Przygoda, na którą warto się wybrać! Czytajcie!
♦