Książka o numerze 35
Arno Karlen opisał historię zarazków, chorób i epidemii. Na wstępie przeczytamy, że ta książka poświęcona jest nowym plagom, przetrwaniu oraz wzajemnemu przystosowywaniu się ludzi i ich mikroskopijnych towarzyszy. Szczególnie interesowały go wielkie epidemie, wielkie zarazy. Czyta się ją całkiem dobrze, aczkolwiek z pewnym niepokojem i czającą się gdzieś chęcią pójścia za chwilę do lekarza, albo chociaż umycia rąk…
To fascynujące, jak mało dzisiaj zastanawiamy się na co dzień na temat zarazków, bakterii i tych miliardów małych żyjątek, które towarzyszą nam wszędzie i zawsze. To zastanawiające, że nie wiemy, że więcej osób zginęło z powodu chorób niż w konfliktach wojennych. Ba, że konflikty wojenne były rozstrzygane przez choroby. Choć z drugiej strony – może to i dobrze? Czy dałoby się normalnie funkcjonować, gdybyśmy na każdym kroku myśleli o zarazkach i bakteriach?
Karlen w bardzo dobry sposób (choć może ciut zbyt stateczny) prowadzi nas przez historię tego, jak mikroby wpływały na rozwój człowieka i jego świata. Poznajemy na przykład sposób, w jaki mikroby wnikają w nasze życie. Dla mnie było to coś zupełnie zaskakującego – z momentem pojawienia się lepszego standardu życia, pojawiają się jednocześnie nowe, zabójcze choroby. A proces jest prosty – komary żyją w koronach drzew i żywią się krwią małp, które na te drzewa wchodzą. Drzewa ścinają robotnicy, którzy budują drogę/osiedle/cokolwiek. Komary spadając na ziemię i nie mając już dostępu do swojego stałego pożywienia, atakują ludzi, przenosząc na nich mikroby od małp. A że ludzie do tej pory nie mieli z nimi styczności – chorują, i to poważnie. Dla mnie to odkrycie – jak bardzo zmiany naszego zachowania, otoczenia, nawet te najbardziej niepozorne, wpływają na całą mikroflorę i mikrofaunę wokół nas. Najczęściej niekorzystnie, bo jak się okazuje, zmiany powodują styczność z czymś nowym, na co nie jesteśmy uodpornieni. Ze strony mikrobów z kolei zostaje zachwiana równowaga, którą miały z dotychczasowym żywicielem. A wiadomo, w sytuacjach braku równowagi, trzeba walczyć o przetrwanie, co mikroby czynią. I w ten sposób powstaje epidemia.
Epidemia – to występowanie choroby na jednym obszarze w dużej, dużej ilości.
Pandemia – to tak jakby epidemia do kwadratu, która występuje już wszędzie, a nie tylko w jednym miejscu
Endemia – choroby zazwyczaj w końcu wchodzą w fazę endemiczną – to znaczy, że łapią równowagę ze swoim żywicielem, występują zachorowania, ale zazwyczaj nie są śmiertelne. I występują w rozsądnej ilości.
Dowiadujemy się jak zmieniały się nasze choroby z powodu zmiany naszej diety, wypalania traw, wycinania lasów, orki. Uświadamiamy sobie, że w naturze nic nie ginie. Jeśli jeden gatunek komarów traci swój dom, na jego miejscu, w nowych warunkach pojawia się drugi, często groszy, przynoszący nowe warunki przetrwania – często dla ludzi śmiertelne. Uświadamiamy sobie, jak zmieniło się nasze otoczenie, kiedy pojawiły się miasta. Jeden przykład, który wywołał u mnie wow – jakie to wszytko logiczne i proste:
Choroby skóry są powodowane przez zarazki, które przenoszą się przez dotknięcie skóry, otarcie itd. W ciepłych krajach wywołują one choroby najczęściej u dzieci (bawią się nago) i mają przebieg dosyć łagodny. Gdy powstały miasta, skończyły się zabawy nago a możliwości zarazków ograniczyły się. Musiały więc znaleźć jakieś inne przyjemne, ciepłe i wilgotne miejsce, gdzie mogłyby przetrwać. Nie trudno zgadnąć jakie to były miejsca – i tym sposobem choroby, które były dziecięce, stają się chorobami dorosłych.

Cudowne jest to poczucie bezpieczeństwa, które rozwinęliśmy we współczesnym świecie. Bezpieczeństwa i pewnego rodzaju nieśmiertelności – przecież jest medycyna, są leki, my bardziej dbamy o higienę, umiemy walczyć z zarazkami – nie ma więc prawa wybuchnąć żadna epidemia. Ten nasz egocentryzm jest wręcz zabawny. Szacuje się, że w czasie II wojny światowej zginęło 72 miliony ludzi. Szacuje się, że dżuma w XIV wieku zabiła 75-200 milionów ludzi. Pandemia grypy hiszpanki zabiła ok. 50 milionów ludzi. Na szczęście te liczby spadają. Bo naprawdę jesteśmy lepiej przygotowani do walki z mikrobami. Ale pamiętajmy, że nie oznacza to wygranej.
Seria Spectrum wydawnictwa Muza zawsze gwarantuje świetną lekturę. Człowiek i mikroby to malutka książeczka, którą się praktycznie połyka. Warto ją przeczytać.
[…] jeszcze przy okazji odsyłam Was do drugiej książki na podobny temat – Człowiek i mikroby, wydanej w świetnej serii Specrum. Wpis powstał jako jeden z pierwszych na blogu, kiedy jeszcze […]
[…] drugiej strony jest książka wydana w 1997 roku w świetnej serii Spectrum Wydawnictwa Muza. O Człowieku i mikorbach Arno Karlena pisałam nawet na blogu dawno temu. Książka Arno Karlena poświęcona jest historii […]