Adam Higginbothom || Tłumaczenie Robert Filipowski
Czarnobyl to miejsce legenda. Miejsce, które jest na liście wszystkich osób, których fascynują opuszczone miejsca. I ja jestem taką osobą. Pobyt w Czarnobylu to było moje marzenie (zaraz po Australii). Zrealizowałam je w 2016 roku – jeśli jesteście ciekawi, jak wyglądam wyjazd i chcecie zobaczyć kilka zdjęć zerknijcie do wpisu o wycieczce do Czarnobyla. Pojechałam na wyjazd zorganizowany, sama bym tego na pewno nie ogarnęła – i to ciągle jedne z bardziej intensywnych przeżyć, jakich w życiu doświadczyłam. Stoisz w lesie, a okazuje się, że to główna droga miasta. Te wszystkie porzucone rzeczy, teraz oczywiście wyeksponowane pod turystów i pod fotograficzne kadry. Krzewy i drzewa wyrastające spod asfaltu. Wielki grobowiec kultury ludzkiej – rzecz w ogóle nie do opisania. A jeśli jeszcze ktoś grał w The Last of Us albo w Fallouta – to pojawia się uczucie bycia w grze. Totalny dysonans – bo wiesz przecież, że nie jesteś, ale kiedy się rozglądasz, to wszystko wygląda jak po apokalipsie. Cieszę się, że zdążyłam odwiedzić Prypeć i Czarnobyl przed serialem HBO. Kiedy ja tam byłam w 2016 roku, już było turystycznie. Wolę sobie nie wyobrażać, co dzieje się teraz. I choć nie chcę być częścią takiej turystki, myślę sobie, że bardzo chętnie bym tam wróciła – bo do takich miejsc można wracać w nieskończoność.
W nieskończoność można też o nich czytać. Bo choć w każdej książce jest teoretycznie to samo, to okazuje się, że można to inaczej ująć, opisać, zwrócić uwagę na coś innego, inaczej zaakcentować, I dla tych różnic czytam kolejne książki o Czarnobylu. Czytam i próbuję sobie wyobrazić, próbuję się wczuć, zrozumieć. Bardziej mnie chyba interesuje wymiar ludzki, niż np. polityczny czy gospodarczy, choć to również jest bardzo ciekawe. Jeśli szukacie innych tytułów o Czarnobylu, to zajrzyjcie do wpisu 14 książek o Czarnobylu.
O północy w Czarnobylu to pierwsza książka Adama Higginbothama. To wynik ponad dziesięciu lat pracy reporterskiej. Na okładce przeczytamy, że to przejmujący reportaż, który czyta się jak thriller. I to jest prawda! Słucham jej czytanej przez Rocha Siemianowskiego i nie można się oderwać! Zapominam, że słucham reportażu, że ta historia ma swoje zakończenie, które znam, że nic mnie w niej nie zaskoczy. Słucham wstrzymując oddech, przeżywam, kręcę głową z niedowierzania, denerwuję się. To wspaniale opowiedziana historia! Jej największym plusem jest jej ludzkość. Higginbotham nie potraktował tematu czysto historycznie, nie rozpatrywał katastrofy tylko w kontekście politycznym i gospodarczym. Ale też nie potraktował go czysto społecznie – nie napisał książki, mającej pokazać ogrom ludzkiego cierpienia. Zrobił coś pomiędzy, a efekt jest rewelacyjny. Higginbothom opowiedział tę znaną historię jeszcze raz, ale na nowo, tak jak się opowiada znajomym fascynującą historię. Wszystkie postaci, których nazwiska tak trudno zapamiętać, nagle nabierają cech ludzkich. Wiemy kto się bał, kto się nie nadawał na swoje stanowisko, kto chciał zrezygnować, a kto popełnił największy błąd. Dowiadujemy się, dlaczego reaktor wybuchł, co się działo potem, minuta po minucie, dzień po dniu. Higginbotham opisuje wszystko bardzo dokładnie, przy tym bardzo przejrzyście. Czytelnik nie czuje się zagubiony w żadnym momencie, a nawet wręcz przeciwnie – cały czas czuje, jakby był na miejscu i przyglądał się katastrofie na własne oczy. Moim zdaniem to bardzo duże osiągnięcie, pokazujące, jak dużą pracę autor musiał wykonać i podkreślające jego umiejętności opisywania świata. Tutaj też kłaniam się tłumaczowi, który sprawił, że ta książka sama się czyta.
Jeśli macie ochotę zacząć czytać o Czarnobylu, myślę, że to będzie dobra książka na początek. Ma wszystko, czego potrzeba dobrej książce – katastrofę, charyzmatycznych bohaterów, świetną narrację. W środku są zdjęcia, które zawsze mocno doceniam – bo to zupełnie co innego czytać np. o likwidatorach, o tych młodych ludziach, którzy gołymi rękami próbowali ogarnąć sytuację, a móc spojrzeć im w oczy. Do tej historii autor zrobił 1579 przypisów, co znowu pokazuję skalę tego przedsięwzięcia. A w ogóle tego nie czuć w lekturze!
Mogłabym Wam jeszcze sporo pisać, albo wrzucić jeszcze sto zdjęć z wyjazdu. Ale przekonajcie się sami, jeśli do tej pory jeszcze tej książki nie czytaliście. Warto! To historia w najlepszym wydaniu! Jedyną uwagę mam do chwytliwych napisów na okładce i do samego podtytułu książki. Nie wiem dlaczego autor nie zorientował się, że przed 2019 rokiem ktoś już pisał książki o Czarnobylu. To, co opisuje w książce dzisiaj ciężko nazwać nieznaną prawdą. Lepiej brzmi, to fakt, ale jeśli znacie historię Czarnobyla albo czytaliście wcześniej książki o nim, to w tej nie znajdziecie żadnej nieznanej prawdy. Ale to tylko kosmetyczny szczegół – książka jest rewelacyjna i chyba jedna z najlepszych, jakie czytałam w tym temacie!
♦