Seryjne zabójczynie. Najsławniejsze morderczynie w dziejach to zbiór składający się z kilkunastu tekstów o wybranych przez autorkę morderczyniach. Schemat w każdym tekście jest podobny – najpierw mamy przedstawioną zbrodnię, potem przebieg procesu, a autorka cały czas dorzuca nam różne smaczki i analizy, zakreślając tło społeczne, czasy, o jakich pisze i psychologię postaci. Nie jest to jednak zwykła encyklopedia, nie jest to też książka o najsławniejszych morderczyniach, ani nawet książka przekrojowa przez wszystkie dzieje, co tytuł mógłby sugerować. Autorka wybrała 14 postaci, a o części z nich usłyszycie pewnie pierwszy raz, więc ciężko mówić o kimś najsławniejszym. Przedział czasowy jest również ograniczony, daremnie będziecie tam szukać nazwisk bardziej współczesnych. To wszystko o czym piszę to jednak nie zarzut – to tylko uwaga, że tytuł czasami może obiecywać coś innego, niż jest w książce, ale może być to równie dobre, a nawet lepsze od tego, czego się spodziewaliśmy.
W jakimś sensie nie robi na mnie wrażenia to, że wszyscy mamy obsesję na punkcie seryjnych zabójców. Może tak być powinno. Nie sądzę, aby nasze obsesje brały się z tego, że wszyscy jesteśmy w skrytości ducha ludźmi gwałtownymi i jedynie wykorzystujemy seryjnych zabójców do odgrywania naszych najmroczniejszych fantazji. Myślę, że wypływają z naszego niekończącego się uwielbienia dla opowieści. […] Nie chcę, aby morderstwo stawało się mimochodem czymś banalnym albo zabawnym. Nie chcę, aby seryjne zabójczynie wyrastały na jakiś skrajny przykład feministek. Nie chcę być częścią długiej tradycji uwznioślania seryjnych zabójców.[…] Wierzę jednak w uzdrawiającą i oświecającą moc opowieści i sądzę, że można się czegoś nauczyć, przyglądając się złu, usiłując je zrozumieć, zastanawiając się, czy przypadkiem nie jesteśmy sami odrobinę za nie odpowiedzialni. Czy cokolwiek, co jest ludzkie powinno być nam obce? To pytanie jest przerażające i piękne.
przełożył Jarosław Mikos
Komentarz autorki, który ożywia bohaterów jej opowieści, dodaje jednocześnie całej książce większej wartości i znaczenia. Telfer miała bardzo konkretny pomysł na tę książkę i konsekwentnie go zrealizowała. Nie chodziło o to, żeby opisać przypadki kobiet-morderczyń – a przynajmniej nie tylko. Sam wstęp ukierunkowuje już czytelnika i zdradza, czego możemy się spodziewać.
Autorka zrobiła też kilka celnych spostrzeżeń, pierwszym z nich jest to, że większość seryjnych morderców jest mężczyznami. Nawet jeśli pojawia się kobieta, która jest seryjną zabójczynią, jest traktowana zupełnie inaczej – szybko popada w zapomnienie (rzadko zdarza się przy mężczyznach). Prowadzi to do ciekawych rozważań, dlaczego wolimy udawać, że kobiety nie są zdolne do okropnych czynów. A nawet jeśli już zaakceptujemy ten fakt, odbieramy im wolną wolę i świadomość – one same nigdy by tego nie zrobiły, zostały do tego zmuszone, wmanipulowane w jakąś sytuację, zrobiły pod wpływem czegoś/kogoś. W książce znajdziemy mnóstwo niuansów – jak np. to, że w Chicago w latach 20. jeśli było się piękną morderczynią, wychodziło się na wolność, a jeśli się było brzydką – padał wyrok skazujący. Telfer pisze też o tym, że my dzisiaj żyjemy w innej epoce – epoce morderstw masowych i terroryzmu, a epoka seryjnych morderców nawet jeśli jeszcze się nie skończyła, to do tego się zbliża. Ciekawym spostrzeżeniem jest również to, że mamy tendencję do wyolbrzymiania, która wiążę się od razu z amnezją. Każda kolejna kobieta-morderczyni jest tą najgorszą, pierwszą seryjną morderczynią. Nagłówki muszą się sprzedać, wiadomo. Kiedy układamy to sobie wszystko w głowie, wyłania się obraz rzeczywistości, który jest z jednej strony bardzo intrygujący, a z drugiej trochę przerażający. I za to lubię takie książki!
Fakt, czytając jej historie możemy oniemieć ze zdziwienia. Wybrała głównie te z XIX i pierwszej połowy XX wieku. Większość morderczyń, jakie poznajemy były trucicielkami, a to jednak jest już dzisiaj dla nas trochę egzotyczne (choć w sumie nie wiem, ale chyba raczej nie można wejść do apteki i kupić trochę arszeniku?). Same przypaki morderstw bardzo trafnie wybrane, a do tego opatrzone przypisami. Widać, że autorka przygotowała się, zrobiła research, napracowała się, by nadać konkretny kształt tym historiom. Szalenie podoba mi się to, że wyciąga z nich coś więcej, niż same suche fakty, że łączy je z różnymi dyscyplinami naukowymi, że wyciąga wnioski, wskazuje powiązania, czasami bardzo zaskakujące. Świetnie się to czyta! Nie dość, że poznałam kilka ciekawych morderczych historii, jest też wzmianka o Nellie Bly (tej od książki Ten days in a Mad-House, którą teraz czytam w ramach naszego wyzwania), i o Genevieve Forbes, dziennikarce, która pisała kryminalne reportaże w czasach, gdy takimi sprawi kobiety po prostu się nie zajmowały (a ja lubię poznawać takie bohaterki). Każda kobieta jest osadzona mocno w swojej epoce, w określonej przestrzeni geograficznej, a wbrew pozorom to naprawdę daje bardzo dużo, jeśli chodzi o jej zrozumienie. Każda z nich jest też przedstawiona wśród ludzi – one nie są tylko morderczyniami – są matkami, córkami, siostrami, pracownicami…Takie całościowe spojrzenie plus komentarz autorki sprawiają, że z lektury wyniesiemy coś więcej, niż tylko znajomość nazwiska jakiejś trucicieli z XIX wieku.
To pierwsza książki Telfer i jak na debiut, jest bardzo udana. Czasami wychodzi w tekściei drobna nieporadność. czasami czuć niedosyt, a czasami przesyt, gdy ta sama informacja jest powtórzona kilka razy. Ale to drobnostki. Dla mnie większym minusem jest brak zdjęć, które mogłyby się pojawić – jeśli nie przy wszystkich rozdziałach, to na pewno przy kilku. Zwłaszcza, że są fragmenty, kiedy autorka szczegółowo opisuje wygląd swoich bohaterek, albo sytuacje robienia ich zdjęć, czy nawet konkretne zdjęcia. Lubię mieć wtedy możliwość, by po przeczytaniu opisu obejrzeć od razu zdjęcie.
Mam nadzieję, że autorce fascynacja seryjnymi mordercami nie przejdzie i że pojawi się kiedyś jej następna książka. Na pewno przeczytam! A tę polecam wszystkim zainteresowanym – bardzo ciekawa pozycja i zdecydowanie warta przeczytania.
♦
Bardzo wyczekiwałam tej recenzji.
Teraz się utwierdziłam, że muszę to przeczytać 😉
https://the-crime-story.blogspot.com/
Oo tak! Mi też brakowało w tej książce fotografii! Byłoby idealnie móc spojrzeć na te kobiety i zastanowić się “czy widać”, że mordowały
No i kolejna książka, którą muszę dopisać do listy 🙂 Interesują mnie motywację seryjnych morderców, ich sposób myślenia i wykrzywione rozumowanie usprawiedliwiające w ich oczach makabryczne czyny. Masz rację, że o kobietach się zapomina, nawet w tym kontekście “dokonania” kobiet są zazwyczaj marginalizowane, bo właśnie płeć “piękna” niezdolna do agresji, działająca pod wpływem kogoś innego itd. Cieszę się, że powstała taka publikacja, i że jest czymś więcej niż zbiorem nazwisk i suchych faktów. Bardzo chętnie poznam zaskakujące wnioski autorki i refleksje do których zachęca czytelników.