Kilka dni temu opowiadałam Wam o książce Ostatnie dni mroku. Powieść o konflikcie Tesli i Edisona musiała trafić na listę moich ulubionych książek. A to, że została napisana przez Grahama Moore’a, zdobywcę Oscara za scenariusz do Gry tajemnic, filmu, który uwielbiam, gwarantowało świetny kawałek literatury. Nie mogłam sobie odmówić też przyjemności zadania kilku pytań – i co mogę powiedzieć – jestem absolutnie oczarowana! Niewiele starszy ode mnie, a już z takimi sukcesami na koncie, ciągle zwykły chłopak z Chicago, z którym można pogadać o wszystkim. Mamy też element wspólny – fascynację geniuszami! Serdecznie zapraszam do lektury 🙂
♦
Diana Chmiel: Jesteś autorem dwóch powieści i zdobywcą Oscara za scenariusz do filmu „Gra tajemnic”. Na początek muszę zapytać, choć pewnie wszyscy o to pytają – czy Oscar zmienił Twoje życie? Co ta nagroda znaczy dla Ciebie?
Graham Moore: Zdobycie Oscara było oczywiście bardzo ważnym doświadczeniem. Dało mi to pewność, że warto wierzyć i ufać samemu sobie w pogoni za materiałem i historiami, które interesują mnie najbardziej. Pozwoliło mi to, pod względem i kreatywnym, i profesjonalnym, pracować tylko nad tymi projektami, w których rzeczywiście jestem zakochany. Nie muszę martwić się o sprawy komercyjne, ani o to, że coś muszę sprzedać. To bardzo komfortowa sytuacja.
Piszesz i książki, i scenariusze. Czy którąś formę lubisz bardziej?
Uważam się za szczęściarza, że mogę pisać raz to, raz to i przechodzić płynnie pomiędzy książkami i filmem. Kocham i to, i to, tylko w inny sposób. Gdybym miał wybrać ulubioną formę, byłaby to ta, nad którą nie pracuję aktualnie. Kiedy piszę książkę, zaczynam tęsknić za pracą nad filmem. I odwrotnie.
Zawsze chciałeś być pisarzem?
Nie. Tak szczerze, to w dalszym ciągu nie jestem pewien, kim chcę być, gdy dorosnę. Czasami pojawia się jakiś ekscytujący projekt, jakaś konkretna historia i wtedy chcę spędzać cały czas na myśleniu i na pracy o nich. A pisanie o tych historiach, jak na razie, jest moją najlepszą drogą, by wejść z nimi w interakcję. Ale jestem w stanie wyobrazić sobie inną pracę – tak długo, jak pozwalałyby mi na tę samą możliwość zanurzenia się w swoich własnych obsesjach.
Postacie, o których pisze to wyjątkowe osobowości – Turing, Sherlock, Tesla. Wybierasz je sam czy to one Ciebie wybierają?
Myślę, że pociągają mnie bardzo obsesyjne, zdeterminowane postacie – najprawdopodobniej dlatego, że sam jestem jedną z nich. Mam obsesje. Trudno mi jest utożsamiać się z postaciami, które niczego nie chcą lub nie poświęcają się całkowicie czemuś. Po prostu nie mogę wejść w głowy tych ludzi, żeby o nich pisać. Ale ludzie mający marzenia, cele, nadzieje … To ludzie, z którymi mogę się utożsamiać i za których stronie mogę stanąć.
CAŁOŚĆ ROZMOWY PRZECZYTACIE NA
William Gibson wśród ulubionych, czyli jest okejka 😉