Homer, z okularami Henry’ego Kissingera na nosie, zapozna nas z twierdzeniem Stracha na Wróble, Lisa pokaże nam, jak analiza statystyczna może poprowadzić drużyny baseballowe do zwycięstwa, profesor Frink wyjaśni zawiłe własności swojego frinkościanu, a dzięki reszcie mieszkańców Springfield będziemy mieli okazję pomówić o najróżniejszych zagadnieniach, od liczb Mersenne’a począwszy, na googolpleksie skończywszy.
Są czasami takie książki, które od razu wzbudzają we mnie pragnienie posiadania. Ta książka właśnie coś takiego zrobiła. Po pierwsze – Simpsonowie. Może nie jestem aż tak wielką fanką, która zna wszystkie odcinki na pamięć, ale lubię tę kreskówkę. Bardzo. Po drugie – matematyka. Wiecie już bardzo dobrze, że jestem absolutnie humanistycznym umysłem z dziwnym skrzywieniem w stronę nauk ścisłych, w wydaniu przede wszystkim biograficznym i popularnonaukowym. Uwielbiam czytać o tych, którzy widzą i rozumieją więcej, i o tym, czego nie rozumiem. I lubię, kiedy mi się coś udowadnia i się mnie zachwyca, a matematyka robi te dwie rzeczy jednocześnie. Po trzecie – Simon Singh. Znam go dzięki filmikom na Youtube, pokazywanym mi przez takiego jednego geeka. I co mogę powiedzieć – po prostu go lubię i lubię słuchać, jak mówi o matematyce 🙂

Simpsonowie to kultowy amerykański animowany serial komediowy, który jest produkowany nieprzerwanie od 1989 roku! Chyba każdy Simpsonów zna. Homer, Marge, Bart, Lisa i Maggie bawią już kolejne pokolenia, a ich przygody są oglądane wciąż z takim samym entuzjazmem. Przyczyn powodzenia Simpsonów jest na pewno wiele, ale nie będę się rozpisywała na ten temat, bo bohater tego wpisu ma być jeden – matematyka!
Powiedzcie mi – jak bardzo zachwycające jest to, że wśród twórców jednej z najpopularniejszych kreskówek świata jest tak wielu matematyków? Jak świetne jest to, że w biznesie rozrywkowym nagle mamy do czynienia z wyższą matematyką, a scenariusze do kreskówki piszą doktorzy matematyki i ludzie ze stopniami naukowymi? Bo ja uważam, że to jest fantastyczne! Obecność nauki w świecie rozrywkowym, jeśli jest dobrze zaaplikowana, jest zawsze rzeczą genialną. Warto łapać takie tropy, zwracać na nie uwagę, cieszyć się nimi. Bo nawet jeśli nie zrozumiemy wszystkiego, sama świadomość, że coś istnieje, jest mega! Ian Stewart, matematyk, który jest autorem wielu fantastycznych książek popularnonaukowych, w Liczbach natury pisał o tym, że czy tego chcemy czy nie, matematyka otacza nas na co dzień. Zwykle raczej ją ignorujemy, ale tak jak mówię, sama świadomość, że płatki śniegu, wzory na kwiatach, pogoda, czy ulubiona kreskówka jest ukrytą matematyką, jest intrygująca.
Wielu scenarzystów Simpsonów to ludzie głęboko zakochani w liczbach i ich największych pragnieniem jest przemycanie matematyki do podświadomości widzów. Innymi słowy – od ponad dwóch dekad jesteśmy podstępem skłaniani do oglądania animowanego wprowadzenia do najróżniejszych zagadnień, od rachunku różniczkowego po geometrię, od pi po teorię gier i od wartości nieskończenie małych po nieskończoność.
Simon Singh opowiada nam o historii powstania Simpsonów, przedstawia nam ich twórców i ludzi odpowiedzialnych za ich sukces. Przedstawia ich głównie przez pryzmat wykształcenia i naukowych zainteresowań. Poznajemy kolejne pomysły, kolejne postacie związane z produkcją, co samo w sobie jest bardzo interesujące. Singh wpuszcza nas trochę na zaplecze robienia takiej kreskówki, opowiadając o rzeczach, których w inny sposób nie mielibyśmy szansy się dowiedzieć. Ale przede wszystkim opowiada o Simpsonach jak o medium matematycznych wygłupów. Poznajemy absolutnie fascynujące postacie (takie jak na przykład Fermat, Sophie Germain czy Ramanujan), których biografie mogłyby posłużyć za gotowy scenariusz do filmu; Singh opowiada o najróżniejszych zagadnieniach matematycznych przemycanych w odcinkach. Niektóre z nich, jasne i czytelne dla wszyskich, niektóre dostrzegalne tylko dla ludzi matematycznie wyksztaconych albo bardzo spostrzegawczych. Singh tłumaczy matematyczne problemy, ale również rozmawia z twórcami i pyta się, co nimi kierowało, żeby wykorzystać Simpsonów jako nośnik matematyki. My, czytelnicy też mamy okazję się sprawdzić, bo autor przygotował dla nas dowcipy-zagadki (jak sam twierdzi, dowcipy i zagadki mają ze sobą bardzo wiele wspólnego), podzielone ze względu na trudność. A swoją drogą jeśli uważacie, że matematyka albo matematycy są nudni, przeczytajcie tę książkę. Bardzo szybko zmienicie zdanie 🙂
To bardzo pouczająca książka. Oswoi nas z matematyką, a może nawet sprawi, że ktoś się nią bardziej zainteresuje? 🙂 W każdym razie dowiemy się o istnieniu fascynujących osób, takich jak wędrowny matematyk Paul Erdős, co to jest liczba Erdősa-Bacona i co mają z nią wspólnego Colin Firth i Natalie Portman, poznamy problem sortowania naleśników, paradoks Simpsona (nie tego z kreskówki), dowiemy się, skąd się wzięła nazwa Google, co ma wspólnego nauka z rozrywką i popkulturą i co takiego wyjątkowego ma w sobie liczba 1729.
Radość twórców z mozliwości przemycania matematyki do domów ludzi jest wyczuwalna na każdej stronie. Simon Singh tak jak z pasją opowiada o matematyce, z taką samą pasją o niej pisze. Czyta się to rewelacyjnie! Singh poświęca również parę rozdziałów na omówienie serialu Futurama, która stała się ostatecznym telewizyjnym medium popkulturowej matematyki z odcinkami pełnymi twierdzeń, hipotez i równań. Na koniec powiem tylko, że analiza odcinków Simposnów jest świetną zabawą – biorąc pod uwagę, jak wiele prawdziwych osób tam występuje i jak wiele inspiracji z życia się w nich znajduje 😉
Kto nie przeczyta, ten czworokąt foremny!
♦
Jeśli zainteresował Was ten temat, znajdziecie mnóstwo dalszych informacji w internecie. Poniżej wklejam Wam trzy przykładowe, ispirujące filmy 😉
\
♦
Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję
♦
Mam wielką słabość do cyfr. Sam do końca nie wiem, czemu… Chyba zasubskrybuję sobie kanał tego pana. Simpsonów znam bowiem jedynie “ze słyszenia” – chyba nigdy nie oglądałem żadnego odcinka w całości. Futuram kilka widziałem, ale to pośrednio przez studenckiego współlokatora, który fanem był.