Wielbiciele popularnonaukowych książek mają teraz bardzo dobrze – pojawia się mnóstwo fantastycznych książek, z przeróżnych dziedzin, które w przystępny sposób opowiadają o trudnych czy niedostępnych, ale bardzo ciekawych rzeczach. Robię wszystko, co mogę by przekonać jak największą ilość osób do czytania takich książek. Ja skupiam się głównie na tych o kosmosie i medycynie, ale czasami zdarza mi się sięgnąć po coś innego. Nigdy natomiast nie przypuszczałabym, że będę czytać o statystyce! I zanim o samej książce, to jeszcze napiszę Wam dwie rzeczy. Po pierwsze to doskonały przykład na to, że nie warto zamykać się w czytelniczych strefach komfortu. Dobrze jest mieć swoje ulubione gatunki czy tematy, ale fajnie sięgać raz na jakiś czas po coś zupełnie innego. Praktykujemy to również na klubie książki i wychodzą z tego cudowne i czasami bardzo zaskakujące rzeczy. Po drugie, książka Janiny jest w moim przypadku wyjątkowa, bo ja zazwyczaj książki czytam ze względu na temat, a tę przeczytałam ze względu na autorkę. A rzadko się to u mnie zdarza. Najczęściej interesuje mnie sama treść książki, czasami napiszę coś o autorze, ale zazwyczaj kończy się na wzmiance o poczuciu humoru. Natomiast tutaj nie da się tak zrobić. Bo cała treść tej książki to po prostu Janina w całej okazałości i ja nie umiem tego rozdzielić. Nawet nie chcę.
Na początku miałam w planie napisać Wam o tym, kim Janina Bąk jest. Ale zamiast tego odsyłam Was na jej stronę i przede wszystkim na Instagram. Przekonajcie się sami. Ja ze swojej strony mogę tylko powiedzieć, że to jedno z moim ulubionych miejsc na Instagramie.
Wiecie dlaczego tak bardzo lubię literaturę popularnonaukową i ludzi, którzy ją tworzą? Bo daje niesamowite możliwości. Janina Bąk napisała książkę o statystyce, która przez jakiś czas była na pierwszym miejscu w Top 100 Empiku i pokonała Blankę Lipińską. Powtórzę – książka o statystce była najlepiej sprzedającą się książką. W sytuacji, kiedy bardzo narzekamy na jakość czytanej i kupowanej przez nas literatury, to chyba coś znaczy, prawda? Zwłaszcza, że ja sama od razu przyznaję – prawdopodobnie nie przeczytałabym książki o statystyce, gdyby autorką nie była Janina Bąk. Uwielbiam jej poczucie humoru i jestem pewna, że przeczytałabym jej książkę nawet gdyby była o uprawianiu sałaty.
Ale wracając do książki. Już dawno nie czytałam książki, która byłaby odbiciem autora tak bardzo. Okładka. Tytuł. Blurby. No dobrze, ale o czym właściwie ta książka jest? Definicja statystyki mówi nam, że to nauka, której przedmiotem zainteresowania są metody pozyskiwania i prezentacji, a przede wszystkim analizy danych opisujących zjawiska, w tym masowe. Brzmi średnio fajnie, prawda? I tu wchodzi właśnie Janina, cała na biało i mówi nam, że hej, ale statystyka jest fajna i ja Wam to udowodnię. Karkołomne zadanie, ale udaje jej się to znakomicie – nie tylko pokazuje, że statystyka jest faktycznie fajna, ale co więcej – jest bardzo przydatna i warto coś o niej wiedzieć.
Janina Bąk przez zabawne, ciekawe, a czasami dość absurdalne przykłady opowiada między innymi o tym, czym jest iluzja grupowania, jakie są etapy pracy naukowej, czym jest dowód anegdotyczny i dlaczego lepiej go unikać, co to są ilościowe metody badawcze, jakie skale występują w statystyce i do czego służą, dlaczego nie lubimy wykresów kołowych i czym są dominanta, mediana i średnia arytmetyczna. Statystyki nigdy się nie uczyłam, ale jest ona tak wszechobecna, że siłą rzeczy coś tam mi się o uszy obiło. Nigdy nie wnikałam szczegółowo, jak to wszystko działa, a teraz już wiem dlaczego – po prostu czekałam na książkę Janiny, żeby tego wszystkiego nauczyć się dość bezboleśnie.
Bo po lekturze tej książki już nigdy nie powiecie, że na spacerze z psem macie statystycznie po trzy nogi, będziecie z większą uwagą przyglądać się na procenty odpowiedzi w ankietach i staniecie się bardziej świadomi, jak interpretować dane. Ale najlepsze jest to, że poznacie odpowiedź na tytułowe pytanie, a do tego dowiecie się na przykład czy można zmierzyć linijką szczęście, że owce rozpoznają twarze, co metodologia ma wspólnego z majonezem. Poznacie człowieka-krzesło i kota, który kochał tureckie disco. Reszty nie będę zdradzać – czytajcie!
Zwracajcie też uwagę na takie książki, podsuwajcie je komu tylko możecie. To najlepszy sposób na naukę – i bardzo za to autorce dziękuję. I za to, że mogłam pójść do sklepu i kupić dużą ilość czekolady do zdjęcia, z którą teraz muszę coś zrobić, żeby się nie zmarnowała.
♦