komentarzy 7

  1. 4 lipca 2018

    Świetnie, że zwracasz uwagę na kwestie, które na pewno umknęłyby mi w trakcie lektury, czyli kontrowersje wokół autora. Jasna sprawa, że prawdy się nie dowiemy, ale skoro książka na tym nie traci to nie ma problemu.

    • 4 lipca 2018

      Zdecydowanie nie traci. Jest świetna, bardzo dobrze się ją czyta i można dowiedzieć się z niej mnóstwa rzeczy. Tylko fajnie mieć świadomość, że autor później był trochę inaczej oceniany niż sam o sobie pisze. W drugiej książce wyjaśnia co nie co, więc mam nadzieję, że też pojawi się u nas 🙂

  2. Czyli, jak to z sukcesem bywa, profilowanie ma wielu ojców? 😉 A co do osoby autora… W przypadku takiego sukcesu zawsze trudno oceniać, gdyż większość sprowadza się do motywacji, które naprawdę zna tylko ta osoba.

    • 5 lipca 2018

      Dlatego jestem bardzo ciekawa jego drugiej książki, w której wyjaśnia, co potem się z nim działo 🙂 W dalszym ciągu nie wiedziałabym, jaka jest prawda, ale może miałabym pełniejszy obraz sytuacji.

  3. 6 lipca 2018

    Powiem tak – kiedy ją czytałam pierwszy raz, byłam zachwycona. Wprawdzie było to dawno temu, ale myślę, że dla osoby zainteresowanej tematem to będzie ciekawa lektura.

  4. KlaudiaNadolna|ZKsiążkąDoŁóżka
    10 lipca 2018

    Tematem profilowania kryminalnego zainteresowałam się w momencie, w którym postanowiłam napisać o nim pracę. Wtedy również, te parę miesięcy temu, po raz pierwszy książka Brittona wpadła mi do rąk. Zaczęłam czytać, ale miałam wówczas tyle na głowie, że nie zdążyłam nim skończył się termin zwrotu książki do biblioteki. Całe szczęście miesiąc później dostałam informację o wznowieniu i wyraziłam chęć otrzymania książki w ramach współpracy, aby w końcu móc ją skończyć. Jeszcze jej nie ruszyłam, ale już nie mogę się doczekać. Mimo pracy na ten temat jestem raczej sceptycznie nastawiona do profilowania, jako metody wykorzystywanej w postępowaniu. Uważam, że jest zbyt duże ryzyko błędu. Wiem, że nie jest to naukowa metoda i nie może stanowić twardego dowodu wskazującego sprawcę, a jedynie naprowadzić śledczych na konkretny tor, ale jak dla mnie zbyt duża odpowiedzialność, a profilowanie jest zbyt mało konkretne. Za duże ryzyko, że profiler ulega sugestiom, własnym emocjom, nie do końca sprecyzowanym podziałom sprawców i zbyt dużo może generalizować. Mam jednak nadzieję, że dzięki autobiograficznej książce samego profilera, który stanowi jednak ważną postać w tej dziedzinie – zmienię choć trochę zdanie i uwierzę w powodzenie tej metody.

Brak możliwości komentowania.