O chodzeniu pisałam już kilka razy – przeczytajcie teksty o doskonałych Szlakach Roberta Macfarlane’a czy Filozofii chodzenia Frederica Grosa. Kilka innych książek mam jeszcze w planach, na przykład Zew włóczęgi. Opowieści wędrowne Rebecci Solnit. Lubię czytać o chodzeniu jakkolwiek dziwnie by to nie zabrzmiało. Ta prosta czynność, dostępna dla większości z nas jest tak bardzo wpisana w nasze bycie, że często jej w ogóle nie zauważamy. Okazuje się jednak, że wystarczy trochę się na niej skupić, a nabiera znaczenia.
Do książek o chodzeniu dołączyła właśnie książka Bonnie Smith Whitehouse Pieszo i beztrosko. O sztuce spacerowania. Przede wszystkim pozwolę sobie zwrócić uwagę na zachwycającą okładkę, która natychmiast przyciąga do książki. Format też jest bardzo przemyślany, bo książka jest niewielka, w sam raz, by wziąć ją na spacer i zawsze mieć pod ręką. Bo po to ona jest. To połączenie książki i dziennika, znajdziemy w niej treści do przeczytania, ale przede wszystkim sporo miejsca na własne notatki i przemyślenia. Nie wiem dlaczego, ale ta książka wzbudza we mnie sentyment i myślenie o dawnych czasach. Wiecie, tym świecie Jane Austen, gdzie rozrywką najwyższej wartości było pójście na spacer z książką, zatrzymanie się gdzieś pod drzewem, lektura i powolne i przemyślane robienie notatek na marginesach. Ja osobiście nigdy nie pisałam po książkach i po tej też chyba nie będę, ale to pierwsza książka, przy której żałuję swojej zachowawczości. Wyglądałaby pięknie z notatkami z podróży i spacerów.
O czym ona właściwie jest? Tym razem nie będziemy rozważać wędrowania z punktu widzenia naukowego czy filozoficznego. Autorka sygnalizuje nam tylko pewne kierunki we wstępie do każdej części, wspomina ciekawe książki, które warto przeczytać, filmy, które warto obejrzeć. Reszta tak naprawdę zależy od nas. Być może lepiej byłoby potraktować tę pozycje jak dziennik niż jak książkę. Bo jej główna zawartość to puste kartki, które powinniśmy wypełnić my. Autorka daje nam zadania, podzielone na sześć różnych grup – świadomość miejsca, dobre samopoczucie, uwaga, poznawanie świata, zaangażowanie i transcendencja. Zadania są przeróżne – od opisywania tego, co widzimy, przez ćwiczenie dostrzegania najprostszych rzeczy wokół nas, po układanie haiku i całowanie ziemi stopami. Ja jestem osobą raczej twardo stąpającą po ziemi, więc ostatnią część raczej potraktowałam z przymrużeniem oka. O ile chętnie zrealizuje wiele wcześniejszych ćwiczeń z książki, to wchodzenie do świętej przestrzeni i inne medytacyjne sprawy nie są dla mnie. Ale autorka zwraca uwagę również na wiele innych ważnych spraw. Znalazłam tam fajną stronę, która pokazuje labirynty na świecie, jedno z ćwiczeń polega na tym, by zwrócić uwagę na projekty ulic, którymi się chodzi, inne by pomyśleć o ludziach, którzy zrezygnowali z normalnego życia. Poznamy historię Francisa, który nie odzywał się przez 17 lat. Mimo małej ilości tekstu jest tam zaskakująco wiele treści. Do tego ćwiczenia są przeplatane cytatami pisarzy, filozofów, twórców, którzy z chodzenia niejednokrotnie uczynili sztukę.
To mała, niepozorna i zaskakująca książeczka. W pierwszej chwili można poczuć rozczarowanie, że to nie jest książka wypełniona tekstem. Ale po chwili przychodzi refleksja – przecież ja sama mogę ją napisać. Każdy potrafi chodzić i wydawałoby się, że na pewno nie potrzebujemy do tego poradników. Okazuje się jednak, że w dzisiejszym świecie chodzimy, owszem, ale najczęściej spieszymy się z punktu A do punktu B, trzymając telefon w ręku i wpatrując się w niego z taką intensywnością, jakby od tego miało zależeć nasze życie. Pieszo i beztrosko przypomina, że w chodzeniu nie o to chodzi, a przynajmniej nie zawsze. Może ta książka świata nie zmieni, ale jeśli choć jedna osoba dzięki niej doceni bardziej otaczający go świat, to warto było ją wydać. Zwróćcie na nią uwagę – to też doskonały pomysł na prezent!
♦