Deborah Moggach jest angielską autorką z prawie 20 powieściami na koncie. Przyznam się, że Hotel Złamanych Serc jest jej pierwszą powieścią, którą przeczytałam, i to też głównie z powodu filmu. W 2004 roku Moggach napisała These Foolish Things, które jako Hotel Marigold pojawiły się na ekranie kina i podbiły serce wielu widzów, w tym również moje.
I mimo że zazwyczaj głównie czytam reportaże i książki podróżnicze, to lubię, naprawdę lubię dobre, ciepłe powieści, z przyjemnymi bohaterami i ciekawym wykreowanym światem. Hotel Złamanych Serc taki właśnie jest i niech Was nie wystarczy może nieco pretensjonalny tytuł 😉
Birdie, wolna duchem kobieta, przyjaciółka naszego głównego bohatera zostawia mu w testamencie swój pensjonat dla aktorów. Zirytowany i zmęczony Londynem siedemdziesięcioletni Buffy, przygnieciony tym, że wszyscy jego znajomi wymierają, postanawia przeprowadzić się, jak sam mówi, do miejsca gdzieś w Marchiach Walijskich, prawie w Anglii, do Knockton. Kiedy to robi, odkrywa uroki mieszkania w małym miasteczku, a prowadzenie pensjonatu okazuje się nie takie proste, jak myślał na początku. Buffy wpada na pomysł zorganizowania kursów dla osób porzuconych, dzięki czemu przez pensjonat przewijają się coraz to nowe postacie – każda ze swoją historią.
Cóż, pomysł nie nowy, powiecie, a wręcz nawet bardzo podobny do tego, co znajdziemy w Hotelu Marigold. Zmieniła się tylko nazwa hotelu i miejsce, w którym się znajduje. Niby tak. Ale z drugiej strony trochę przeciwko temu buntuję, bo niby dlaczego mamy nie docenić dobrej historii, nawet jeśli jest podobna do innej? A to naprawdę ciepła powieść, którą czyta się z wielką przyjemnością. Główny bohater, którego da się od razu polubić (choć do nieskazitelnego charakteru bardzo mu daleko), walijski, małomiasteczkowy klimat aż wylewa się ze stron, a galeria świetnie wymyślonych postaci (i ciekawych!) zapewnia nam rozrywkę na kilka godzin. To książka o tym, że na miłość nigdy nie jest za późno, i wbrew temu co myślimy, życie zawsze potrafi nas zaskoczyć. Splątane losy naszego głównego bohatera i jego gości nadają niespieszny rytm tej opowieści, razem z nimi przeżywamy ich porażki i cieszymy się z sukcesów, uciekamy przed przeszłością, próbujemy wyobrazić sobie przyszłość, podejmujemy decyzje albo najzwyczajniej w świecie pijemy wino przy trzaskającym kominku.
Deborah Moddach pisze również scenariusze i zastanawiam się, na ile przy pisaniu książki myśli o tym, czy byłby z tej historii film. Hotel nadaje się idealnie do sfilmowania i mam nadzieję, że to zrobią. Obejrzałabym go z taką samą przyjemnością, z jaką przeczytałam książkę. Zawsze chciałam, żeby ktoś mi w spadku zostawił jakiś domek na irlandzkiej czy szkockiej wsi, stąd pewnie moja wielka sympatia do tego tytułu 🙂
Autorka była gościem na Big Book Festiwal. Ja niestety nie mogłam być na spotkaniu z nią, ale może ktoś z Was był? Podzielcie się wrażeniami!
♦
Za możliwość przeczytania bardzo serdecznie dziękuję
♦
Autorka nie dotarła na Big Booka ze względów rodzinnych. Także wszystko przed Tobą/Nami 😉
O, to nie wiedziałam!
[…] Bardziej lubię książki niż ludzi o Hotelu złamanych serc: czytaj […]