Śpiący giganci to książka, której pojawienie się u mnie na blogu będzie może lekkim zaskoczeniem. Głównie z tego powodu, że to science fiction, a do tej pory chyba tego gatunku u mnie nie było. Oprócz Marsjanina, którego uwielbiam absolutnie! Kiedyś już wspominałam, że science fiction nie czytam. Ale nie mam do tego żadnych konkretnych powodów – po prostu jakoś nam nie po drodze. Czasami pojawiają się tytuły, które przyciągają moją uwagę, ale zazwyczaj nie mam wtedy czasu, bo czytam milion innych rzeczy. Tak też było tym razem, ale wydawnictwo Akurat podjęło dobrą decyzję zachowując oryginalną okładkę. To ona zachwyciła mnie pierwsza i skusiła 🙂 A potem było już tylko lepiej.
Śpiący giganci to debiut Sylvaina Neuvela, naprawdę świetny debiut. Jednocześnie to pierwszy tom z całego cyklu Archiwa Temidy, co bardzo cieszy, bo świat stworzony przez Neuvela wciąga i nie chce się porzucać go zbyt szybko. Tytułowi śpiący giganci to tajemnicze artefakty, zakopane głęboko pod ziemią, rozsiane po całej planecie. Odkryte przypadkiem wywołują lawinę zdarzeń, których następstwa trudno nam przewidzieć.
Sama tajemnica artefaktów jest znakomicie skonstruowana. Neuvel wykorzystał znane tematy takie jak właśnie starożytne artefakty, wyższe cywilizacje, obcych, ale dorzucił od siebie kilka ciekawych pytań o możliwość istnienia obcych cywilizacji, kondycję ludzką, o konsekwencje naszego postępowania, o wybory moralne. Wszystko rozgrywa się na wielu płaszczyznach – od tych najbardziej jednostkowych i osobistych, do tych najszerszych, politycznych, międzynarodowych i światowych. Dostajemy bohaterów z którymi możemy się zżyć, z którymi możemy próbować rozwikłać zagadkę, którym możemy kibicować. Przejmujemy się ich losami, chcemy, żeby udało się tym dobrym, a ci źli zostali ukarani. Ale podział świata na dobro i zło nie jest tutaj w żadnym razie oczywisty – elementy układanki poznajemy stopniowo, z różnych perspektyw. Po jakimś czasie zaczynają się one łączyć ze sobą, odsłaniając kolejne zagadki, wybory i nowe aspekty czegoś, co myśleliśmy, że już znamy. Śpiących gigantów można porównać do puzzli – dostajemy elementy do ułożenia i na ich podstawie możemy się domyślać, co mniej więcej zobaczymy na skończonym obrazku. Ale w miarę układania okazuje się, że przedstawiają coś zupełnie innego. A ostatni element układanki, czyli zakończenie książki, spowoduje obrócenie wszystkiego o 180 stopni i zostawi was z wielkim szokiem, zdziwieniem, z takim wow, które w książkach uwielbiam. Zostawia też czytelnika z chęcią przeczytania książki na nowo, czy aby na pewno nie pominął żadnych szczegółów, niczego nie przeoczył.
Warto wspomnieć również o formie książki. Ja zazwyczaj preferuję zwykłą narrację, a wszelkie powieści w formie listów raczej mnie nie przekonują (choć zdarzają się wyjątki). Tutaj wydarzenia poznajemy przez wywiady z bohaterami i urzędowe dokumenty i raporty. Gdyby ktoś mi powiedział, że to mi się spodoba, pewnie bym mu nie uwierzyła. Ale nie miałabym racji, bo czyta się to wyśmienicie i myślę, że w tym przypadku daje nawet więcej możliwości. Pozwala choćby na wprowadzenie tajemniczego bohatera, tego, który przeprowadza wywiady, steruje wydarzeniami i który wydaje się być jedyną osobą, która coś wie.
Poza tym bardzo mi się podoba pomysł, że obca cywilizacja zostawiła nam coś, co możemy odkryć dopiero wtedy, kiedy będziemy na odpowiednim poziomie rozwoju ewolucyjnego. Daje to takie ciekawe możliwości i zmusza do zastanowienia się, a co jeśli?
Podsumowując – Śpiący giganci to naprawdę świetna książka! Nie mogę się już doczekać kontynuacji, ale do kwietnia już całkiem niedaleko 🙂 Polecam, zwłaszcza tym, którzy myślą, że ze science fiction im nie po drodze. Może zmienią zdanie 😉
♦
Za możliwość przeczytania dziękuję
♦
Podobnie jak Ty science fiction raczej pomijam w swoich książkowych wyborach. Nie mam w tej kwestii praktycznie żadnego doświadczenia, ale jakoś tak wewnętrznie czuję, że nie odnalazłabym się w tym klimacie. Wyjątkowo urzekła mnie w tej chwili “Mapa czasu”, ale o tym wspomnę u siebie, jednak mam wrażenie, że ta książka to wyjątek. Trzeba przyznać, że “Śpiący giganci” mają obłędnie piękną okładkę <3 mimo wszystko, nie przekona mnie ona do sięgnięcia po ten tytuł, szczególnie, że wiadomo – ja tylko w formie ebooków, więc tutaj już nawet okładka traci swą moc 😉
O! “Mapa czasu” to coś, co chcę przeczytać i cały czas mi umyka 🙂 Muszę sobie zakupić w przyszłym roku 😉 Mi się historia na tyle podobała, że sięgnę po kontynuację 🙂 Ale faktycznie – trudno Cię będzie zwerbować, skoro nie można zagrać okładką 😉
Nie wiedziałem nawet, że narracje odbywa się przez wywiady i raporty. Ja z kolei mam słabość do takiej formy – bardzo podobała mi się w “World War Z”, która była tak różna od filmu, jak to tylko możliwe. A za czas jakiś “Śpiący…” i u mnie na blogu się znajdą.
To czekam! 🙂