Małe wielkie rzeczy

Nauczyłem się wtedy, że uprzejmość ze strony nieznajomych to coś wspaniałego.

(tłumaczenie Joanna Hardukiewicz-Chojnowska)

Lubię czytać o tragediach ludzi. Dziwne stwierdzenie, prawda? Zastanawiałam się nad tym, co te trudne opowieści mają w sobie takiego, że mnie tak mocno przyciągają. Odpowiedź jest prosta – nie chodzi o tragedie, a o ludzką siłę. Uwielbiam opowieści o silnych ludziach, wyjątkowych w swojej normalności i przede wszystkim to, jak stawiają czoła temu, co ich spotyka. Takich opowieści jest mnóstwo, w formie i filmowej, i książkowej –  Moja lewa stopa, Nietykalni, Skafander i motyl czy nawet historia wymyślonego Willa z Zanim się pojawiłeś – żeby wymienić tylko te najbardziej znane. Osobą, którą warto znać jest też Nick Vujicic. Czytam i wiem, że nie można narzekać na pogodę. Albo na korki. Albo na brudne skarpetki rzucone na podłogę przez męża. Takie historie pomagają mi łapać odpowiednią perspektywę – bo jeśli mam dwie rączki, dwie nóżki, pracę, dom i jestem zdrowa, to mam wszystko. Dają mi też nadzieję, że jeśli coś stanie się mi albo komuś bliskiemu, też znajdę w sobie tyle siły. Takie opowieści pomagają docenić to, co się ma i być za to wdzięcznym. O tym uczuciu pisze sporo Henry Fraser, autor tej malutkiej książeczki. 

Jeśli zaciekawiła Was postać Henry’ego Frasera, zajrzyjcie na jego stronę internetową (http://www.henryfraser.org/) Poznacie go bliżej.

Kiedy miał 17 lat pojechał z kolegami na wakacje. Pewnego dnia niefortunnie zanurkował do wody, czego skutkiem był paraliż od szyi w dół. Przerażające? Dla większości sprawnych ludzi tak. Dla niego na początku też. Ale właśnie to, co się zadziało potem, powoduje, że mam ciarki, kiedy o tym czytam. Bo Henry Fraser postanowił, że skupi się na tym, co może, a nie będzie rozpamiętywał to, czego nie może. Oczywiście nie od razu. Oswojenie się z sytuacją i akceptacja to proces, trudny i długi. Fraser włożył ogromny wysiłek w naukę od nowa tego, co dla nas jest tak oczywiste, że w ogóle niezauważalne – oddychania, przełykania czy nawet kaszlenia. 

Ale to nie wszystko. Nie dość, że sam powrót do życia – fizyczny i przede wszystkim psychiczny po takim wypadku jest niewyobrażalnie trudny, to Henry zrobił jeszcze więcej. Żyje pełniej niż jeden zdrowy człowiek, a to co, mówi wprawia w zdumienie. Bo wypadku nie traktuje jak skończenia życia, a jedynie rozpoczęcie innego. Wykorzystuje każdą okazję, łapie się rzeczy, po które nigdy by nie sięgnął wcześniej. Jak sam pisze, zmienił się pozytywnie – stał się bardziej odważny, otwarty, zdecydowany i asertywny. Zaczął doceniać najmniejsze rzeczy. Pisze też o tym, co w życiu jest najważniejsze, a co umożliwiło mu dzisiejsze funkcjonowanie – obecność ludzi, którzy go kochają, wierzą w niego i wspierają go na każdym kroku.

To w jakiś sposób demotywujące, że gość ustami potrafi namalować coś, czego ja bym nie była w stanie namalować ręką. Ale może właśnie nie? Może bym była, gdybym spróbowała i wytrwale ćwiczyła? Ta mała książka zmienia bardzo dużo w myśleniu czytelnika!

Małe wielkie rzeczy to książka, w której zdecydowanie ważniejsza jest opowieść niż to, jak została spisana. Nie jest to wybitne dzieło literackie, przy którym będziemy zachwycać się każdym zdaniem i podziwiać ich konstrukcję. Henry Fraser opisuje swoje życie przed wypadkiem, niezbyt szczegółowo, ale wystarczająco, żebyśmy mogli go poznać. Pisze o samym wypadku, o tym, co działo się potem – jak reagowali ludzie, jak dostosowała się rodzina, jak zmieniło się życie. Pisze przede wszystkim o własnych myślach i emocjach, momentach zwątpienia i przerażenia, o wychodzeniu z nich, o tym, co mu pomogło. To prosta opowieść o wydarzeniach, które zmieniły życie jednej osoby, ale wszyscy powinniśmy się z nich uczyć.

Myślę, że warto czytać takie historie. A Wy?

 

komentarze 3

  1. 7 września 2018

    Zdecydowanie warto. Właśnie po to, aby docenić. Aby przypomnieć sobie, że to, co pewne niekoniecznie jest pewne i na zawsze.

  2. Karola
    7 września 2018

    No i znów nie pozostaje mi nic innego, jak tylko podpisać się pod wszystkim, co napisałaś. <3
    Też często sięgam po taką literaturę, która dotyka ciężkich tematów, bo ona niesamowicie potrafi otworzyć człowiekowi oczy i uczy dostrzegania tego, na co zazwyczaj nie zwracamy większej uwagi.

  3. lenka941124
    8 września 2018

    Dopisuję do swojej czytelniczej listy 🙂

Brak możliwości komentowania.