Ta-Nehisi Coates || Tłumaczenie Dariusz Żukowski
Książka Ta-Nehisi Coates Między światem a mną była dla mnie wyjściem z mojej czytelniczej strefy komfortu. Ale od razu wiedziałam, że chcę to zrobić i że ta książka będzie warta przeczytania. Są takie książki które czytam dla rozrywki i relaksu, inne czytam dla zdobywania wiedzy, jeszcze inne, żeby poszerzyć swoje horyzonty. Naprawdę wierzę w to, że dzięki książkom uczymy się otwartości, tolerancji i świadomości, że nie mamy monopolu na jedyną słuszną prawdę. W tym wszystkim pojawiają się czasami książki, które bez żadnej litości poniewierają, walą prosto w oczy, pokazują świat, w taki sposób, że nie wiem, co mam ze sobą zrobić. Świat o którym wiem, że istnieje, ale którego nie znam. Książka Coates właśnie taka jest.
Mało który Amerykanin powie, że nie ma nic przeciwko pozostawianiu Czarnych na pastwę ulicy. Jednak bardzo wielu zrobi, co w ich mocy, by podtrzymać Marzenie. Nikt otwarcie nie twierdził, że zadaniem szkół jest propagowanie porażki i zniszczenia. Bardzo wielu edukatorów mówi jednak o “osobistej odpowiedzialności”, w kraju, który zbudowano i oparto na fundamencie przestępczej nieodpowiedzialności. Język “zamiarów” oraz “osobistej odpowiedzialności” ma na celu powszechne rozgrzeszenie. Popełniano błędy. Okaleczano ciała. Niewolono ludzi. Mieliśmy dobre zamiary. Staraliśmy się, jak mogliśmy. “Dobre zamiary” usprawiedliwiają wszystkie wydarzenia w historii. Są jak pigułka nasenna, dzięki której można nadal śnić Marzenie.
Między światem a mną to list. A w zasadzie trzy listy, napisane przez autora do własnego syna. To osobista historia o tym, jak to jest być czarnym w Ameryce, przeplatana spojrzeniem na historię. To książka o rasizmie i ten temat jest głównym, o jakim można dyskutować w kontekście tej książki. Wiele książek powstało już o rasizmie, o niewolnictwie – historia Stanów Zjednoczonych ma wiele niechlubnych historii, wiele miejsc, które są skandaliczne. Wiemy o nich, mamy ich świadomość, choć być może nie myślimy o tym na co dzień. Takie książki powoduję wiele emocji i dyskomfort, kiedy czytamy o okrutności ludzi wobec siebie. Ale książka Coatesa jest jedną z najbardziej poruszających, jaką czytałam. Może dlatego, że jest taka zwykła, ludzka, że jest słowami ojca do syna, że nie ma tu wielkich rzeczy, jest po prostu życie. I jest coś jeszcze. Lęk. To budzi inny dyskomfort. Mogę mówić tylko za siebie, z pozycji białej, heteroseksualnej kobiety, urodzonej i wychowanej w europejskim kraju, świadomej swoich przywilejów. Znam historię, wiem, o czym pisze Coates, ale świadomość życia w lęku rozłożyła mnie na łopatki. To coś, czego nie mogę doświadczyć, tym bardziej czuję, że muszę z uwagą słuchać tych, dla których jest to rzeczywistość. Życie z wiedzą, że twoje życie nie jest twoje. Że twoje ciało nie jest twoje. Że w każdym momencie może ktoś przyjść, zrobić ci krzywdę. Bez żadnego konkretnego powodu. Bo może. Życie z ciągłą czujnością – jednocześnie ze świadomością, że to i tak na nic się nie zda.
Jest to przerażające. Obezwładniające. W pierwszym odruchu myślisz sobie, że to nie możliwe. Że przecież takie rzeczy są już za nami. A potem Coates rzuca ci w twarz przykłady zamordowania Czarnych przez policję. Mężczyzn, kobiet, dzieci. Bo ktoś się pomylił, bo ktoś za głośno słuchał muzyki na parkingu, bo ktoś krzywo spojrzał. Czasami nie było żadnego powodu. Po prostu policjant kogoś zastrzelił. Bez żadnych konsekwencji. Te historie, choć często są przypisem, tworzą całą opowieść. Pokazują lęk, materializują go. Wiemy, czego autor się boi, rozumiemy go. Ale dalej nie możemy pojąć, dlaczego takie sytuacje ciągle mają miejsce.
Społeczeństwo niemal z konieczności każdą historię sukcesu zaczyna opowieścią, która najbardziej mu służy. W Ameryce prawie zawsze będzie to opis czynu dokonanego przez wyjątkową jednostkę. często słyszysz, że “wystarczy jeden człowiek, by zaprowadzić zmianę”. To mit. Może jeden człowiek potrafi coś zmienić, ale nigdy nie jest to zmiana, która nadawałaby twojemu ciału status równy ciałom twych krajan.
To jest 200 stron tekstu, który uważam, że powinien przeczytać każdy. Z jednej strony to opis relacji między ojcem i synem. Autor zastanawia się nad swoim życiem, ale i nad życiem swojego syna. Porównuje je ze sobą, porównuje spuściznę jaką obydwoje otrzymali od swoich rodziców. Z drugiej strony to historia Czarnych – jako kultury, ale przede wszystkim jako ludzi. Coates perfekcyjnie wplata w swoje przemyślenia zdania o historii, o wojnach, niewolnictwie, o współczesnym rządzie Stanów. Zderza ze sobą dwa światy, tak bardzo różne od siebie, ale też przerażająco podobne w swoim rasizmie. A z trzeciej to historia właśnie o świecie – o tym, jak wyglądało życie kiedyś, jak wyglądało za czasów młodości autora, a jak wygląda dzisiaj, kiedy jego syn ma 15 lat (książka została napisana w 2015 roku). Być może lęk nie jest już tak dominujący, jak kiedyś, ale to nie znaczy, że można stracić czujność. I myślę, że to uderzyło mnie w tej książce najabrdziej – że jeśli masz czarną skórę, zawsze będziesz nosił w sobie lęk i zawsze będziesz czujny.
Historia uczy nas, że ani Czarni, ani być może żaden inny lud nie wyzwolili się wyłącznie dzięki własnym wysiłkom. Każdej wielkiej zmianie w życiu Afroamerykanów towarzyszą zdarzenia, na które nie mieliśmy żadnego wpływu, w tym te dość problematyczne. Nie sposób oddzielić naszej emancypacji w koloniach Północy od rozlewu krwi podczas wojny o niepodległość Stanów, tak jak niewolnictwo na Południu nie zakończyłoby się bez rzezi wojny secesyjnej, a do zniesienia praw Jima Crowa nie doszłoby bez horroru drugiej wojny światowej. Historia nie spoczywa wyłącznie w naszych rękach. Czasem jednak trzeba odpowiedzieć na wezwanie do walki, lecz nie dlatego, że na końcu czeka nas pewne zwycięstwo, tylko po to, by zapewnić sobie godne, rozsądne życie.
Między światem a mną to książka bardzo osobista, która jednocześnie porusza uniwersalne tematy. To taka książka, przy której nie można się nie zgodzić, napisać, że a ja uważam inaczej. Trzeba ją przeczytać, przyjąć do wiadomość emocje autora i zastanowić się nad nimi, a potem nad swoimi. U mnie ta książka otworzyła przestrzeń na wiele przemyśleń i chciałabym, żebyście też po nią sięgnęli.
♦
Bardzo ciekawie się zapowiada. Na pewno dodam do swojej listy “to read”. Nigdy nie czytałam książek o problemie rasizmu, myślę że to może być dobre wprowadzenie.
[…] Coaes to autor, którego poznałam w tym roku dzięki Między światem a mną. To książka, która była wyjściem z mojej czytelniczej strefy komfortu, która mnie zachwyciła […]