Skąd to wiemy? Co skłania nas do myślenia, że rozumiemy, dlaczego zabójca działa w taki, a nie inny sposób, i że wobec tego możemy przewidzieć jego zachowanie, chociaż nie wiemy, kto to jest?
Kiedy rok temu wyszedł Mindhunter, wzbudził mój wielki entuzjazm! Wiecie dobrze, że tematy kryminalne bardzo mnie ciekawią, a do radości dołożył jeszcze cegiełkę Netflix, produkując na podstawie książki serial (bardzo dobry zresztą!). W pierwszym tekście piszę szczegółowo o autorze, Johnie Douglasie, więc tu tylko delikatnie przypomnę, że był agentem FBI i jednym z pierwszych profilerów kryminalnych. Żeby zrobić wrażenie, wystarczy wspomnieć niektóre z nazwisk morderców, których przesłuchiwał (w trakcie tych rozmów rozwijał swoje pionierskie techniki) – David Berkowitz, Ted Bundy, Charles Manson, Edmund Kemper,czy Richard Speck. Wpadnijcie najpierw do tamtego tekstu, a potem czytajcie ten.
Bo ten jest niejako kontynuacją tamtego, tak jak książka jest niejako kontynuacją Mindhuntera. Mindhunter. Podróż w ciemność zaczyna się tam, gdzie kończy się Mindhunter – wirusowym zapaleniem mózgu i śpiączką autora. John Douglas pisze o powrocie do pracy, kolejnych kryminalnych sprawach, w których brał udział, o tym, jak praca wpływała na jego życie prywatne. Czyta się te wspomnienia jednym tchem – Douglas (przy pomocy autora Marka Olshakera) konstruuje niepokojąco fascynującą opowieść o podążaniu za złem. Tytułowa podróż w ciemność to dobrowolne zagłębianie się w najgorsze rzeczy, jakie jesteśmy sobie wyobrazić – i w te zupełnie niewyobrażalne. Otwarcie opowiada o szczegółach zbrodni i śledztw, o pomyłkach i sytuacjach, kiedy można było uratować czyjeś życie, ale z pewnych względów się to nie udało. Mamy tu również wiele psychologii i rozważań o tym, do czego zdolny jest człowiek i co wpływa na to, że ktoś staje się mordercą. Warto też podkreślić, że John Douglas nie skupia się tylko na wchodzeniu do głów sprawcom i mordercom, pisze równie dużo o ofiarach i ich perspektywie.
W tej części jest jednak coś, co mnie osobiście rozczarowało, ale zdaję sobie sprawę, że może być też plusem. John Douglas bardzo mocno skupił się na sprawach związanych z dziećmi – od morderstw, przez porwania po wykorzystywanie seksualne. Tak bardzo, że czasami miałam wrażenie, że czytam poradnik dla rodziców pod tytułem Jak uchronić swoje dziecko. Douglas owszem, opisuje sprawy inne niż dziecięce, przedstawia sposób ich rozwiązywania, można zobaczyć pracę profilera z bardzo bliska. Większość jednak skupia się na nieletnich. Jednocześnie daje rady rodzicom, pisze, jak wychowywać dzieci, by były bardziej świadome, co robić, by zminimalizować ryzyko, wymienia w punktach przykazania dla dzieci, które powinny stosować. Pisze też sporo o własnej rodzinie, o tym, czego uczył swoje dzieci. Przez swoje wyczulone spojrzenie na pewne sprawy, Douglas uświadamia nas, jak bardzo my nie zwracamy uwagi na te same rzeczy. Co najważniejsze, pisze też, jak znaleźć równowagę pomiędzy strachem i chęcią trzymania własnego dziecka zamkniętego w pokoju, żeby mu się nic nie stało, a daniem dziecku wolności, by żyło swoim życiem. Wyobrażam sobie, że to bardzo trudny dylemat, zwłaszcza jeśli jest się profilerem FBI.
Jestem w stanie zaakceptować ten temat, mimo że sama spodziewałam się czegoś innego. Jednak dla autora ta tematyka jest bardzo ważna, to jego osobista podróż w ciemność, więc mi jako czytelnikowi pozostaje to tylko przyjąć. A być może właśnie przez to książkę przeczyta więcej osób? Normalnie zachęcałabym fanów tematów kryminalnych i ludzi, którzy interesują się mordercami. Teraz mogę spokojnie napisać, że książkę powinien przeczytać każdy rodzic. To będzie trudna lektura na poziomie emocjonalnym, ale jeśli przez to, co pisze Douglas ktoś stanie się bardziej uważny czy świadomy, myślę, że warto!
♦