Przez dwadzieścia lat studiowałem biologię, żeby w końcu zrozumieć, że sam jestem biologią.
Ostatnio na klubie książki omawialiśmy Myszy i ludzie Steinbecka. Lektura tej książki uświadomiła mi po raz kolejny, że dla mnie literatura ma przede wszystkim funkcję użytkową. Najczęściej zachwycają mnie książki, z których dowiaduję się nowych rzeczy, które mnie uczą i pokazują świat. Zdarzają się zachwycające powieści, ale raczej nie ma to nic wspólnego z pięknem języka czy kunsztem literackim autora, a chodzi raczej o temat czy bohaterów. Nie jestem w stanie docenić literatury pięknej, ale za to takie książki jak Ja, ssak. Co łączy nas z gorylem, wielorybem i nietoperzem połykam w całości.
Liam Drew napisał książkę, która jest pochwałą życia i która pięknie pokazuje jego różnorodność. Jeśli kiedykolwiek myślałeś, że jesteś wyjątkowy albo że masz przewagę nad innymi tylko dlatego, że jesteś człowiekiem, to po tej książce zmienisz zdanie. Autor przeprowadza nas przez etapy ewolucji, pokazując punkt po punkcie, co łączy nas z innymi ssakami. Jest biologiem, a więc jego narracja jest mocno biologiczna. Niby oczywiste, ale podkreślam to w kontekście popularyzowania nauki. Ta książka jest popularnonaukowa, ale nie w takim stopniu, w jakim byśmy się spodziewali. Wiele w niej szczegółów, biologicznych informacji, na tyle dużo, by czasami poczuć się jak przy lekturze podręcznika do biologii. Autor wprawdzie jest widoczny, raz na jakiś czas zwraca się bezpośrednio do czytelnika, rzuci żart, opowie historyjkę z życia prywatnego. Zdaje sobie sprawę, że tematyka, o jakiej opowiada, nie jest łatwa. Mimo wszystko jednak brakuje w tekście lekkości i swobody przedstawiania trudnych tematów laikom. Równowaga pomiędzy naukowością tekstu a jego popularnonaukową wersją jest zachwiana – więcej jest zdecydowanie tego pierwszego, choć widać też, że Liam Drew bardzo się starał, by tak nie było.
Jeśli nie straszne wam są biologiczne tematy, to z pewnością będziecie zadowoleni z lektury. Może nie wszystkie informacje zawarte w książce wydadzą Wam się niezbędne (np. to, że największe jądra w stosunku do masy ciała ma pasikonik albo to, że łasice pasiaste uprawiają seks ponad godzinę), ale z drugiej strony – to właśnie dla takich ciekawostek czytamy takie książki. Dowiemy się też innych rzeczy, które mogą wpłynąć na nasze postrzeganie człowieka – skąd się wzięła definicja ssaka, jak wykształcił się penis, jaka była dynamika ewolucji genitaliów, jak płetwy przekształciły się w nogi, jakie cechy definiują ssaka j jak wpływają na nasze współczesne życie. Poznamy dna jako zapis dziejów i popatrzymy na rodzicielstwo pod względem biologicznym. To bardzo ciekawe zagadnienia, o których nie myślimy na co dzień (chyba, że jesteśmy biologami), a których znajomość pozwoli lepiej zrozumieć i świat, i ludzi, i samego siebie. Spotkamy też w niej starych znajomych – Darwina, Dawkinsa czy Triversa, a ja zawsze lubię wpadać na nich w innych książkach. Okazuje się, że jak raz wsiąkniemy w ten naukowy świat i poznamy jego bohaterów, później będziemy czuć się w nim całkiem swobodnie.
Ja z niej wyciągnęłam sobie jeszcze jedną ciekawostkę – o szkole anatomicznej w Covent Garden braci Hunter. Historia medycyny to szalenie interesująca rzecz, a tu Liam Drew wyciągnął bardzo ciekawe fakty z XVIII wieku. Chciałabym się temu lepiej przyjrzeć.
Ja jestem bardzo zadowolona z lektury, bo dowiedziałam się wielu nowych rzeczy. Ale ostrzegam też, że nie jest to łatwa książka – jest mimo wszystko bardziej naukowa niż popularnonaukowa. Jeśli będziecie tego świadomi od samego początku, z pewnością się nie zawiedziecie.
♦