Powyżej 8000 tysięcy metrów można łatwo zginąć, nie robiąc nic, dlatego niektórzy nazywają ten obszar strefą śmierci
Pamiętacie historię Beck’a Weathers’a i jego historię, na podstawie której powstał film Everest? Jeśli nie, TU możecie sobie przypomnieć. Dla porównania, bo dzisiaj chciałam Wam napisać o bardzo podobnej historii. Podobnej, ale jak zupełnie inaczej opowiedzianej.
Najpierw o autorze. Lincoln Hall był jednym z najbardziej znanych himalaistów australijskich, a jego kariera wspinaczkowa trwała ponad trzydzieści lat. Wspinał się głównie w Himalajach, na Antarktydzie i w Andach. Odegrał kluczową rolę w pierwszym australijskim wejściu na Mount Everest w 1984 roku, a jego książkowa relacja z tej wyprawy zatytułowana White Limbo stała się bestsellerem. Druga książka Halla, The Loneliest Mountain, opowiadała o wyprawie małym jachtem na Antarktydę i pierwszym wejściu na Mount Minto. Jedyną opublikowaną powieścią jego autorstwa jest Blood on the Lotus, powieść historyczna, której akcja rozgrywa się w Nepalu i Tybecie. Fear No Boundary to napisana przez Halla biografia jego przyjaciółki Sue Fear, która zginęła w trakcie wspinaczki w Himalajach w 2006 roku, w czasie gdy Hall był na Mount Evereście. Lincoln Hall pracował jako przewodnik wypraw trekkingowych, był redaktorem magazynów poświęconych turystyce i dyrektorem Australian Himalayan Foundation. Za swoje zasługi dla himalaizmu nadano mu w 1987 roku najwyższe australijskie odznaczenie państwowe Order Australii.
Wybraniec. Życie po śmierci na Evereście to opowieść o wyprawie na Mount Everest w 2006 roku. Lincoln Hall miał niedokończone porachunki z tą górą, a wyprawa stanowiła doskonałą okazję, aby te rachunki wyrównać. Udało mu się – wszedł na szczyt. Ale podczas schodzenia nagle źle się poczuł. Dopadła go choroba wysokościowa i mimo najlepszych chęci i wielu prób sprowadzenia Halla z góry, jego towarzysze musieli w pewnym momencie się poddać. Hall nie dawał już oznak życia (pukali mu nawet w gałki oczne!), więc musieli go zostawić, by ratować swoje życie. Kiedy bezpiecznie powrócili do bazy, nadano komunikat o śmierci wspinacza. Ale następnego dnia, grupa idąca na szczyt odnazła Halla, żywego! Ostatecznie udało się go sprowadzić, a on sam zdobył członkowstwo w tym elitarnym i małym klubie osób, które przeżyły same noc na Mount Evereście.
Lincoln Hall był osobą wierzącą i tą swoją duchowość przekładał na relacje z górami. Ze wspinaczką był związany przez kilkadziesiąt lat, znał bardzo dobrze środowisko wspinaczy, proces wspinania, same góry. W górach stracił wielu przyjaciół. Bycie wspinaczem i miłość do gór określiła całe jego życie. W swoich książkach dzieli się z nami swoją wiedzą, a czytanie wspomnień kogoś, kto ma pasję i naprawdę wie o czym pisze, to prawdziwa przyjemność. Hall był wrażliwy na otoczenie. Mimo że głównym celem było zawsze zdobycie szczytu, potrafił docenić piękno życia Szerpów. Ich postawa życiowa polegająca na robieniu po prostu tego, co trzeba zrobić, była dla niego oczywistym i najlepszym sposobem radzenia sobie z trudnymi sytuacjami. Wręcz z sentymentem wspomina wyprawy kilkanaście lat temu, kiedy nie było jeszcze takiego sprzętu, telefonów satelitarnych, internetu, a wyjście w góry wiązało się z głębokim odosobnieniem. To była kiedyś najważniejsza cecha wypraw. Wrażliwość Halla i jego otwartość jest bardzo czytelna w tekście, ale nie nachalna. Niektóre fragmenty ociekają wręcz poezją i duchowością, ale są napisane tak szczerze i pięknie, że możemy je tylko przyjąć i zastanowić się, co my byśmy czuli, patrząc na górę swojego życia.
W każdej chwili robiłem to, co musiałem, aż nie było już chwil, a tylko kontinuum mojej wędrówki pokrytym skałami szlakiem. (…) Czułem się , jak gdybym był częścią krajobrazu, jak gdyby granica między żywym i nieożywionym, między życiem a śmiercią zatarła się. Moja radość nie wynikała już ze wspaniałego dnia czy gór, lecz ze zmienionego poczucia rzeczywistości, oderwania od potoku myśli, które w normalnych okolicznościach kazały mi planować, myśleć, analizować. Wszedłem w prostszy stan bytu
Ale oprócz tych pięknych fragmentów, w Wybrańcu odnajdziemy również surowy i męski świat wspinaczki wysokogórskiej. Hall pisze o tym, że w górach trzeba mieć po prostu farta. Że dwie cechy charakteru niezbędne do odniesienia sukcesu na ekstremalnych wysokościach to umiejętność zachowania spokoju w środowisku, w którym jest deficyt tlenu atmosferycznego, oraz determinacja do przetrwania w niebezpiecznych sytuacjach. Pisze o trudach wspinania, o ludziach, których spotykał na szlakach, a których ciała potem mijał. Pisze o Davidzie Sharpie, którego śmierć wzbudziła wielkie poruszenie, bo gdy umierał, mijało go wielu wspinaczy. Hall, opisując nam tę historię, mówi nam wyraźnie – w górach nic nie jest proste i oczywiste. Pokazuje nam proces przepływu informacji, dążenie przez media do sensacji, które zazwyczają nie mają nic wspólnego z prawdą. A na koniec Hall zabiera nas na szczyt Mount Everestu, tego najwyżej położonego na naszej planecie punktu, Dachu Świata i dzieli się tym, co się w takim miejscu czuje.
Wybraniec to książka piękna i kompleksowa. Łączy w sobie wrażliwość i poezję z realnością trudów wspinaczki. Być może właśnie przez tą wrażliwość i otwartość Hall był w stanie tak pięknie opowiedzieć swoją historię. Mimo że często zbytnie uduchowienie mi w książkach przeszkadza, u Halla jest to bardzo naturalne. Kiedy opisuje swoją samotną noc na Mount Evereście, czytelnika przechodzą ciarki. Bo to niewiarygodne, ale Hall jeszcze tak pięknie o tym opowiada. Buddyzm tybetański zakłada istnienie ośmiu poziomów śmierci. Według tych kryteriów Lincoln przeszedł pierwsze dwa z nich. Wśród tych wszystkich rzeczy, które wydarzyły się w tę noc, jest również niesamowity wątek polski. Wszystko to w ustach Halla brzmi jak jakaś baśń. Baśń, która zdarzyła się naprawdę.
Książka Halla po raz kolejny udowadnia, że wspinacze to naprawdę wyjątkowi ludzie, którzy mają szansę dotknięcia czegoś wyjątkowego w swoim życiu. Zazwyczaj płacą za to ogromną cenę, ale i tak zawsze powiedzą, że było warto. Wybraniec. Życie po śmierci na Evereście to wspomnienie, które warto przeczytać. Zostanie z Wami na długo.
♦
Za książkę serdecznie dziękuję
♦
Zwyczajowa odpowiedź Lincolna (do żony) na pytanie o to, jak się czuje, kiedy mogłoby być lepiej brzmiała “Łapię dinozaury” albo “Sypiam z Elką Taylor”. Było to nawiązanie do poniższej piosenki 🙂 Rzecz do wykorzystania we własnym związku 😀
♦
Kiedyś przyszedł do nas do radia himalaista, kazałam zadać prowadzącym pytanie o sprawy sanitarne (bo przecież to pytanie, który każdy chce zadać, ale się wstydzi).
I co odpowiedział? Mówił o pierwszej rzeczy, której uczy się himalaista w górach wysokich? 😉
Mówił o szczegółach załatwiania się. Nie chcę być już himalaistą.
Mi zawsze wystarczy czytanie o -40 stopniowym mrozie, 160-km prędkości wiatru i kilometrowych pionowych ścianach. Aspekty higieniczne, spania, w ogóle funkcjonowania w takich warunkach wypieram z głowy 😀 Podziwiam ich przeogromnie!
W jednej z ojcowskich książek o górach czytałem, że pierwszą zasadą do nauczenia w takich warunkach jest podział stron namiotu – która służy do załatwiania potrzeb, a która do nabierania śniegu do stopienia na wodę.