Obecność blogera książkowego w blogosferze

Nazwa mojego bloga nie jest żartem. Ja naprawdę lubię książki bardziej niż ludzi. Zakładając bloga (pierwszym pomysłem było prowadzenie go zupełnie anonimowo) raczej nie miałam w planach wychodzenia do ludzi, poznawania kogoś a tym bardziej jeżdżenia czy chodzenia na jakieś dziwne blogerskie spotkania. A jednak! Plany planami, a okazało się że i poznałam mnóstwo świetnych osób, i zaczęłam brać udział w tych dziwnych blogerskich spotkaniach 😉 Może ciągle skromnie i bez rozmachu, ciągle incognito gdzieś tam pod ścianą, ale przynajmniej nauczyłam się, żeby nigdy nie mówić nigdy.

Ostatnio byłam na wydarzeniu w Warszawie Środa Dzień Bloga. Na spotkanie składały się 4 prezentacje (relację możecie obejrzeć w internecie, do czego bardzo zachęcam!) – konkretne, pełne wiedzy, bez zbędnego rozmamłania. Już dawno nie byłam na takich ciekawych wykładach.  W każdym razie to, co nie dawało mi spokoju podczas tego spotkania  i po nim to to, że prawdopodobnie byłyśmy jedynymi blogerami ze strefy kultury, a konkretniej książkowej (byłam z Olą z Parapetu Literackiego i Eweliną z Blair Czyta). Jeśli się mylę, poprawcie mnie.

Kiedy w tamtym roku wzięłam udział w konkursie Blog Roku nie znalazłam tam kategorii do jakiej mogłabym przypisać swój blog. Zapisując się na See Bloggers również nie znalazłam kategorii dla siebie (a wystarczyłaby przecież bardzo szeroko pojęta kultura). Środa Dzień Bloga w formularzach też pominął tę kategorię. Tak naprawdę rzadko kiedy na większych imprezach blogowych kultura jest brana pod uwagę.

Zaczęłam się zastanawiać dlaczego tak jest?

Zwłaszcza, że często widzę głosy, że to takie niesprawiedliwe, że jesteśmy ignorowani, że nie poświęca się nam uwagi, że nie jesteśmy traktowani poważnie itd. (piszę tu o blogowaniu książkowym, bo o innym trudno mi się wypowiadać). A ja mam wrażenie, że zamiast narzekać, powinniśmy sobie uświadomić, że to nasza wina i że sami strzelamy sobie w stopy. Jedynymi spotkaniami czy wydarzeniami, na których można spotkać blogerów książkowych są wydarzenia…literackie. To trochę jak wożenie drzewa do lasu i kiszenie się wciąż w tym samym sosie. Wydarzenia literackie są świetne, ale jeśli chcemy być postrzegani tak samo jak reszta blogerów, może powinniśmy przemyśleć branie udziału w wydarzeniach ogólno-blogowych? Czy nauka robienia lepszych zdjęć nas nie obowiązuje? Marketing? Podstawy prawa? Te wszystkie techniczne rzeczy, związane z blogiem, których sama nie ogarniam? Wiedza o sposobach zarabiania na blogu czy o tym, jak współpracować z markami (w naszym przypadku z wydawnictwami)? 

Skąd to wynika? Czy czujemy się lepsi? Wyśmiewamy przecież blogi kosmetyczne czy modowe, sami zajmujemy się przecież czymś o wiele poważniejszym i … lepszym właśnie. Kulturą przez duże K. Nie dla nas zwykłe zjazdy blogerów, my jesteśmy ponad to. Czy tak rzeczywiście jest? Bo potem narzekamy, że nigdzie nas nie ma i koło się zamyka. 

I tak sobie myślę, że może czas zmienić nastawienie? Może zamiast narzekać, gdzieś pójdziemy albo pojedziemy? Coś zmienimy (a wiem, że się da, bo organizatorzy See Bloggers obiecali w tym roku miejsce dla kultury pod wpływem naszych nagabywań!)? Pokażemy się, a tym samym pokażemy, że blogi o książkach to takie same blogi jak inne? A co więcej – tym samym będziemy promować czytelnictwo, książki i kulturę na żywo. Na See Bloggers jedynym wydawnictwem, które się pojawiło, była Wielka Litera. Co i tak nas mocno zaskoczyło! Mam nadzieję, że i blogerzy, i wydawnictwa dostrzegą to, że nie możemy zamykać się jedynie na Targach Książki i patrzeć na resztę świata przez szybkę i z daleka. A my, jako żywe blogowe jednostki reprezentujące jednocześnie książkowy i blogowy świat mamy realny wpływ i na wydarzenia blogowe, i na wydawnictwa. Czy promowanie czytelnictwa nie ma więcej sensu na imprezie ogólnej niż na typowo literackiej, na której są ludzie już czytający?

I piszę to ja, osoba, którą trzeba wyciągać gdzieś zawsze na siłę i która woli wieczór z książką niż wśród ludzi. Ale nie cierpię też narzekania, zwłaszcza na rzeczy, które są bez sensu i które tworzymy sami. Tak jak książka nie jest dla wybrańców, tak i blogowanie o niej nie różni się od blogowania o czymś innym. Bo chodzi o pasję, a tego przecież nie da się oceniać i szeregować, która jest ważniejsza. Więc podsumowując – pokazujmy się, chodźmy na spotkania, bierzmy udział w zjazdach, konferencjach i kongresach. Zapytacie, a co, kiedy nie ma dla nas kategorii? Zwłaszcza wtedy bierzcie udział! Bo jeśli zaczniemy to robić, kategorie też się pojawią. I im dłużej o tym myślę, tym większy potencjał widzę w organizowaniu ciekawych akcji związanych z książkami na takich blogerskich spotkaniach.

Dajcie znać, co myślicie. Może to ja się mylę i jeździcie na takie spotkania?

 

komentarzy 21

  1. Olga Kowalska
    29 stycznia 2018

    Całkowicie się z Tobą zgadzam – jeśli sami nie pokażemy zainteresowania, to dlaczego inni mają interesować się nami? Dlaczego nie pracować nad sobą, nie ulepszać się, szkolić, zaglądać to tu, to tam, pokazywać, że nie snobujemy się, tylko jesteśmy częścią większego blogerskiego świata? Jestem na tak! I w tym roku znowu śmigam na SeeBloggers. 😀

    • 30 stycznia 2018

      Super! No i pewnie się tam spotkamy 🙂

  2. 30 stycznia 2018

    Myślę, że masz sporo racji, chociaż sama nie jeżdżę na żadne spotkania, na targach książek też rzadko bywam. Wynika to głównie z tego, że w blogowaniu lubię najbardziej pisanie, a robienie zdjęć czy promowanie marek to nie dla mnie. Nie uważam też, żeby pisanie o książkach było lepsze od pisania o czymś innym i też wkurza mnie, że niektórzy próbują się wywyższać. Niemniej trzymam kciuki za wszystkich wychodzących “do ludzi” 🙂

    • 30 stycznia 2018

      Bo żeby być blogerem, wcale nie trzeba wychodzić do ludzi, jeśli naprawdę się tego nie chce. Tylko nie można też wtedy narzekać i jęczeć, jakim się jest biednym, niezauważonym i niezrozumianym blogerem, i że blogosfera książkowa jest taka a nie inna 😉

      • 31 stycznia 2018

        Wiesz, że nie spotkałam się z tym jęczeniem, o którym wspominasz? Może nie zwróciłam uwagi 🙂 W każdym razie, jeśli ktoś ma ochotę udzielać się na różnych spotkaniach to super, blogosfera może na tym tylko zyskać 🙂

  3. 30 stycznia 2018

    Nie uważam, żeby teza, że blogerzy książkowi nie jeżdżą na wydarzenia blogerskie, bo czują się „lepsi” była prawdziwa. Jeśli ktoś tak myśli, obojętnie jakiego bloga prowadzi, to ma problem. Może nie jeżdżą, bo nie ma takiej kategorii na wydarzeniach – a nie ma takiej kategorii, bo nie jeżdżą. Jest to więc rodzaj błędnego koła, ale nie powstałego z wywyższania się.

    • 30 stycznia 2018

      To nawet nie teza, tylko pytanie 🙂 Zastanawiam się, bo czasami spotykam się z takim myśleniem. I może nawet to nie wywyższanie się, tylko poczucie, że blogowanie o książkach należy do jakiejś innej kategorii niż cała reszta blogowania. Fajnie by było, gdyby to się zmieniło, a nie zmieni się, jeśli nie będziemy się pokazywać 🙂

  4. 30 stycznia 2018

    Jasne, masz sporo racji 😉 Ja (też lubiąca książki bardziej niż ludzi) zastanawiałam się ostatnio, czy by się nie wybrać na odbywające się na Górnym Śląsku spotkania grupy BloSilesia, ale poczytałam, że to takie chyba bardziej warsztaty niż wykłady i już mi się odechciało ;D Nie ma dla mnie nic bardziej stresującego niż wejście w liczną grupę obcych mi ludzi i zabawy typu “a teraz, skoro już wszyscy przyzwyczaili się do sąsiadów wokół, zamieńmy się miejscami” czy “a teraz każmy ludziom porozmawiać z najbliższym sąsiadem” 😛 Od razu przypominają mi się wszelkie szkolne “a teraz niech każdy wstanie, przedstawi się i powie coś o sobie”. Brrrr!

    • 30 stycznia 2018

      O mamo, jak ja nienawidzę takich rzeczy na szkoleniach. Na szczęście na tych blogowych chyba rzadko kiedy wpada się na takie pomysły. I powiem Ci tak – jeśli ja przeżyłam pierwsze See Bloggers, to Ty dasz radę na BloSilesia 😀 Rzucam Ci wyzwanie! 😀

      • 30 stycznia 2018

        Haha 😀 Ale tam też mieli takie straszne pomysły :P? Bo ja jako introwertyk się mogę, owszem, zapoznawać, ale najlepiej z jedną osobą naraz, nie jakieś grupowe zapoznawanie 😛 Ewentualnie mała grupka do trzech osób, ale z tego, co widzę to na BloSilesii postawili chyba na wychodzenie ze swojej strefy komfortu ;D

      • 30 stycznia 2018

        E, jestem pewna, że ich nie będzie, poza tym temat spotkania brzmi bardzo ciekawie! Pomyśl o tym! 🙂

      • 30 stycznia 2018

        A skąd Ty wiesz jaki będzie temat :D? No ciągle się zastanawiam, ale mój zapał trochę ostygł 😉

      • 30 stycznia 2018

        A na stronie mają – “10 marca w Katowicach będziemy rozmawiać o marce osobistej blogera, a dokładnie o odpowiedzialności, konsekwencji i pasji. ” 😉 Zapisuj się, i to migiem!

      • 30 stycznia 2018

        A to podglądacz 😀 Muszę się jeszcze nad tym zastanowić ;D Rozmawiasz z osobą, która jest zaprzeczeniem spontanicznych decyzji ;D

      • 30 stycznia 2018

        Najlepiej działa zapisanie się, potem wielkie zdziwienie “po jakiego ja to zrobiłam?!?”, a potem pogodzenie się rzeczywistością “no dobra, jak już się zapisałam to pójdę” 😉

  5. Dzień później
    30 stycznia 2018

    Ale może blogerzy książkowi nie bywają na spotkaniach, warsztatach, konwentach i innych tego typu wydarzeniach, gdzie jest tłum obcych osób właśnie dlatego, że “lubią bardziej książki, niż ludzi” i że takie wydarzenia ich po prostu nie kręcą? Naprawdę to nie jest dla każdego, a to, że współczesny świat jest dla ekstrawertyków, że ciągle trzeba się gdzieś promować, pokazywać, “wychodzić do ludzi” jest dosyć irytujące i męczące.

    • 30 stycznia 2018

      Bardzo się z Tobą zgadzam! I to jest jak najbardziej w porządku! Moją pierwszą zasadą życiową jest “nic na siłę” 🙂 Myślę, że w każdej kategorii są tacy ludzie, nie tylko książkowej. Jeśli ktoś nie ma ochoty na takie występy, niech nie bierze w nich udziału, proste. Ale niech się nie waży napisać choć słowa o tym, jaka blogosfera książkowa jest biedna, bo jest ignorowana przez wszystkich.

  6. Słowotok Laury
    1 lutego 2018

    W 100% się zgadzam. Książkowa blogosfera zawsze jest traktowana nieco inaczej i choć sama mam zdecydowanie zbyt mało popularnego bloga, żeby biegać po takich wydarzeniach, to rozumiem o czym mówisz. Ostatnio na szczęście jest nas coraz więcej, więc może ludzie w końcu się do nas przyzwyczają.
    xoxo
    L. (http://slowotok-laury.blogspot.com/)

Brak możliwości komentowania.