Dawno już na blogu nie było żadnej rozmowy, ale przy tej książce nie mogło być inaczej. Damian Hadaś napisał świetną książkę o Alasce, o której już przeczytacie na blogu, a dzisiaj zapraszam Was na rozmowę z nim. Na stronie wydawnictwa przeczytacie kilka słów o autorze – dumny wałbrzyszanin, który po kilku latach na ukochanej Islandii szczęśliwym zbiegiem okoliczności trafił na Alaskę. Miłośnik górskich wędrówek, parków narodowych Stanów Zjednoczonych i obserwacji zwierząt w naturalnym środowisku. Z wykształcenia inżynier środowiska, z zawodu i pasji – przewodnik oraz organizator wycieczek i wypraw na niceland.pl. Zwolennik turystyki zrównoważonej. Zajrzyjcie też koniecznie na stronę Niceland. Kierunek Alaska, Damian razem z żoną Elizabeth organizują wyjątkowe wycieczki do USA w tym wycieczki na Alaskę, Hawaje i do Parków Narodowych USA. Jeśli kiedyś chodził Wam po głowie pomysł odbycia takiej wycieczki, to trafiliście w dobre miejsce!
Na początek pytanie, które muszę zadać – ile razy widziałeś “Przystanek Alaska” i “Wszystko za życie”? 😉
Być może Cię zaskoczę, ale serial “Przystanek Alaska” obejrzałem tylko raz i to dopiero w tym roku. Oczywiście kojarzyłem jego bohaterów czy słynną czołówkę z chodzącym po ulicy wielkim łosiem, ale serial nie jest dziś wcale łatwo dostępny. Muszę też zaznaczyć, że choć serial nie był wcale kręcony na Alasce, a dziś mógłby zostać niekiedy odebrany jako niepoprawny politycznie, oboje z moją żoną czerpaliśmy z niego dużo przyjemności. “Wszystko za życie” widziałem natomiast kilka razy i chętnie wracam do filmu i książki regularnie. Pierwszy raz obejrzałem go w wieku 18 lat i do dziś dobrze pamiętam, że zrobił na mnie wielkie wrażenie. Nie wykluczam, że pośrednio mógł mieć wpływ na pewne decyzje, które podjąłem. Wciąż uwielbiam też sięgać po soundtrack z filmu, który znajduje się w mojej skromnej kolekcji płyty winylowych.
Też uwielbiam film i tę płytę! Eddie Vedder zrobił na niej magię! Ale to, czego się dowiedziałam z książki, było dla mnie dużym zaskoczeniem! Napisałeś, że na Alasce lepiej nie wspominać o “Wszystko za życie” i Chrisie…
Tak, temat “Wszystko za życie” jest tu tematem niełatwym, a podekscytowani historią Chrisa turyści mogą się zdziwić, jak negatywne jest nastawienie większości mieszkańców stanu do wszystkiego co związane z “Into the Wild”. Rozwijam ten temat szerzej w ostatnim rozdziale mojej książki, ale podsumowując – mieszkańcy Alaski odbierają postać Christophera zupełnie inaczej niż jego fani w Europie. Ja też będąc kilkanaście lat starszy, patrzę na jego historię nieco inaczej niż jako głodny przygody dwudziestolatek.
Kiedy poznałam wszystkie fakty, to w sumie im się nie dziwię! Opowiedz swoją drogę na Alaskę – nie jest to najczęstszy kierunek wyjazdów. Kiedy szukałam książek o Alasce po polsku, to nie znalazłam ich za wiele.
I właśnie dlatego zdecydowałem się o Alasce pisać! Rzeczywiście na polskim rynku istnieje luka, którą mam nadzieję uda mi się choć troszkę wypełnić i przedstawić polskiemu czytelnikowi największy stan Ameryki. Moja droga na Alaskę to raczej splot niespodziewanych zwrotów wydarzeń niż skrupulatnie zrealizowany plan. W dużym skrócie: na Islandii poznałem Elizabeth, dziś moją żonę, która urodziła i wychowała się właśnie na Alasce. Na pierwsze lata wspólnego życia zdecydowaliśmy się wybrać właśnie jej kawałek świata, a czas pokaże, co przyniesie dalsza przyszłość.
Pokochałeś Alaskę od razu czy musiałeś się z nią “dotrzeć”? Za co Alaskę można kochać i za co można Alaski nie lubić?
Wciąż się z nią docieram. Oczywiście szybko zakochałem się w jej przyrodzie. Wysokie góry, lodowce na wyciągnięcie ręki czy dzikie zwierzęta to coś, czym raczej nigdy się nie znudzę. Z drugiej strony przyroda ta nie jest aż tak łatwo dostępna jak w innych stanach Ameryki czy w Europie, a sezon letni jest tu dość krótki. Liczba wytyczonych szlaków górskich także jest niewielka, trzeba być bardzo ostrożnym i porządnie planować dłuższe wyjścia, a dostęp do wielu części stanu ograniczony jest do przelotów małymi samolotami. Alaska to jednak nie tylko cudowna przyroda, która zachwyci każdego podczas wakacyjnej wizyty. To też jeden ze stanów USA, z wieloma podobnymi problemami, z którymi mierzą się całe Stany Zjednoczone. Choć Alaska, ze względu na swoją izolację, bardzo różni się od reszty USA to mimo to nie obroniła się przed największymi bolączkami kraju.
Wyobrażasz sobie mieszkanie w jakimś innym miejscu teraz?
Tak, wyobrażam sobie ponowne życie w Europie, za którym z wielu powodów zdarza mi się tęsknić. Jako małżeństwo polsko-amerykańskie mierzymy się jednak również z kwestiami formalnymi, przez które musimy przebrnąć, aby swobodniej decydować o naszej przyszłości. Na tą chwilę i najbliższą przyszłość jesteśmy na Alasce i chcielibyśmy z tego czasu skorzystać jak najlepiej.
Masz biuro turystyczne ( z którego sama chętnie kiedyś skorzystam!), powiedz, jacy są turyści, którzy przylatują na Alaskę, jakie mają oczekiwania, co ich zaskakuje, a co zachwyca?
Turyści podróżujący na Alaskę są pod wieloma względami podobni. Wszyscy oczywiście wybierają Alaskę ze względu na jej przyrodę. W ich walizkach dominuje więc odzież outdoorowa, lornetki i aparaty fotograficzne. Są to ludzie, którzy widzieli już wiele niesamowitych miejsc i dla których Alaska jest wielkim podróżniczym marzeniem. To fajne uczucie pomagać komuś spełnić te marzenie i towarzyszyć podczas odkrywania zakamarków Ameryki.
Jak w ogóle wygląda turystyka na Alasce? Dużo się mówi o zadeptywaniu przez turystów pięknych miejsc…
Oczywiście turystyka masowa ma wiele za uszami i należy mówić o tym coraz głośniej. Na Alasce wysoki sezon trwa zaledwie trzy miesiące letnie, podczas których dociera tu ponad dwa miliony turystów, czyli aż trzykrotnie więcej niż liczba mieszkańców całego stanu. Z tej liczby ponad milion podróżuje na pokładach wielkich statków pasażerskich. Ci turyści korzystają z wielkich hoteli, autokarów i odwiedzają przede wszystkim miasteczka Alaski południowo-wschodniej oraz kilka najważniejszych parków. Taka masa pasażerów całkowicie zmienia tam funkcjonowanie, a wzrastająca liczba statków nie pozostaje neutralna dla przyrody, ale mimo tego jest to grupa, którą dość prosto opanować. Od lat działają według stałego schematu, podążając tym samym szlakiem. Wysiadają w miasteczku, korzystają z atrakcji, wydają pieniądze i wracają na statek.
W wyniku pandemii Alaską znacznie bardziej zainteresowali się również turyści podróżujący samodzielnie lub w małej grupie przyjaciół czy rodziny. Ci szukają czegoś innego niż podróżujący statkami. Chcą docierać do nieoczywistych miejsc. Alaska zrozumiała w ostatnich dwóch latach jak ważne jest dostosowanie się do potrzeb wszystkich turystów. Wydaje mi się, że to właśnie do potrzeb turystów samodzielnych Alaska musi dziś przygotować swoją infrastrukturę.
Co do zadeptywania przyrody, to na Alasce problem nie jest aż tak widoczny jak w wielu popularnych turystycznie destynacjach świata. Alaska jest wielka, aż pięciokrotnie większa od powierzchni Polski, dlatego liczba turystów, choć spora, jest do opanowania. Krótki sezon sprawia także, że nawet zadeptywana przyroda ma czas się odbudować. Alaska jest też wyjątkowo dzika, dlatego większość ludzi – zresztą słusznie – trzyma się wytyczonych szlaków i korzysta z wiedzy lokalnych przewodników. To wszystko sprawia, że na Alasce poza kilkoma miejscami wciąż łatwo mieć poczucie wolnej przestrzeni i prawdziwej dzikości. Nawet w środku lata, wychodząc w góry otaczające największe miasto Alaski nie jest problemem, aby znaleźć całkowity spokój.
Czy mógłbyś podzielić się rzeczą/ rzeczami, które każdy turysta powinien wiedzieć przed przyjazdem na Alaskę? Gdybyś miał dać jedną radę komuś, kto wybiera się na Alaskę, to co by to było?
Myślę, że najważniejszą poradą byłoby, aby mierzyć siły na zamiary. Alaski nie da się łatwo “odhaczyć”. To olbrzymi stan, gdzie dystanse są jeszcze większe niż w innych częściach Stanów Zjednoczonych. Warto pamiętać też, że ze względu na lokalizację i krótki sezon, wszystko jest tutaj droższe, dlatego jeżeli wyjazd ma być pełen wrażeń i wyjątkowych atrakcji, warto spokojnie uzbierać na to większą sumę pieniędzy. Lecąc tak daleko szkoda przecież byłoby nie skorzystać z tego, co najpiękniejsze. Zawsze staram się też uświadamiać turystom, że to wciąż bardzo dziki stan. Poza kilkoma miejscami nie ma tu infrastruktury turystycznej, którą znamy z Europy czy parków narodowych zachodniego wybrzeża USA. Nie ma typowych szlaków, oznaczeń, toalet. W olbrzymiej części stanu nie ma też zasięgu telefonicznego, nie mówiąc już o Internecie. Często jest bardzo daleko od warsztatu samochodowego i najbliższego sklepu. Do spania “pod chmurką” potrzebny jest tu nie tylko dobry namiot, ale też sprej na niedźwiedzie, pojemnik niedźwiedzio-odporny i sporo umiejętności. Alaska jest po prostu inna i trzeba o tym pamiętać.
A co Ciebie zaskoczyło najbardziej w mieszkaniu na Alasce? Co Cię najbardziej zdziwiło?
Największym zaskoczeniem była oczywiście skala otaczającej przyrody, która uderza tutaj od samego początku. Przed przeprowadzką zdawałem sobie oczywiście sprawę, że żyją tu zwierzęta, a góry są najwyższe z całych Stanów Zjednoczonych. Nie spodziewałem się jednak, że łosie będą regularnie zaglądać w okno naszego domu, a niedźwiedzie spotkam nawet w centrum największego miasta stanu. To wciąż mnie zaskakuje i niesamowicie cieszy.
Wcale się nie dziwię! Łosie zaglądające w okno brzmią abstrakcyjnie! A ile razy widziałeś zorzę polarną? Pamiętasz swój pierwszy raz?
Z zorzą polarną znamy się już kilka dobrych lat, bo przed Alaską zajmowałem się organizacją wyjazdów na Islandię i prowadziłem też sporo wycieczek w poszukiwaniu zorzy polarnej. Dobrze pamiętam te najbardziej imponujące spektakle i emocje, które temu towarzyszyły. To, co zaskoczyło mnie w tym względzie na Alasce to to, że zorzę zobaczyć tu można dość często, bo w okolicach Fairbanks – nazywanej zresztą stolicą Aurora Borealis w USA – niebo często jest bezchmurne. A to oczywiście jeden z elementów składowych udanego “polowania” na zorzę polarną.
Wyobrażam sobie, że wiele historii nie zmieściło się w książce – możesz podzielić się czymś, co wypadło z książki?
Tak, to oczywiście prawda. W książce nigdy nie da się chyba zmieścić wszystkiego. Razem z wydawnictwem staraliśmy się, aby rozdziały pozwoliły czytelnikowi odkryć Alaskę pod wieloma różnymi względami. Piszę w niej o ludziach, pogodzie, atrakcjach, ale też o niełatwej historii, kontrowersjach i zmianach klimatu. Mam nadzieję, że to zainspiruje czytelników do szukania dodatkowych źródeł, bo jestem świadomy, że każdy z rozdziałów mógłby być tematem do osobnej książki.
Alaska jest postrzegana w sposób bardzo romantyczny – raj gdzieś na końcu świata, gdzie jest nieskazitelna przyroda, a ludzie żyją radośnie i w zgodzie z naturą. W książce obalasz mit, pokazujesz, że jeśli chce się żyć “poza siecią” wymaga to wiele, wiele wysiłku. Często spotykasz się z takim romantycznym spojrzeniem?
Dość często. Przynajmniej kilka razy w roku otrzymuję e-maile od młodych ludzi, którzy chcą wyjechać z Polski i żyć na odludziu na Alasce. Część osób niewątpliwie zainspirowana jest filmami czy programami o życiu na Alasce, inni szukają ucieczki od problemów finansowych czy braku pomysłów na przyszłość. Podchodzę do nich z dystansem, ponieważ mam już dziś świadomość, że emigracja poza Europę to przede wszystkim sporo papierologii, kosztów i determinacji, a znacznie mniej romantyczności. Alaska choć dzika i wielka jest po prostu jednym ze stanów USA i obowiązują tu takie same wymogi jak w innych częściach Ameryki.
Z Twojej książki można dowiedzieć się mnóstwa rzeczy – Alaska mimo że jest częścią Stanów, często jest postrzegana jako odrębne miejsce. Ja np. nie miałam pojęcia o trzęsieniach ziemi. O czym jeszcze ludzie zwykle nie wiedzą, a co warto wiedzieć o Alasce?
Ja z kolei o trzęsieniach ziemi wiedziałem, ale zaskoczeniem było dla mnie to, że aż tak często będę je odczuwał na własnej skórze. Myślę, że wielką niespodzianką liczne społeczności Alaski, które wciąż całkowicie zależne są od polowań oraz zbiorów. Ciężko wyobrazić to sobie z perspektywy wygodnego autokaru czy statku pasażerskiego, gdzie spełniane są wszystkie nasze zachcianki. W arktycznej części Alaski mieszkańcy nie mają dostępu do wielu towarów, a te nieliczne są niesamowicie drogie. Mierzą się z problemami, które wydają się wręcz nierealne dla Stanów Zjednoczonych – z brakiem dostępu do służby zdrowia, ograniczonymi możliwościami edukacji czy po prostu całkowitym brakiem dróg lądowych. Dodatkowym problemem jest również to, że zmiany klimatu dotykają te społeczności najmocniej. To zupełnie inny świat niż ten, w którym ja funkcjonuję na co dzień żyjąc w Anchorage.
O Alasce moglibyśmy rozmawiać godzinami, ale wróćmy na chwilę do samej książki? Skąd się wziął pomysł na nią?
Myślę, że przede wszystkim z braku dobrych pozycji na temat Alaski na polskim rynku. Przed przeprowadzką szukałem książek, z których mógłbym poznać Alaskę nieco lepiej, ale się to nie udało. Nie chcę udawać, że wiem już o Alasce wszystko, bo tak nigdy przecież nie będzie. Wierzę jednak, że moje opowieści i doświadczenia z ostatnich lat pozwolą przekazać pełniejszy obraz niż wspomnienia z kilkutygodniowej letniej wizyty.
Czy jej forma jest dokładnie taka, jaka miała być?
Książka ma nieco inną formę niż ta, którą pierwotnie sobie zaplanowałem. Przede wszystkim jestem debiutantem, dlatego cały proces był dla mnie nowy i wszystkiego uczyłem się po raz pierwszy. Dopiero podczas pisania zdałem sobie sprawę, że wielu tematów nie da się wyczerpać, z ich skomplikowania oraz tego jak wiele nauki wciąż przede mną. Innym, bardzo znaczącym czynnikiem była pandemia, z którą wiązało się wiele ograniczeń w podróżowaniu, spotkaniach czy nawet w dostępie do biblioteki. Książka jest inna od tego co planowałem ponad dwa lata temu, ale wierzę, że jest także bardziej ułożona i pełniejsza.
Czy łatwo ją było napisać? Siadłeś i od razu wiedziałeś, co w niej się znajdzie? Czy jednak to trudny proces, nawet jeśli się pisze o czymś, co się zna i kocha?
Proces jej pisania była na pewno znacznie bardziej trudniejszy i czasochłonny niż pierwotnie zakładałem. Dziś wychodzę z założenia, że pisanie o tym, na czym nam zależy jest znacznie trudniejszy. Czułem się odpowiedzialny za pisanie treści i za historie, które nimi opowiadam.
Czy w trakcie zbierania materiałów dowiedziałeś się czegoś nowego, co Cię zaskoczyło, co jest jakąś ciekawostką?
Cały proces pisania była dla mnie jedną wielką nauką. Poza momentami kryzysu, gdy chciałem to wszystko porzucić czy momentami euforii, gdy mogłem pisać po kilkanaście godzin dziennie, było też zdecydowanie więcej dni mozolnej, powolnej pracy bez której nie byłoby tej książki. Zrozumiałem ile pracy stoi za ostatecznym owocem pisania i jakie towarzyszą temu emocje, przynajmniej podczas debiutu. Oczywiście był to też czas zdobywania wiedzy i wierzę, że wszystko to zaowocuje również w mojej pracy organizatora i przewodnika. Głębiej wgryzłem się w historię stanu, dotarłem do artykułów czy zdjęć, których nie znajdzie się na pierwszej pozycji w Google. Praca nad książką była długim okresem samoedukacji.
Czy miałeś jakiś główny cel pisząc tę książkę? Chciałeś uzyskać coś konkretnego, zrealizować jakąś misję pokazania “prawdziwej” Alaski?
Przede wszystkim chciałem przedstawić Alaskę polskiemu czytelnikowi. Wiem jak wiele mitów wiąże się z Alaską i zależało mi, aby rzetelnie je obalić lub niekiedy także potwierdzić. Chciałem też przedstawić wyjątkowe zdarzenia w historii Alaski, które stworzyły dzisiejszą Alaskę, a które nie są wciąż opisane w żadnej polskiej pozycji. Zależało mi, aby pokazać kontrasty życia na Alasce, zainteresować czytelnika jej przyrodą, ale pokazać również złożoność tutejszego funkcjonowania. Chciałem też dotknąć kilka delikatnych tematów, o których nie myśli się podczas turystycznych odwiedzin. Mam nadzieję, że książka zachęci wiele osób do odwiedzin Alaski i że pozwoli patrzeć na nią nieco szerzej.
Debiut za Tobą – czy masz jakieś dalsze pisarskie plany?
Debiut wciąż jest w trakcie! 🙂 Na razie nie robię planów na kolejną książkę, chociaż odkrywając Stany Zjednoczone wciąż pojawiają się w głowie kolejne tematy, które mogłyby zainteresować polskiego czytelnika. Nie patrzę na otaczający mnie świat przez różowe okulary, lubię szukać kontrastów i staram się zawsze doszukiwać drugiego dna. Tego wszystkiego w Stanach Zjednoczonych nie brakuje. W kraju, gdzie funkcjonuje kult zwycięzców i uwielbienie dla najbogatszych, lubię przypominać sobie o tym, kto na tym wszystkim stracił. Historia Alaski jest tego świetnym przykładem, ale podobnych historii nie brakuje ani na rajskich Hawajach ani w Kalifornii. Ameryka to niewyczerpany i bardzo interesujący temat.
To prawda! Trzymam zatem kciuki, żeby pojawiła się kolejna książka. Dziękuję za ciekawą rozmowę!