Księżyc eksplodował bez uprzedzenia i bez żadnego widocznego powodu.
Czasami lubię wychodzić z czytelniczej strefy komfortu i sięgać po coś, co zupełnie nie jest moją bajką (albo tak mi się tylko do tej pory wydawało). Pisałam Wam już kiedyś, że z science-fiction nie było mi bardzo po drodze, choć ostatnio coraz częściej zdarza się, że coś mnie zainteresuje. Tak było z opowiadaniami Teda Chianga, i tak samo było z 7ew Stephensona. Wspominam o tym znowu, żeby było jasne, że nie piszę z perspektywy fana, znawcy czy nawet zagorzałego czytelnika, który ma wyrobione zdanie. Science-fiction to dla mnie zupełnie nieznany rejon, ale chciałabym pokazać, że takie książki są dla wszystkich. Do sci-fi przylgnęła trochę łatka literatury dla geeków, a niektóre historie są tak świetne, że warto o nich opowiadać.
Stephenson nazywany jest pisarzem kultowym, a z takimi mam zawsze problem. W tym przypadku było łatwiej bo poruszałam się w gatunku, którego nie znam, więc nie miałam żadnych oczekiwań 🙂 A dlaczego w ogóle zainteresowałam się jego najnowszą powieścią? Kiedy przeczytałam opis z tyłu okładki od razu wiedziałam, że muszę to przeczytać. Nawet Wam zacytuję:
Kiedy kataklizm przemienia Ziemię w tykająca bombę zegarową, rozpoczyna się rozpaczliwy wyścig z tym, co nieuchronne. Zostaje opracowany ambitny plan, który ma zagwarantować przetrwanie ludzkości poza obszarem ziemskiej atmosfery, ale na nieustraszonych pionierów czyhają nieprzewidziane niebezpieczeństwa. Ostatecznie zostaje ich dosłownie garstka…
Pięć tysięcy lat później ich potomkowie – trzy miliardy ludzi zaliczające się do siedmiu odrębnych ras – rozpoczynają kolejną zuchwałą podróż w nieznane, na obcą planetę, którą kosmiczna katastrofa i upływ czasu zmieniły nie do poznania. Na Ziemię.
Nawet taki laik jak ja wie, że książek o końcu świata i przeróżnych katastrofach są setki. Tutaj konkretnie uwiódł mnie pomysł powrotu na Ziemię. Ludzkość ucieka, rozpoczyna nowe życie w komosie, a po jakimś czasie postanawia wrócić. Jest w tym dla mnie coś nowego, odświeżającego, a jednocześnie mocno intrygującego i przewrotnego. Bo zazwyczaj opowiada się historie, kiedy ludzie robią wyprawy w nieznane, na inne planety. Tutaj okazuje się, że tą nieznaną planetą jest Ziemia i spojrzenie na nią z tej perspektywy jest naprawdę bardzo ciekawe.
Całą treść można podzielić na trzy warstwy. Dwie są równoległe – poznajemy naszych bohaterów przed katastrofą i obserwujemy ich w trakcie organizowania nowego życia na Ziemi, zanim planeta nie ulegnie całkowitemu zniszczeniu. Równocześnie śledzimy rzeczywistość grupy osób na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, jedynym miejscu, które może być ocaleniem i nadzieją na przyszłość. Trzecia część to historia o powrocie na Ziemię.
Jak powiedzieć światu, że wkrótce umrze?
Muszę przyznać, że lektura 7ew nie była łatwa. Od samego początku czytelnik jest wrzucony w świat pełen przeróżnych bohaterów, a Stephenson nie szczędzi mu szczegółów. Naprawdę trzeba się mocno skupić, by nadążyć. To prawie 900 stron, gęsto zadrukowanych i trzeba trochę silnej woli, żeby się podjąć przeczytania. Choć już pierwsze zdanie (cytat na początku wpisu) gwarantuje, że to będzie dobra decyzja. Bo Stephenson radzi sobie na wielu płaszczyznach. Przede wszystkim historia jest świetna i naprawdę nie ma znaczenia, że to wszystko już było. To kolejny przykład na to, że te same pomysły można eksploatować wciąż i wciąż, tylko trzeba umieć to robić 🙂 Podoba mi się również styl pisania Stephensona. Choć te wszystkie detale i rozbudowane zdania w pewnym momencie robią się męczące, zdaję sobie sprawę, że to właśnie one tworzą atmosferę i to napięcie, które towarzyszy przy lekturze. Bardzo wpływa na wyobraźnię, realizm opisywanych zdarzeń jest na tyle wysoki, że nie mogłam przestać myśleć o tym, co byśmy zrobili, gdyby coś takiego rzeczywiście się zdarzyło. Ludzie stoją przed wyzwaniem. Wiadomo, że wszyscy kiedyś umrą, ale teraz wszyscy poznali przybliżoną datę swojej śmierci. Co z tym zrobić? Co ja bym zrobiła? Jak wybrać, kto poleci w kosmos? A przecież nawet z grupy wybranych nie polecą wszyscy? Do czego ludzie są zdolni w takich krańcowych sytuacjach? I co ostatecznie ma największe znaczenie?
Spuścizną ludzkości miały stać się przyszłe dokonania mieszkańców Arki w Chmurze, osiągnięte w ciągu stuleci i mileniów. Arka była absolutnie najważniejsza.
Mimo że te ziemskie zmagania były fascynujące, mnie najbardziej jednak interesował fakt powrotu. Jak będzie wyglądała Ziemia? Dlaczego jest siedem ras ludzi? Gdzie mieszkają, jacy są, jak stworzyli nowe społeczeństwo, na jakich zasadach. Interesowało mnie, kim się staliśmy. Z każdą kolejną stroną zastanawiałam się coraz bardziej, że skoro w jedną stronę lecą tak długo, to kiedy zdążą wrócić na Ziemię? Kiedy się zacznie to, na co tak czekam? I tu niestety trochę się rozczarowałam, bo ta część była najsłabsza. Do momentu wyjaśnienia, dlaczego mamy 7 ras ludzi, było wszystko w porządku. Równie dobrze cała książka mogłaby się na tym skończyć i nic by na tym nie straciła. Dalsza historia jest dla mnie próbą realizacji początkowego pomysłu o zatoczeniu ewolucyjnego koła przez ludzkość. Pomysł świetny, ale realizacja nie do końca spełnia oczekiwania. Nie chcę pisać, że czegoś zabrakło, albo że to była droga na skróty, bo 7ew to naprawdę monumentalne dzieło, w które Stephenson włożył wiele pracy. To widać i czuć podczas czytania, choć bardzo wyraźnie widać, że większy wysiłek i nacisk położył na pierwszą część. Chyba wolę wyjść z założenia, że to ja się zbyt nakręciłam na nową Ziemię i powrót na nią 🙂
Ostateczny wniosek jest taki, że czyta się ją trudno, ale nie można się oderwać i warta jest tego, żeby ją poznać. Przede wszystkim to potężna dawka wiedzy z przeróżnych dziedzin. To hołd złożony nauce (a ja uświadomiłam sobie właśnie, że jako bibliotekarka absolutnie nigdy nie dostałabym się na żaden statek kosmiczny – w tym kontekście jest całkowicie bezużyteczna!). Światy są skonstruowane mistrzowsko, postacie napisane bardzo dobrze – są wiarygodne, psychologicznie prawdziwe i rozbudowane, dzięki czemu budzą w czytelniku różne uczucia. Bardzo dobrze Stephenson zarysował również psychologię tłumu, ale co ważniejsze – psychologię zamkniętych, małych grup ludzi. Ta możliwość spojrzenia na człowieka z całkiem nowej perspektywy, umieszczenia go w sytuacjach skrajnych, uznawanych przez nas za nieprawdopodobne, i próba odpowiedzi na to, jak się zachowa, jest absolutnie fascynująca.
Naprawdę polecam! Książka prowokuje wiele pytań, wiele spraw ma ochotę się po niej przemyśleć i rozważyć, a po jej przeczytaniu jest naprawdę olbrzymia satysfakcja.
♦
O, niezła cegła! Ale brzmi intrygująco, być może kiedyś wpadnie mi w ręce i wtedy chętnie sprawdzę, czy przypadnie mi do gustu 🙂
Historia opuszczenia i powrotu na Ziemię była chociażby w “WALL·Em” 😉
Polecam też bardzo “Podróż z gwiazd” Lema, choć to opowieść pojedynczego człowieka, który nie może się dostosować.
A co do samej powieści – piszesz niesamowicie zachęcająco!
Bardzo ciekawie przeczytać opinię osoby, która zaczyna przygodę ze Stephensonem właśnie od tej powieści. Ja jeszcze nie czytałem, ale na razie napotykałem opinie może nie tyle chłodne co raczej letnie. Ja od siebie polecam mocno jego wcześniejsze powieści – zwłaszcza Cykl Barokowy, Cryptonomicon i Peanatemę. Wszystkie wymagające, ale prześwietne.
[…] u Diany z bloga Bardziej lubię książki – 7ew, […]