Historia ukrytych chrześcijan sięga poza religie, obejmując między innymi kwestie rasy i tożsamości.
Jakiś czas temu pisałam o książce Milczenie Shushaku Endo i o tych wszystkich myślach i emocjach, jakie wzbudziła we mnie jej lektura. Na końcu recenzji napisałam, że Milczenie zachęca, by zgłębić historię chrześcijaństwa w Japonii. Wiedząc, że bohaterowie Endo mieli swoje pierwowzory w prawdziwym życiu, chce się ich poznać, zobaczyć, co Endo wziął z historii, a co było wytworem jego wyobraźni. Abstrahując zupełnie od samej fabuły, wielką wartością tej książki jest to, że wzbudza ciekawość i potrzebę dalszego zgłębiania tematu. A często jest to temat, który nas wcześniej zupełnie nie interesował. Tak było w moim przypadku – gdyby ktoś mi powiedział, że za jakiś czas będę czytać o historii chrześcijan w Japonii, byłabym pełna wątpliwości 😉 A jednak Endo wzbudził we mnie tę ciekawość, a wydawnictwo Agora je zaspokoiło, wydając książkę Johna Dougilla 300 lat milczenia. W poszukiwaniu ukrytych japońskich chrześcijan.
Kiedy dowiedziałem się, z jaką wytrwałością japońscy wieśniacy kultywowali europejską religię, nie mogłem nie zadać sobie pytania, co skłoniło ich do ryzykowania własnym życiem i losem najbliższych. Miałem wrażenie, że szukając odpowiedzi, sięgnę do samej istoty kultury.
Autor książki rusza śladami ukrytych chrześcijan, odpowiadając po drodze na wiele pytań i tworząc nowe, zestawiając historyczne wydarzenia z ich skutkami i próbując prześledzić, w jaki sposób chrześcijaństwo znalazło się w Japonii, jak się rozwijało i jak jego sytuacja wygląda dzisiaj. Narracja nie była aż tak porywająca, jak sugeruje opis z okładki. Spokojnie mogłam przerwać lekturę i wrócić do niej za jakiś czas. Kiedy zaczęło się budzić we mnie rozczarowanie, zwróciłam uwagę na fakt, że przecież autor mieszka już wiele lat w Japonii. To ogromny plus dla tej opowieści, dający autorowi też sporą przewagę. Do wielu miejsc został dopuszczony, z wieloma ludźmi rozmawiał tylko dlatego, że nie był całkiem obcy, znał kulturę japońską i jej niuanse. To jednak musiało wpłynąć również na jego sposób opowiadania, powodując, że podróż śladami ukrytych chrześcijan ma swoje tempo i rytm, niekoniecznie pasujące do szybkiego i dynamicznego czytania zachodniego czytelnika. Kiedy już sobie to uświadomiłam, zdecydowanie lepiej zaczęłam odbierać całą książkę. Tam po prostu nie ma miejsca na zbyt dużo emocji, zbyt szybką akcję i zbyt emocjonalnych bohaterów, mimo że jest przecież ku temu okazja. Japończycy nawet najgorsze wydarzenia przyjmują z zadziwiającym nas spokojem zewnętrznym. A 300 lat milczenia to opowieść o Japonii, napisana wprawdzie przez Brytyjczyka, ale na wskroś japońska.
Tyle o formie. Treść jest z kolei fascynująca i zajmująca. Dougill pisał, że poszukiwanie śladów ukrytych chrześcijan wiodło mnie w coraz ciekawsze miejsca, a i my czujemy to podekscytowanie odkrywania i poznawania. Przenikanie się przeszłości i teraźniejszości jest bardzo odczuwalne, bo autor najpierw opowiada o wydarzeniach historycznych, rysując nam tło społeczne czy polityczne, by po chwili znaleźć się w Japonii współczesnej i odwiedzać muzeum czy rozmawiać z potomkami ukrytych chrześcijan. Dzięki temu cały czas trwa ciągłość opowieści, poznajemy ją od początku do końca, po kolei. I bardzo dobrze, bo dla czytelników, którzy nie znają historii Japonii, taka opowieść, gdyby była bardziej chaotyczna czy mniej rzetelnie przedstawiona, mogłaby być kłopotliwa. Autor (lub wydawnictwo) dołożyło starań, aby ułatwić czytelnikowi wejście do japońskiego świata – znajdziemy mapę, chronologię wydarzeń i okresy w historii Japonii. Wszystko bardzo przydatne, aby poukładać sobie całą historię.
Grupa jezuitów, którym towarzyszył uzbrojony strażnik, nadzorowała niszczenie pogańskich bożków i miejsc kultu (…) Jak na ironię, działo się to w tym samym czasie, gdy w krajach takich jak Szwajcaria, Holandia czy Anglia protestanci niszczyli katolickie obrazy i posągi.
Więc z jednej strony to świetne źródło wiedzy o Japonii. Z drugiej, to świetne źródło historii chrześcijaństwa, choć nie jestem pewna, czy o takim chrześcijaństwie chce się pamiętać. Raczej nie i dlatego tym bardziej warto czytać takie książki. Budzą się podstawowe pytania, takie jak to, w jaki sposób w ogóle wpadliśmy na to, żeby płynąć do obcego kraju i narzucać mu swoją kulturę; i podstawowe emocje – byliśmy okropnymi najeźdźcami, okrutnymi i egoistycznymi idiotami, widzącymi tylko czubek własnego nosa, niszczycielską siłą, która wszystko co wartościowe, ale inne, równała razem z ziemią. Byliśmy też zabawni, bo dziwiliśmy się, dlaczego nas nie lubią i nie słuchają. Pierwsi misjonarze z dumą ogłaszali nawrócenia, ale kiedy w XIX wieku świat dowiedział się o istnieniu ukrytych chrześcijan, że przez tyle pokoleń utrzymali wiarę i ją praktykowali, Pius IX najpierw uznał to za cud Orientu, a potem zaczęto się zastanawiać, do jakiego stopnia japońcy wieśniacy są naprawdę katolikami i czy bóg w którego wierzą, jest tym właściwym europejskim bogiem. Bo okazało się, że nie do końca. Bariera językowa spowodowała, że Japończycy na początku myśleli, że chrześcijaństwo to po prostu nowy rodzaj buddyzmu, a różnice między Wschodem i Zachodem okazały się zbyt duże, aby tak abstrakcyjne byty jak bóg pojmować w taki sam sposób.
John Dougill opisuje kulturowe uwarunkowania wiary chrześcijańskiej w Japonii, dlaczego tylu japońskich wieśniaków ją przyjęło i nie wyrzekło się, nawet kiedy w konsekwencji szli na męczeńską śmierć. Z całymi rodzinami albo wioskami. Jednocześnie uświadamia, że chociaż prześladowania chrześcijan nie były przyjemnymi okresami w dziejach kraju, to jednak sprawy te miały marginalne znaczenie na tle ogólnej historii Japonii. Podsumowując, 300 lat milczenia to bardzo wartościowa książka, którą warto znać, zwłaszcza, jeśli zachwyciło was Milczenie, czy to w postaci książki, czy filmu.
♦
Za możliwość przeczytania dziękuję
♦
Chyba zrobię tak jak Ty: najpierw sięgnę po “Milczenie” Endo, a następnie dopiero po “300 lat milczenia”. 🙂
Jeśli bardziej interesuje Cię chrześcijaństwo w Azji, to jest jeszcze książka “Bóg jest czerwony. Opowieść o tym, jak chrześcijaństwo przetrwało i rozkwitło w komunistycznych Chinach” Liao Yiwu; tylko że właśnie to o Chinach jest, a nie od Japonii. Wprawdzie nie czytałam jej jeszcze, ale czytałam inną książkę tego autora, Yiwu dobrze pisze, więc myślę, że “Bóg jest czerwony…” również będzie interesujący. 😉
Dzięki za polecenie, zapisuję i kiedyś na pewno przeczytam 🙂 Temat jest bardzo ciekawy!