Przy kilku okazjach pisałam Wam już, że japońskie powieści w jakiś dziwny sposób przyciągają mnie do siebie. Sama Japonia mnie nie fascynuje, a przynajmniej nie w większy sposób niż wszystkich. Bo umówmy się – to kraj tak odmienny kulturowo od naszego, że budzi fascynację, czy tego chcemy czy nie. Takie zainteresowanie warto jednak zawsze przekuwać w ciekawość, a potem próbować ją zaspokoić, dowiadując się jak najwięcej na dany temat. Jeśli nie chcecie, żeby w Waszych głowach Japonia była tylko zlepkiem znanych i powszechnych stereotypów, przeczytajcie książkę Karoliny Bednarz Kwiaty w pudełku. Japonia oczami kobiet.
Karolina jest autorką bloga W krainie tajfunów, gdzie pisze o swoich podróżach po Azji. Tam też znajdziecie dokładne wyjaśnienia skąd książka się w ogóle wzięła, jak wyglądało zbieranie materiałów i co autorka miała na myśli. Nie lubię powtarzania informacji, a przy okazji serdecznie zachęcam to rozgoszczenia się w krainie tajfunów. Ci z Was, którzy fascynują się wschodnim światem pewnie znają to miejsce, ale może ktoś je dopiero odkryje 🙂
Obraz Japonii w mojej głowie też jest do pewnego stopnia stereotypowy. Kwitnące wiśnie, bogata kultura, słowo ganbare, które po książce Ganbare! Warsztaty umierania Katarzyny Boni kojarzyło mi się tylko i wyłącznie pozytywnie, dziwne jedzenie, lody o wszystkich smakach świata, mangi i Hello Kitty. Przeczytałam jednak wystarczająco dużo innych książek i reportaży, żeby wiedzieć, że to tylko lukrowana powierzchnia przeznaczona dla turystów, a pod nią tętni prawdziwe życie, czasami odbiegające znacząco od tego, co sobie wyobrażamy.
Ale nie sądziłam, że aż tak. Karolina Bednarz w dwudziestu trzech rozdziałach przedstawia nam różne oblicza Japonii. Każdy rozdział poświęcony jest właściwie innemu problemowi społecznemu, a materiał zgromadzony przez autorkę naprawdę robi wrażenie. Wszystkie teksty mają jeden wspólny mianownik – kobiety, bo to ich oczami autorka pokazuje nam japońską rzeczywistość. We współczesne wydarzenia wplata historię, by nakreślić motywy, powody i przyczyny. Zestawia to, jak było kiedyś z tym, jak jest dzisiaj i wskazuje to, co się zmieniło, a co pozostało takie samo. Poznajemy Japonię XIX wieku, gdzie kobiecie miało wystarczyć bycie posłuszną. Obserwujemy, jakie zmiany w kulturze wprowadziła II wojna światowa i jakie to miało konsekwencje dla kobiet. Karolina Bednarz wprowadza nas w bycie kawaii, pokazuje nam kanon piękna we współczesnej Japonii i w wielu historiach pokazuje dramatyczne skutki. Wewnętrzne podziały, próba wychowywania wszystkich w ten sam sposób, żeby każdy myślał tak samo, próba zaszczepienia w ludziach posłuszeństwa od najmłodszych lat, brak możliwości awansów dla kobiet, śmierci z przepracowania, powszechna bezdomność, coraz większe problemy z utrzymaniem się i swojej rodziny na chociaż przyzwoitym poziomie, powszechne molestowanie dziewczynek w komunikacji miejskiej – to tylko niektóre tematy poruszane przez autorkę.
Najciekawsze jest to, że ta książka jest w całości złożona z negatywnych zjawisk. Czytałam ją jak zaczarowana, bo strona po stronie zmieniało się moje postrzeganie Japonii. Nie ma w tej książce nic z egzotyczności, która fascynuje. Jest tylko kultura, która nie wie do końca co ze sobą zrobić we współczesnym świecie i stoi w rozkroku pomiędzy nowoczesnością, a tym, co było kiedyś. Kultura zdominowana przez mężczyzn, którzy nie dość, że wyrządzają krzywdę kobietom, to również samym sobie, bo przepaść pomiędzy tym, co im mówiono i jak ich wychowano, a tym jaka jest rzeczywistość, staje się powoli nie do przeskoczenia. Są ludzie, którzy próbują żyć najlepiej jak umieją, ale często nie mogą – bo rząd, bo rodzina, bo pracodawca, bo kultura, bo tradycja, bo nie wypada…
Kwiaty w pudełku nie są brutalną czy dramatyczną opowieścią mimo całej swojej negatywności. Oczywiście trzeba pamiętać, że to tylko jedno z obliczy Japonii. Nie można popadać w skrajności – żaden kraj nie jest ani całkowicie dobry, ani całkowicie zły. Ale podoba mi się ten pomysł autorki – żeby całkiem odciąć się od tego, co o Japonii wiemy, co sobie wyobrażamy, co widzimy w folderach turystycznych, albo czego sami doświadczyliśmy będąc na wyciecze w Japonii. Żeby pokazać jedynie negatywne zjawiska, które odzierają Japonię z blasku i złudzeń, a pokazują jej prawdziwe, codzienne funkcjonowanie. Karolina Bednarz jest obiektywnym obserwatorem, który dane zjawiska obserwuje w pełnym kontekście historycznym. Rozmawia z japońskimi kobietami i to im oddaje głos, bo przecież nikt lepiej od nich nie skomentuje japońskiej rzeczywistości.
I nie oburzajcie się, proszę, że to taka jednostronna książka. Pamiętam jeszcze głosy przy książce Filipa Springera Wanna z kolumnadą. Reportaże o polskiej przestrzeni – ale jak to! Wybrał tylko najbrzydsze miejsca, a przecież Polska jest taka piękna! Czemu ich nie pokazał? I tak dalej… Taki miał pomysł, chciał pokazać te najbrzydsze, więc to zrobił. Nie neguje to przecież istnienia pięknych miejsc. Tak samo Karolina Bednarz z pewnością nie neguje istnienia pięknej i zachwycającej Japonii i pozytywnych zjawisk. Ale nie dało się o nich tutaj napisać. Nie chodziło przecież o to, by udowadniać, że mimo że w Japonii może nie wszystko działa super, to i tak jest fajnie. O takim kraju jak Japonia nie da się napisać jednej książki. Takie jednostronne książki (choć cały czas obiektywne!) są szalenie interesujące, bo bezwzględnie miażdżą wszelkie wyobrażenia. Karolina Bednarz skupiła się na tym, co w Japonii nie działa, ale nie ocenia, nie neguje, nie oskarża. Po prostu pisze jak jest i wyjaśnia dlaczego tak jest. Ta książka ma w sobie doskonałą równowagę i harmonię. Nie znajdziecie w niej wielu pozytywnych historii, ale im dalej, tym większą czujecie wdzięczność dla autorki, że nie jest to kolejna relacja z podróży do Kraju Kwitnącej Wiśni. Japonia po lekturze tej książki w dalszym ciągu pozostanie dla mnie fascynującym krajem, ale teraz mogę na nią patrzeć świadomie. I podoba mi się to.
♦
W 2013 roku przeczytałam “Japonię w sześciu smakach” Anny Świątek. Jest to książka tak bardzo zła, że skutecznie zniechęciła mnie na wiele lat do czytania czegokolwiek o Kraju Kwitnącej Wiśni. Jednak “Kwiaty w pudełku” wydają mi się warte zaryzykowania kolejnej “japońskiej” lektury, tym bardziej, że głęboko wierzę w wydawnictwo czarne i ich gwarancję dobrej lektury! Dziękuję za interesującą recenzję!
Proszę! Czasami w Czarnym zdarzają się książki niedobre, ale ta z pewnością do takich nie należy! Warto sięgnąć, zwłaszcza ze względu na jej wartość informacyjną – patrzymy na Japonię oczami Japończyków, a to bardzo cenna rzecz!
Chcę przeczytać, zdecydowanie. A tak na marginesie podzielę się rekomendacją, którą ktoś podzielił się ze mną: ponoć na Arte niedawno puszczany był niezły dokument o podejściu (niezbyt pozytywnym) Japończyków do osób chorych na trąd.
Ten reportaż to dla mnie must read, bo bardzo lubię czytać o krajach azjatyckich, a o Japonii szczególnie. Przy czym nie uważam się bynajmniej za znawcę 😉 A co do przykładu “Wanny z kolumnadą” – może i sam Springer czuł się z tym niewygodnie (lub po prostu chciał pokazać drugą stronę medalu), bo potem powstała “Księga zachwytów” 🙂
[…] dniu temu pisałam Wam o książce Karoliny Bednarz Kwiaty w pudełku. Japonia oczami kobiet. Zrobiła na mnie duże wrażenie, zwłaszcza tym, jak bardzo zmieniła moje pojmowanie tego […]
“Za kwietnymi polami” Jun’ichi Watanabe, sfabularyzowana historia Ginko Ogino, pierwsza ksiazka z dzialu Japonia w bibliotece, ktora opowiadała o w miare wspolczesnej sytuacji kobiet w tym kraju. Ciesze sie że ksiazka Karoliny spotyka sie z takimi dobrymi recenzjami, prosze o wiecej takich ksiazek o Japoni ktore nie będą kopiować wypranych stereotypow.