Przejdź do zawartości

Bardziej Lubię Książki Niż Ludzi

o książkach, które lubię bardziej niż ludzi

  • Strona główna
  • Info
    • O mnie
    • Moje teksty
    • Odwiedzam
    • Patronaty
    • Współpraca
  • Książki
    • 5 książek, które…
    • Australia
    • Biografie
    • Dla dzieci i młodzieży
    • Góry
    • Komiksy
    • Kosmiczne
    • Kryminały/Thrillery
    • Mordercy
    • Obozowa
    • Podróżnicza
    • Popularnonaukowa
    • Poradniki
    • Powieści inne
    • Poza ramami
    • Reportaże
  • Rozmowy
  • Inne
    • Gry
    • Śladami książek
    • Nie o książkach
    • Zdjęcia
  • Wyślij książkę
  • Plakaty
  • Do pobrania
    • Do pobrania
  • Polityka cookies
Rozmowy

Maciej Brencz. Rozmowa o Wyspach Owczych

Niedawno pisałam Wam o Farerskich kadrach Macieja Brencza, książce, która sprawi, że zechcecie rzucić wszystko i pojechać na Wyspy Owcze. Nie mogłam sobie odmówić przyjemności zapytania autora o kilka rzeczy. Jednocześnie odsyłam do dwóch świetnych wywiadów – na blogach Icestory.pl oraz Koza domowa. Znajdziecie tam mnóstwo informacji o Wyspach! Niech ta rozmowa będzie uzupełnieniem tej wiedzy i okazją, by poznać lepiej samego autora. Zapraszam!

* Wszystkie zdjęcia i podpisy pochodzą z bloga Macieja Farerskie kadry

Ile razy byłeś na Wyspach Owczych? 

Pięć razy. I coś mówi mi, że licznik ten jeszcze się nie zatrzymał.

Pamiętasz swój pierwszy raz? Co najbardziej Cię zaskoczyło?

Pamiętam, i to bardzo dokładnie. Pierwszym zaskoczeniem było coś na kształt rodzinnej atmosfery, którą dało się odczuć już na pokładzie samolotu zmierzającego na Wyspy. Farerska stewardessa wędrowała po pokładzie, odbywając z większością pasażerów dłuższą rozmowę. Szczególnie w pamięć zapadł mi zamglony krajobraz tuż po wylądowaniu i uśmiechnięty farerski celnik.

Zaskoczył mnie też stopień w jakim praktykowany jest na Owczych autostop. To świetny sposób na poznanie Farerów i ich kraju. Motyw autostopowych przejażdżek i prowadzonych w ich trakcie rozmów często powtarza się we wspomnieniach tych, którzy odwiedzili archipelag (jak chociażby w wieńczącym książkę rozdziale “(Nie)banalne pytanie”).

Centrum Skælingur

Kiedy zacząłeś pisać bloga o Wyspach? Najpierw pojechałeś, a potem pomyślałeś, że będziesz o nich pisał?

To, że Wyspy są “moim miejscem” zrozumiałem chyba już pierwszego dnia, zmierzając autobusem z lotniska do Tórshavn. Ale w poczuciu, że warto tam wrócić utwierdziła mnie lektura “81:1. Opowieści z Wysp Owczych” i późniejsze spotkanie autorskie z Marcinem Michalskim.

Pierwsza notka na blogu “Farerskie kadry” pojawiła się w styczniu 2016 roku, kilka miesięcy po moim drugim powrocie z Owczych. Skłoniły mnie do tego kolejne pytające o wrażenia osoby. A komentarze pod pierwszymi notkami zmotywowały mnie do dalszej pracy i eksplorowania Wysp, nawet z oddali. Okazało się, że całkiem sporo osób szuka czegoś poza ubitym szlakiem. Czegoś co warto poznawać w samotności, ciszy i bez pośpiechu.

Jakie sygnały odbierasz od czytelników – i bloga, i teraz książki? Czujesz się trochę jak ambasador Wysp Owczych w Polsce?

Rozmawiałem ostatnio z Piotrem Mikołajczakiem, współautorem świetnego reportażu “Szepty kamieni. Historie z opuszczonej Islandii”. Obaj zgodziliśmy się, że tuż po premierze wydanie książki dla debiutanta jest czymś nierealnym. Dopiero kontakt z czytelnikiem, który podchodzi do ciebie z twoją książką i prosi o dedykację, dziękuje za lekturę, dzieli się z tobą swoimi wrażeniami czy planami wyjazdu śladami książki uświadamia, że to wszystko dzieje się naprawdę.

Te kilkaset gramów papieru, na które przelało się swoje myśli, wspomnienia i uczucie staje się czymś, co krąży między ludźmi. Niektórych z nich inspiruje do poznania nowego kawałka świata. U innych przywołuje dawne wspomnienia związane chociażby z pożegnalnym meczem Jensa Martina Knudsena z polską kadrą na stadionie we Wronkach. Chłopak, który wtedy podawał piłki, dwadzieścia lat później sięga po książkę o małym archipelagu i czyta o tym czego sam był świadkiem. Na tym właśnie polega chyba magia książki, prawda?

Czy czuję się ambasadorem Wysp Owczych w Polsce? Trochę chyba tak. Cieszy mnie, że archipelag ten jest coraz lepiej znany w Polsce,  że coraz więcej naszych rodaków obiera ten mało typowy kierunek. Liczę, że nasze grono samozwańczych ambasadorów będzie się powiększało. Jeszcze z pięć lat temu można było spokojnie śledzić farerskie wątki w polskim internecie. Teraz artykułów i blogowych podsumowań podróży na Owcze jest zdecydowanie więcej.

Jak wygląda sprawa z turystyką na Wyspach? Dużo się dzisiaj mówi o zadeptywaniu takich miejsc. Czy Wyspom też to grozi?

Ciężko właściwie mówić tu o zagrożeniu – Wyspy już teraz są w niektórych miejscach zadeptywane. Islandzka lekcja z pewnością daje Farerom do myślenia. Zdają sobie oni sprawę z ryzyka związanego z masową turystyką, z tą zadziwiającą modą na miejsca płynącą z wszelkiego rodzaju list “N miejsc, które musisz zobaczyć”. Wyspy Owcze nie są miejscem dla wszystkich, podobnie jak wczasy na Riwierze czy weekendowe wypady do europejskich stolic.

Już w sezonie 2018 wprowadzono opłaty za wstęp na Mykines czy niektóre szlaki. Te najbardziej oblężone wyłączano z użytkowania nawet na kilka dni, aby dać naturze szansę na regenerację. W tym roku w ostatni weekend kwietnia farerskie szlaki będą zamknięte – Farerowie wraz z wolontariuszami z całego świata będę je odnawiać i uzupełniać o dobrze zabezpieczone punkty widokowe. Coraz więcej turystów zostawia niestety w domu zdrowy rozsądek i rusza na farerskie szlaki w półbutach lub postanawia rozbić namiot w środku zimowej nawałnicy.

Kwestia turystyki i próby zachowania kruchej równowagi człowiek — natura coraz częściej gości w farerskiej debacie publicznej. Wyspiarze wiedzą, że konieczne są działania, nie wiedzą jednak jeszcze jakie.

Podobnie jak w Islandii na Wyspach Owczych pojawiło się coś w rodzaju “obowiązkowego” Złotego Kręgu. Nadal jednak wiele ciekawych miejsc nietkniętych jest właściwie turystyczną stopą. Nawet w szczycie sezonu znaleźć można farerskie zakamarki, którymi nacieszymy się w ciszy i samotności.

Tony zbrojonego betonu na przystani w Kirkji

Kiedy wpadłeś na pomysł napisania książki o Wyspach?

To Wydawnictwo Poznańskie zaproponowało mi napisanie książki o Wyspach Owczych, chociaż podobne plany chodziły mi już wcześniej po głowie. Kilka osób sugerowało mi spisanie swoich farerskich wspomnień i spostrzeżeń w formie drukowanej. Wtedy jednak traktowałem je jedynie jako sympatyczne komentarze, a sam pomysł odkładałem z myślą “jeszcze nie teraz, może kiedyś”.

Podobnie zareagowałem, gdy w kwietniu zeszłego roku w trakcie festiwalu Nordic Talking podeszła do mnie Sylwia Smoluch – redaktorka z Poznańskiego – z pytaniem czy nie rozważam napisania książki. Kilka dni później zostałem przyjęty do Letniego Instytutu Farerskiego. Zacząłem planować swój piąty, trwający tym razem aż sześć tygodni, pobyt na Wyspach. I wtedy dotarło do mnie, że “w sumie, dlaczego nie teraz?”. Nadarza się przecież świetna możliwość dłuższego pobytu na Owczych i porozmawiania z ludźmi na miejscu, poznania tamtejszej codzienności, zerknięcia na archipelag “od kuchni”.

Czy mówiłeś tam na miejscu, że piszesz książkę? Ciekawi mnie, jaka była reakcja miejscowych.

Tak i w większości przypadku reakcją było zdziwienie, a następnie radość i chęć pomocy, dodania czegoś do opowieści. Farerowie przyzwyczaili się już do tłumu turystów. Jeszcze z dziesięć lat temu obcokrajowiec wędrujący po małej osadzie byłby zaczepiany przez Wyspiarzy i pytany skąd przybył, dlaczego wybrał akurat ich małą ojczyznę jako miejsce odwiedzin. Teraz to już dla nich chleb powszedni, może i nawet coraz trudniej strawny.

Z drugiej jednak strony zagranicznych publikacji (pomijam tutaj turystyczne przewodniki) o Wyspach Owczych jest naprawdę niewiele. Wystarczy wspomnieć, że szukając anglojęzycznych źródeł bardzo często trafiam na publikacje XIX-wiecznych brytyjskich podróżników. A mówią, że na świecie nie ma już dzisiaj białych plam.

Nie dziwi więc kolekcja prowadzona przez Landsbókasavnið, z tytułami z całego świata, które dotykają farerskiej tematyki. Mam nadzieję, że zbiory Biblioteki Narodowej w Tórshavn uzupełnią niebawem “Farerskie kadry. Wyspy, gdzie owce mówią dobranoc”.

W jaki sposób nawiązywałeś tam kontakty? Wyspiarze z pewnością są specyficzni, co widać też w Twojej książce. Nie przyjmują łatwo obcych, z turystami pewnie też lepiej nie jest? Czy możesz powiedzieć, że się z kimś zaprzyjaźniłeś?

Myślę, że w podejściu do obcych objawia się największe chyba farerskie zaskoczenie. Z jednej strony doświadcza się tam ogromnego ciepła, bezinteresownej pomocy, otwartości, życzliwości. Kiedy jednak perspektywę gościa – turysty, który tylko odwiedza Wyspy – zamienimy na spojrzenie kogoś, kto chce się na nich osiedlić, zostać sąsiadem tego życzliwego i otwartego Farera, pojawiają się bardzo strome schody.

Wiele przytoczonych w książce anegdot źródło swoje ma w spontanicznych rozmowach z Farerami. Pól Arni Holm, wokalista zespołu Hamradun, na nasze pierwsze spotkanie zaprosił mnie na rodzinną kolację, a fascynująca rozmowa skończyła się po północy. Nawiązałem na Wyspach sporo znajomości z Farerami. Część z nich nazwać mogę bliskimi, ale żadnej nie nazwałbym przyjacielską.

Opisuję to wszystko jednak z perspektywy gościa. Osoby, która przyjedzie, wyjedzie, może wróci za jakiś czas. Obcokrajowcy, którzy postanowili osiedlić się na Wyspach zauważają ogromną i bolesną towarzyską obojętność. Owszem, farerscy sąsiedzi przyjdą na twoje urodziny, rozmowa będzie się kleić, wszyscy rozejdą się zadowoleni i uśmiechnięci. Ale właściwie nie ma co liczyć na rewanż – ci sami sąsiedzi nie zaproszą już ciebie do swojego domu.

Farerowie sami przyznają, że ich społeczeństwo oparte jest na niezwykle silnych relacjach rodzinnych i znajomościach. Przez wiele wieków taki system był koniecznością, wynikał z warunków w jakich musieli żyć. Trudno oczekiwać, aby zmienił się on przez te kilka ostatnich dekad nowoczesności. Jeszcze do lat 40-tych, 50-tych poprzedniego stulecia Wyspy Owcze były biednym krajem, w których życie w odizolowanych osadach i przysiółkach regulowała natura i wymiana barterowa.

Sytuacja imigranta zmienia się diametralnie, jeśli znajdzie farerską drugą połówkę. Taki związek daje przepustkę do farerskiego społeczeństwa. Zyskuje się przewodnika po lokalnej sieci znajomości i rodzinnych koneksji.

Taka olbrzymia różnica w podejściu do zagranicznego turysty i imigranta jest bolesna. Szczególnie gdy słucha się smutnych historii o nieudanych próbach integracji. Daleki jednak jestem od krytykowania Farerów. To ich kraj, nie mi, obcemu oceniać ich sposób życia.

Północne Eysturoy. Gdzieś między Gjógv a Funningur.

Dostajesz z pewnością wiele pytań o życie na Wyspach, ale muszę zadać Ci jedno – czy byłeś tam w bibliotece? Czy możesz trochę o niej opowiedzieć? Zawsze fascynowały mnie biblioteki na przysłowiowych końcach świata. Jaka w ogóle jest sytuacja bibliotek, księgarń, antykwariatów?

Stołeczna biblioteka miejska Býarbókasavnið (jedna z piętnastu publicznych bibliotek na Wyspach, te w mniejszych osadach czynne są tylko przez kilka godzin w tygodniu) mieści się w samym centrum Tórshavn. Miejsce to tętni życiem, na parterze działa kawiarnia połączona z czytelnią prasy. Na ostatnie piętro mamy przywożą w wózkach swoje pociechy, aby na wygodnych pufach poczytać im książki. W sali obok zorganizowano nawet mały pokój zabaw dla najmniejszych czytelników.

W przestronnej czytelni Biblioteki Narodowej przejrzałem zbiory związane z Polską – tłumaczenia prozy Henryka Sienkiewicza i poezji Zbigniewa Herberta. Podziwiałem ilustracje Józefa Wilkonia w opublikowanych na Wyspach książkach dla dzieci.

Odwiedzający tutejsze księgarnie cudzoziemiec będzie z pewnością zaskoczony liczbą wydawanych na Wyspach Owczych książek, w szczególności tym jak silnie reprezentowana jest wśród nich poezja i literatura dla dzieci. Cieszy też, że Farerowie publikują coraz więcej książek o Wyspach po angielsku. Dla szukających książkowych perełek za przysłowiowy grosz celem codziennych wizyt zostanie z pewnością mikroskopijny antykwariat Farerskiego Czerwonego Krzyża (Reyði Krossur Føroya) przy stołecznym nabrzeżu. Większość pozycji dostępna jest w nim za pięć koron, które wrzuca się do znajdującej się w środku skrzynki.

Biblioteczna karta i farerskie wydanie “Małego Księcia”

Jak Ci się pisało? Czy był to dla Ciebie trudny proces, a jeśli tak, to co było najtrudniejsze?

Na samym początku tej zwariowanej przygody – bo tak określam proces pisania książki i to co dzieje się już po jej premierze – zastanawiałem się nad wieloma kwestiami. W jaki sposób uda mi się wypełnić wstępnie ustaloną objętość dwustu tysięcy znaków? Czy uda mi się znaleźć ciekawe tematy? Jak je poprowadzić, aby nie zanudzić czytelnika?

Myślę, że z nieocenioną pomocą przyszło mi doświadczenie, które zebrałem przez ponad dwa lata prowadzenia bloga. Nawiązane kontakty, odnalezione źródła, rozpoczęte tematy, pewna systematyczność w pisaniu.

Na początku czerwca wystukałem na klawiaturze pierwsze słowa, które miały rozpocząć książkę. Wtedy widziałem przed sobą wielką górę, na której szczyt prowadziła wąska i stroma ścieżynka. Ale kiedy wysłałem kilku osobom pierwsze dwa czy trzy rozdziały i otrzymałem od nich serdeczne słowa zachęty wraz z sugestią co warto skorygować, co dodać. Poczułem, że ta “wspinaczka” ma sens.

Najbardziej wymagające w pisaniu, gdy ważyć trzeba było niemal każde słowo, były rozdziały na tematy najtrudniejsze – opisujące kwestię pedofilii, nepotyzmu, niezwykle żmudnej, jeśli nie wręcz niemożliwej, integracji człowieka z zewnątrz w małej społeczności. Miałem szczęście trafić na świetnych rozmówców, którzy byli moim przewodnikami w tych delikatnych kwestiach. Burzyły one nieco idylliczny obraz Wysp Owczych, który zbudowałem po moich pierwszych wizytach. Jednak, gdy zabierałem się za pisanie książki, postanowiłem, że powinna być ona po prostu szczera i uczciwa – wobec Wysp i czytelników, którzy po nią sięgną. Powinna więc pokazywać zarówno blaski jak i cienie małego archipelagu. Z zachowaniem proporcji i bez popadania w tanią sensację.

W Klaksvík podczas prac nad książką

Czy miałeś od razu pomysł na książkę, na to, jak ona będzie wyglądać i jakie tematy będziesz w niej opisywał, czy to się zmieniało?

Pierwszy roboczy tytuł książki brzmiał “Farerskie impresje. Spojrzenia na Wyspy Owcze”. Myślę, że słowo “spojrzenia” jest tutaj kluczowe. Od samego początku chciałem przedstawić archipelag z wielu perspektyw, przytoczyć wypowiedzi innych osób, oddać im głos. Nie chciałem, aby była to kolejna książka opisująca “podróż pani/pana X do kraju Y”. Chciałem raczej, żeby była ona próbą poznania i zrozumienia dalekiego miejsca. A niech X będzie po prostu narratorem.

Myślę, że pomysł na książkę ewoluował w trakcie jej pisania. Przeprowadzone na Wyspach liczne rozmowy i poznane nowe wątki wzbogaciły wstępną listę rozdziałów. Niezwykle inspirujący był także Letni Instytut Farerski. Zajęcia językowe uzupełniły prelekcje o historii, literaturze, językowym puryzmie, a także lokalnej kuchni. Zebrane notatki były fantastycznym źródłem faktów i ciekawostek.

Jak przebiegał proces pisania technicznie? Pisałeś w Polsce, czy tam na miejscu? Całymi dniami czy w wyznaczonych godzinach?

Prace związane z oddaniem tekstu do redakcji udało mi się zamknąć w nieco ponad trzy miesiące. Wyspy Owcze są dla mnie pasją, podobnie też traktuję swoją książkę. Pracowałem więc nad nią po godzinach, wieczorami, w weekendy. Nie oznacza to oczywiście, że w drodze do czy z pracy nie myślałem o niej. Wręcz przeciwnie.

Rozpoczynając nowy rozdział, przeglądałem związane z nim wpisy na blogu, zebrane wówczas notatki i… kładłem się spać 🙂 Kolejnego dnia plan rozdziału dojrzewał w głowie, pojawiały się pierwsze zdania, które spisywałem wieczorem.

Na długo zanim rozpocząłem pisanie książki natrafiłem na zdanie, które zapadło mi w pamięć. Sugerowało ono kiedy powinno przerwać się pisanie tekstu i zrobić sobie przerwę. Dość zaskakująca wówczas dla mnie odpowiedź brzmiała “kiedy pisanie dobrze idzie”. Myślę, że ta znaleziona przypadkowo przed laty sugestia bardzo mi pomogła. Zamiast szybko przelewać swoje myśli “na papier”, lepiej dać im trochę dojrzeć, ułożyć się w głowie.

Sześciotygodniowy wyjazd na Wyspy Owcze przypadł niemal równo w połowie prac nad książką. Nie napisałem wtedy zbyt wielu zdań do książki. Ale dzięki niemu zebrałem tony notatek i materiałów, godziny nagranych rozmów. Miałem w głowie ułożonych wiele gotowych do przelania na papier myśli. Sądzę, że wtedy, gdy podziwiałem zamglony fiord z okna domu Kingi i Ivana w Klaksvík, wykrystalizowała się ostateczna wizja książki.

Jak zbierałeś informacje do książki? Czy podczas researchu dowiedziałeś się czegoś nowego? Albo może coś Cię zaskoczyło?

Książka jest w pewien sposób rozwinięciem tematów, które poruszam na blogu. Nie miałem więc problemu ze znalezieniem źródeł. Wiele dały mi przeprowadzone na Wyspach rozmowy i nawiązane wcześniej kontakty.

Zaskoczył mnie mur niedostępności budowany przez Farerów wobec obcych. Ich otwarte i ciepłe podejście zmienia się, gdy ktoś przybywający z zewnątrz nie zamierza zostać tutaj na te kilka dni czy tygodni, ale chce zostać twoim sąsiadem. Integrację dodatkowo utrudnia szereg niepisanych zasad, które zna każdy Farer. Ale skąd znać go może przybysz z dalekiego kraju.

Wzgórza otaczające Vestmannę, w tle Vágar

Zawarłeś w swojej książce bardzo dużo informacji, ale jestem pewna, że mnóstwo materiałów się w niej nie zmieściło. Możesz o nich opowiedzieć? 

Kinga przytoczyła mnóstwo anegdot dotyczących “ciekawych” turystów, którzy trafili pod dach jej pensjonatu. Dominika uzupełniła je o wspomnienia rozmów i wspólnych podróży po archipelagu z turystami z właściwie całego świata. Z tych materiałów mogłoby z pewnością powstać coś w rodzaju “Wyspy Owcze od kuchni. Archipelag na co dzień”. Całość uzupełnić powinny rozmowy z farerską Polonią.

Podczas dyskusji z lektorem języka farerskiego dowiedzieliśmy, że Wyspy Owcze idą z duchem czasu także w kwestii polowań na grindwale. Aplikacja “Grindaboð” umożliwia zawiadomienie okolicznych mieszkańców w przypadku zauważenia stada tych morskich ssaków. Kolejnym interesującym tematem, który warto rozwinąć jest z pewnością specyfika farerskiej sceny muzycznej.

Czy wiesz coś o literaturze Wysp? Piszesz o tym trochę w książce, ale jakbyś mógł dwa zdania opowiedzieć o współczesnych pisarzach? 

Największym farerskim pisarzem (i nie tylko) jest bez wątpienia William Heinesen. Fakt, że pisał po duńsku ułatwia dostęp do jego twórczości i tłumaczeń. Kilka pozycji z jego bogatego dorobku czytać możemy także po polsku dzięki nieocenionej Serii Dzieł Pisarzy Skandynawskich Wydawnictwa Poznańskiego. Od kilku lat jego klasyczne już tytuły wznawia w nowych tłumaczeniach na angielski brytyjskie wydawnictwo Dedalus.

Ze współczesnych autorów warto wspomnieć o poetce i dramatopisarce Marjun Syderbø Kjelnæs. Książki specjalizującego się w kryminałach Jógvana Isaksena (seria o dziennikarzu śledczym Hannisie Martinssonie) przetłumaczono już na duński, islandzki, niemiecki i angielski. W planach jest także pierwszy w historii farerski serial kryminalny oparty na twórczości Isaksena zatytułowany TROM (pol. krawędź). Swoje powieści na Wyspach Owczych umieszcza brytyjski pisarz Chris Ould.

Mnie oczarowały bajki dla dzieci (ale czy tylko dla nich?) autorstwa Bárðura Oskarssona zilustrowane minimalistyczną, nieco niepokojącą kreską Bárðura. To obecnie najczęściej tłumaczony farerski autor, wizytówka współczesnej literatury z owczego archipelagu.

Warto wspomnieć, że farerska książka promowana jest bardzo aktywnie przez stowarzyszenie FarLit. Przyznawane są także granty na tłumaczenia literatury z Wysp Owczych.

Czy mógłbyś polecić jakieś książki o Wyspach Owczych dla osób zainteresowanych.

Dla mnie absolutnym numerem jeden jest “81:1. Opowieści z Wysp Owczych” Marcina Michalskiego i Macieja Wasielewskiego – zbiór reportaży, które przeczytałem po mojej pierwszej wizycie na Wyspach. Myślę, że to po ich lekturze i spotkaniu autorskim z Marcinem postanowiłem powrócić na Owcze. I tak już mi zostało 🙂

Potężną skarbnicą faktów i farerskich ciekawostek jest dla mnie książka Dana Brandta “More Stamps and Story of the Faroe Islands”. Pozycja skierowana, do wydawać by się mogło, filatelistów jest świetną podróżą przez owczy archipelag, a prezentowane w niej przepiękne znaczki i pocztówki tylko punktem wyjścia do snucia wciągającej szerszej opowieści.

Będziesz tłumaczył swoją książkę na farerski? 🙂

Jesteś drugą osobą, która zadaje mi to pytanie w przeciągu dwóch dni, więc chyba coś jest na rzeczy 🙂  Moja obecna znajomość farerskiego pozwala mi jedynie przetłumaczyć jej tytuł na “Føroyskar rammur. Oyarnar, har ið seyðir siga góð nátt”. Skoro już jesteśmy przy translatorskich postanowieniach, marzy mi się polskie wydanie farerskich książek dla dzieci Bárðura Oskarssona. To ten punkt stawiam na pierwszym miejscu mojej listy zadań.

Gdybyś miał dać jedną radę komuś, kto wybiera się na Wyspy Owcze, to co by to było?

Miej otwartą głowę i pytaj Farerów. Z radością i dumą opowiedzą tobie o historii swojej ojczyzny, spokojnie podyskutują o grindadráp. Dobrą do tego okazją jest autostopowa przejażdżka. Wystawiony w górę kciuk często staje się początkiem ciekawej rozmowy. Kto wie, może uda się w ten sposób złapać chociażby jednego z najwybitniejszych farerskich poetów, z którym rozmowa zejdzie na temat przekleństw.

Z każdej podróży warto wracać nie tylko z setką zdjęć, ale przede wszystkim z wiedzą o miejscu i ludziach, których się odwiedziło. O ciepłej czapce i termosie nie muszę chyba wspominać.

Kwietniowy pejzaż z widokiem na Kalbaksfjørður

Myślisz o dalszym pisaniu?

W trakcie “książkowego” pobytu na Wyspach przeprowadziłem wiele spontanicznych jak i wcześniej umówionych rozmów z Farerami i tamtejszą Polonią. W szczególności długie i pasjonujące rozmowy z Kingą i Pólem Arni zasługują na oddzielne wspomnienie. Wiele poruszonych w ich trakcie tematów i anegdot nie udało się zmieścić w książce. Z pewnością staną się one inspiracją dla wielu wpisów na blogu. Myślę także nad blogowym cyklem wywiadów z przedstawicielami farerskiej Polonii i osobami z kraju związanymi z Wyspami. Może będzie to początek czegoś większego? Zobaczymy.

Trzymam kciuki! Opowiesz na koniec o tym, co sam czytasz i co polecasz?

Na moich, jak to zwykle bywa zbyt krótkich, półkach stoją głównie pozycje z gatunku fantastyki naukowej, reportaże i książki historyczne. Szczególnie cenię twórczość Arthura C. Clarke’a, Janusza Zajdla, “Dzienniki” i “Złego” Leopolda Tyrmanda oraz Bruno Schulza za piękno, które wydobywał z naszego ojczystego języka. Ostatnio zaczytuję się w reportażach – Filipie Springerze (polecam świetną “Miedzankę” i “Źle urodzone: reportaże o architekturze PRL-u”), Bartku Sapeli (“Może (morze) wróci”) i Tomaszu Michniewiczu (“Świat równoległy”). Marzy mi się opasły zbiór tekstów z Wysp Owczych w kształcie i objętości choć trochę zbliżonej do “Droga na Północ. Antologia norweskiej literatury faktu”.

♦

Poprzedni wpis Pierwsza osoba

Następny wpis Cykl Inkbook #3. Skąd brać darmowe ebooki?

KategorieRozmowy

Etykietypoznańskie

Bardziej Lubię Książki Niż Ludzi

TAGI

agora albatros australia autyzm czarna owca czarne dla dzieci dowody na istnienie dwie siostry góry himalaizm historia insignis japonia kobiece kobiety komiks kosmos literackie marginesy medycyna Muza mózg nasza księgarnia nauka non fiction nowości obozowa otwarte podróże poznańskie premiery prószyński PWN rebis rozmowa scenariusz na grę sqn virtualo wojna wuj wywiad zapowiedzi Znak zysk i ska

Instagram

Na zakończenie wakacji i jednocześnie #fotowtore Na zakończenie wakacji i jednocześnie #fotowtorek_kfs coś innego niż zwykle. Miałam piękną muszelkę, a temat na dzisiaj to koło i nie mogło się to skończyć inaczej. Jeśli obserwowaliście moje stories, to wiecie, że przez ostatnie dwa tygodnie zrobiłam mnóstwo zdjęć kwiatków - jedno zdjęcie musiało się znaleźć w feedzie. 

A poza tym jeśli chodzi o kształty, to przyroda zawsze mnie zachwyca! I ostatecznie jest karuzela, bo absolutnie nie umiem się zdecydować, którą wersję wolę! A Wy? Jaki kolor jest najlepszy - różowy, żółty i czy biały? ⭐

Dzisiaj też powinny pojawić się wrześniowe zapowiedzi, ale będą jutro (jeśli mi się uda je skończyć). Jakiś tak ciężko wrócić po urlopie do stałej rutyny 😁 A na niedzielę szykuję podsumowanie sierpnia, które prawdopodobnie będzie super 😍

Miłego wtorku!

@kobiecafotoszkola #fotowtorek_kfs #fotowtorek #dziewczynykfs #fotografiaprzyrodnicza #muszelka #flowerstagram #tv_living #tv_fadingbeauty #tv_neatly #tv_stilllife #tv_nature #naturephotography #naturegram #flowerpower
Ten tydzień zaczynam powieścią graficzną, któ Ten tydzień zaczynam powieścią graficzną, której lektura wywołała we mnie bardzo dużo emocji. "Trawa" to opowieść o koreańskiej dziewczynie, Lee Ok-sun, która została zmuszona do świadczenia usług seksualnych w japońskiej armii cesarskiej podczas drugiej wojny światowej.

Wizualnie ta opowieść jest jednocześnie piękna i trudna, rysowniczka perfekcyjnie oddała klimat historii. Ale treść... treść zostaje z czytelnikiem na długo. Lee Ok-sun nie miała łatwego życia od samego początku, ale jej los był jednym z wielu podobnych. Oddana z domu rodzinnego, pracująca fizycznie ponad siły, w końcu porwana i zmuszona do pracy seksualnej w dramatycznych warunkach. W wielu miejscach nie wiedziałam, co ze sobą zrobić, zatrzymywałam się, myślałam. Ten temat historycznie jest mi obcy, więc tym bardziej cieszę się, że ta powieść powstała i że została przetłumaczona na język polski. To opowieść o kobietach, ale również o całym społeczeństwie koreańskim i japońskim (bohaterka po latach wraca do rodziny, ale ta, dowiadując się o seksualnej pracy, ją odtrąca), jest o masakrze w Nankinie, o Hiroszimie, o zamiataniu niewygodnej historii pod dywan i udawaniu, że nigdy się nie wydarzyła. 

To hołd dla kobiet, które przeżyły piekło i nikt nigdy ich za to nie przeprosił ani im tego nie wynagrodził (jeśli w ogóle jest to możliwe). Piękna  książka, którą warto przeczytać, warto dowiedzieć się tych rzeczy, warto poznać tę kobiety. U mnie na pewno ląduje na liście najlepszych książek przeczytanych w tym roku!

@centrala_books #bardziejlubieksiazki #trawa #keumsukgendrykim #komiks #powieśćgraficzna #takczytam #bookstagramtopasja #igreads #czytanie #ksiazka #ksiazkanadzis #bookishart #booksbooksbooks #ksiazkadlaciebie #bibliophile #bibliophilelife #czytaniewplenerze
Niedziela, więc zapraszam Was na nowy film! Tym r Niedziela, więc zapraszam Was na nowy film! Tym razem cykl Bajkowy Rok. Sierpień należał do Pocahontas - to jedna z tych animacji, o których wiemy, że jest o prawdziwej postaci, więc pewnie ten film aż tak bardzo Was nie zaskoczy, jak robiły to poprzednie. Ale warto go obejrzeć, bo poznacie Pocahontas i jej prawdziwą historię, kilka ciekawostek z samej animacji, odbiór animacji wśród rdzennych mieszkańców Ameryki i kilka książek o rdzennych mieszkańcach, które warto przeczytać.

I tym razem bardzo długo myślałam nad zdjęciem. Jak zrobić Pocahontas bez przebierania się za nią? Ostatecznie wygrała scena z kolorowymi liśćmi i różowym niebem. Widać, że chodzi o Pocahontas? 

Miłej niedzieli i koniecznie dajcie znać, jak podobał Wam się film! 

#bardziejlubieksiazki #bajkowyrok #pocahontas #photooftheday #photomanipulationart #manipulationart #manipulationedit #igcreative #disneyprincess #disneyanimation #creativemobs
„Myślę, że tym, czego zawsze najbardziej prag „Myślę, że tym, czego zawsze najbardziej pragnęłam w moim życiu, jest po prostu wolność, a to oznacza również wolność od słuchania, co robić i kim być, jak się zachowywać”

I jeszcze jedna urlopowa lektura. "Nie w humorze" zaczęłam czytać w autobusie, skończyłam już na miejscu. Obejrzałam serial na Netflixie i mogę powiedzieć jedno - kocham Fran Lebowitz. Te felietony pochodzą z lat 70., pisała je jako młoda kobieta i są super ciekawe, ale szczerze powiem, że z dużo większą radością przeczytałabym coś, co napisała teraz. 

Uwielbiam takie osoby - sarkastyczne, z ciętą ripostą, bezlitośnie punktujące absurdy naszej rzeczywistości. Odważne, mówiące zawsze to, co myślą, do tego w tym wszystkim szalenie zabawne. I inteligentnie złośliwe. Uwielbiam i podziwiam. Chciałabym taka być, jak już dorosnę. Czasami sobie żartuję, że ja jestem za grzeczna - najczęściej machnę ręką, nic nie powiem. No i jestem z tego typu, że najlepsza riposta zawsze przychodzi do mnie długo po fakcie. Dlatego takie osoby jak Fran mają specjalne miejsce w moim serduszku! 

Czytaliście? Oglądaliście? Jeśli nie, to bardzo polecam! 

Pozowała @mon_stell ♥️

@wydawnictwoznakpl #bardziejlubieksiazki #franlebowitz #niewhumorze #ksiazka #czytanie #bookstagramtopasja #igreaders #czytam #read #booksbooksbooks #czytanie #bookishlove #czytamksiążki
Ta książka, czytana na wsi, wśród przyrody zro Ta książka, czytana na wsi, wśród przyrody zrobiła na mnie jeszcze większe wrażenie, niż zrobiłaby w innych okolicznościach, tak myślę. Kiedyś już czytałam podobną książkę - "Drwale" Annie Proulx. 

Richard Powers w swojej "Listowieści" zabiera nas w świat drzew. Ale zanim o tym - brawa dla tłumacza Michała Kłobukowskiego za absolutnie genialną pracę. Tytuł to złoto! Książka Powersw to kilka historii o różnych ludziach, ktorych ścieżki w pewnym momencie się przecinają. Ale może bardziej niż o ludziach to historia o drzewach - albo może jeszcze bardziej o relacji między drzewami a człowiekiem.

Dużo się dzisiaj mówi o ekologii, a jednocześnie wycinamy, betonujemy, niszczymy. I nie wiemy o drzewach za wiele, a wystarczy trochę o nich poczytać, żeby odkryć, jak bardzo niesamowite są to organizmy. 

"Listowieść" to była piękna przygoda! Jest tam jeden bohater, który wyjątkowo przypadł mi do gustu - taki, który nie miał możliwości pełnego życia w świecie rzeczywistym, więc wymyślił epicką grę. To też książka z przesłaniem, skłaniająca do refleksji i przypominająca o wartości tego, co nas otacza.

Ps Plus to jedna z najładniejszych okładek w tym roku!

@wydawnictwo_wab #bardziejlubieksiazki #richardpowers #listowieść #theoverstory #ksiazka #bookstagramtopasja #igreads #bookishlove #takczytam #igreaders #booksbooksbooks #booksandnature #ksiazkanadzis #ksiazka #czytam #czytamksiążki #tv_living #beautifulbooks #tv_neatly #tv_fadingbeauty #czytanie
Miałam o tej książce napisać tylko na stories, Miałam o tej książce napisać tylko na stories, ale wczoraj czytałam ją do prawie czwartej nad ranem i pomyślałam, że zasługuje na swoje miejsce w feedzie. Bardzo lubię Jojo Moyes - to takie ksiazki, przy których odpoczywam, resetuję się, czuję się bezpiecznie, bo mają zwykle szczęśliwe zakończenia, ale po drodze czeka mnie wiele wzruszeń.

Trafiałam na jej lepsze i grosze (dla mnie) powieści, ale "Zakazany owoc" trafia na listę tych lepszych. Piękna, spokojna opowieść o ludziach - jak zawsze mamy dwa plany czasów, które w którymś momencie się łączą. 

Ale to co najbardziej mi się podobało to mój znienawidzony motyw. Brzmi dziwnie? Nie cierpię historii, w których dwójka ludzi się kocha najbardziej na świecie, ale nie są razem, zwykle z jakichś bzdurnych powodów. I ta książka pokazała mi, jak bardzo ja się zmieniłam przez ostatnie lata. Bo kiedyś byłam przekonana, że dla prawdziwej miłości można zrobić wszystko, że nie ma takiej przeszkody, której nie można pokonać. Że gdyby u mnie po latach pojawiła się największa miłość i powiedziała "Chodź ze mną" rzuciłbym wszystko i poszła.

Ale dzisiaj już nie. Dzisiaj już wiem, że są rzeczy, których nie można przeskoczyć. Że można chcieć najbardziej na świecie, ale to nie wystarczy. Że czasami odpowiedni czas mija. I że warto doceniać tych, co są, a nie marzyć o tych, których nie ma. I już wiem, że wcale bym wszystkiego nie rzuciła. 

Ale "Zakazany owoc" to zdecydowanie nie tylko romans! Pojawia się tam o wiele więcej ciekawych motywów i postaci! Nie spodziewałam się, że aż tak mi się spodoba, ale bohaterowie z tej książki naprawdę bardzo, bardzo do mnie trafili. Każdy jeden! A to się rzadko zdarza! Czytaliście? Znacie w ogóle tę autorkę?
 
@wydawnictwoznakpl @jojomoyesofficial #bardziejlubieksiazki #jojomoyes #zakazanyowoc #takczytam #bookstagramtopasja
#ksiazka #ksiazkanadzis #ksiazkoholizm #bookishlove #booksbooksbooks #readingismylife #booksandflowers #czytaniewplenerze
No dobra, nie mogę się z Wami rozstać. Dzisiejs No dobra, nie mogę się z Wami rozstać. Dzisiejszy #fotowtorek_kfs to hasło #magiafotografii i pomyślałam, że to świetna okazja, żeby wrzucić kilka selfiaków z aparatem. Bo mnie najczęściej można spotkać albo z książką albo z aparatem właśnie.

Zdjęcia robię od dzieciaka. Załapałam się jeszcze na klisze i do tej pory pamiętam, jak z koleżanką robiłyśmy sesję w domu, 36 klatek na filmie, potem szłyśmy wywoływać do fotografa i z niecierpliwością czekałyśmy na to, żeby je obejrzeć. To były świetne czasy! Pamiętam też swoją pierwszą cyfrówkę, to była Minolta. Potem, za pierwsze zarobione na zdjęciach pieniądze, kupiłam sobie lepszy aparat - Canona 350D i to nim robiłam większość czasu zdjęcia. Dopiero niedawno kupiłam sobie Canona 100D i Olumpuska, żeby mieć połączenie wifi.

Kocham fotografię i nawet ostatnio rozmawiałam o tym, że nie umiem się zdecydować na jakiś konkretny rodzaj. Książki, miniaturki, przyroda, portrety, makro, kompozyty - wszystko mnie bawi! Zdjęcia kocham jeszcze za jedną rzecz - za pamięć i łapanie chwil! Uwielbiam oglądać stare zdjęcia, dopiero wtedy widać, jak bardzo ludzka pamięć jest zawodna! Lubię wracać do tego co było i lubię robić zdjęcia na dowód 😊

Choć jestem też osobą, która woli przeżywać niż dokumentować, więc np. na koncertach zdecydowanie nie należę do osób z telefonami w ręku 😊

O fotografii mogłabym mówić i mówić, ale zostawiam Wam kilka fotek i uciekam. Podzielcie się swoimi historiami - jesteście na IG bo lubicie robić zdjęcia? Czy raczej to drugorzędna sprawa? A może polecicie mi jakieś fajne konta że zdjęciami, które wyrywają z butów? 😍

@kobiecafotoszkola #instawtorek #dziewczynykfs #autoportret #zdjecia #fotografia #portret #takczytam #nieczytamborobiezdjecia #starezdjęcia #fotografia
Ten tydzień rozpoczynam deszczem i powieścią Ke Ten tydzień rozpoczynam deszczem i powieścią Kevina Wilsona "Nic tu po was". Na blogu czeka dłuższy tekst, a tutaj napiszę tylko to, że jeśli szukacie powieści z ciekawym pomysłem, to weźcie ją pod uwagę. W końcu nieczęsto możemy poczytać o zapalających się dzieciach! 

Mnie pomysł uwiódł od samego początku i pod tym względem jestem usatysfakcjonowana. Przy okazji ognistego rodzeństwa autor poruszył wiele przeróżnych tematów, które dają do myślenia. To taka książka, w której każdy czytelnik znajdzie coś innego - będą tacy, którzy przejdą obojętnie, ale myślę, że Ci, którzy mają podobne sytuacje w swoim życiu (nie płonące dzieci, wiadomo, ale inne już zdecydowanie mogą się wydarzyć) zapamiętają tę książkę na długo.

A poza tym Wilson dostarczył mi najzwyczajniej w świecie dużo przyjemności z czytania. Lubię takie książki!

Ps Poza tym warto zrobić sobie eksperyment myślowy i podstawić pod zapalające się dzieci coś,czego nie akceptujecie wy albo wasi bliscy. Inność i jej ukrywanie nabiera zupełnie innego wydźwięku.

Za pomoc w zdjęciach dziękuję @mon_stell
♥️
@wydawnictwo_agora #bardziejlubieksiazki #współpraca #takczytam #nictupowas #kevinwilson #photooftheday #photomanipulationart #readingismylife #bookstagrampl #bookstagramtopasja #czytanie #bookishlove #ksiazka #ksiazkowelove #ksiazkanadziś #ksiazkoholizm #booksbooksbooks #readingtime #affitnity #manipulationedit
Ile macie kosmetyków w łazience? Zawsze jak jest Ile macie kosmetyków w łazience? Zawsze jak jestem na wsi, to doceniam wynalazek bieżącej wody, kibelek w domu. Uświadamiam sobie, że rzeczy, które na co dzień wydają się oczywiste, wcale takie nie są. Kto w nocy nie wychodził siku do sławojki, ten nie zna życia 🤣

W końcu niedziela! Już od czwartku nie mogłam się doczekać, żeby Wam pokazać ten film! "Dawniej ludzie żyli w brudzie. Kiedy i dlaczego zaczęliśmy o siebie dbać" to kolejna książka z serii @_zrozum i chociaż kocham ją wszystkie, to ta ląduje w topce. Jest przeboska - pełna ważnych tematów takich jak wpływ religii na zmianę postrzegania ciała, czy okaleczanie narządów płciowych. Ale też pełna, pełna ciekawostek, które sprawiają że będziecie się śmiać, krzywić albo śmiać i krzywić jednocześnie 😁 W filmie mówię o kilku takich, które najbardziej mi się spodobały, ale gwarantuję Wam - ta książka to złoto!

Co możemy wyczytać z DNA wszy, czym podcierali się Rzymianie, dlaczego moczem płukano usta, kto nauczył nas używania mydła, co ludzie robili, jak nie było jeszcze papieru toaletowego i kiedy pierwszy raz padło w telewizji słowo "okres" i jak wielkim wydarzeniem to było. No i dlaczego sławojka nazywa się sławojka.

Kocham to, że historię można poznawać przez higienę. To trochę historia medycyny, więc myślę, że dlatego mi się tak podoba 😁 W starożytności ludzie cenili kąpiele, a potem było już tylko gorzej - szalenie podoba mi się to, że kiedyś ludzie myśleli, że im będą brudniejsi, tym będą zdrowsi. 

Jeśli jeszcze nie znacie tej serii, to koniecznie musicie poznać i ta książka będzie idealna na start! 

***
No i oczywiście ROZDANIE! Mamy dla dla Was trzy egzemplarze książki! Wpisujcie się w komentarzach, może macie jakieś fajne higieniczne historie? 😁 i koniecznie napiszcie mi, jak Wam się podobał film i co Was zaskoczyło najbardziej! No i czy zachęciłaś Was do przeczytania książka, bo to dla mnie mega ważne!Rozdanie potrwa do końca miesiąca! 

#bardziejlubieksiazki #seriazrozum #zrozum #dawniejludzieżyliwbrudzie #bookblogger #bookstagrampl #bookish #ksiazka #ksiazkanadziś #ksiazkanaweekend #czytam #czytanie #historiahigieny #ksiazka #bookaholic #kochamksiążki
Follow on Instagram
This error message is only visible to WordPress admins

Error: API requests are being delayed for this account. New posts will not be retrieved.

Log in as an administrator and view the Instagram Feed settings page for more details.

Meta

  • Zaloguj się
  • Kanał wpisów
  • Kanał komentarzy
  • WordPress.org

Archiwa

PATRONATY

Tracks WordPress Theme by Compete Themes.

Serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na wykorzystywanie plików cookies. dowiedz się więcej.
Przeczytaj poprzedni wpis:
Pierwsza osoba

Tak właśnie postępował: pozwalał ludziom tworzyć kłamstwa ze swojej prawdy Tłumaczenie Maciej Świerkocki Do Richarda…

Zamknij