Maję Lunde możecie kojarzyć jako autorkę świetnych powieści – Historii Pszczół i Błękitu. Ale tak naprawdę więcej książek napisała dla dzieci – a Śnieżna siostra jest najnowszym jej dziełem. To przepiękna książka, o której być może dziwnie jest pisać już w październiku. Ale jako że ja nie planuję w tym roku żadnych specjalnych świątecznych wpisów (na razie) to mogę sobie na to pozwolić. Poza tym blogerzy dają znać wcześniej, że jest taka książka i że warto się zainteresować. Do tego jest pomyślana w bardzo konkretny sposób, więc warto zwrócić na nią uwagę jeszcze przed grudniem. Dlaczego? Zaraz wyjaśnię! Pochłonęłam tę opowieść w jeden wieczór, a zachwycająca jest nie tylko treść, ale i wydanie.
Maja Lunde stworzyła wspaniałą opowieść, choć nazywanie jej skandynawską Opowieścią wigilijną jest zupełnie niepotrzebne. Nie lubię takich odniesień, Dickens był tylko jeden, a sama Opowieść wigilijna jest w tym momencie już tak kultowa, że żadna książka nawet nie zbliży się do takiego statusu. A o tym, czy którejkolwiek się to udało i tak dowiemy się za prawie 200 lat. Historia Lunde broni się sama i wcale nie trzeba przywoływać Dickensa na pomoc. Powiedziałabym nawet, że Śnieżna siostra ma pewne zalety, których brakuje Dickensowi. W XIX wieku inaczej się przecież pisało, dla innego odbiorcy, inaczej postrzegało świat, inaczej traktowało dzieci.
Głównym bohaterem jest Julian, dziesięciolatek, który obchodzi swoje urodziny w Wigilię. Kocha święta i zawsze na nie czeka, ale w tym roku będzie inaczej – rodzice nie mogą otrząsnąć się po śmierci najstarszej córki, zaniedbują młodsze dzieci i ignorują zupełnie fakt zbliżających się świąt. Julian jednak się poddaje i próbuje wymyślić sposób na to, aby święta się odbył – pomaga mu w tym nowa znajoma, Hedvig…
Śnieżna siostra to historia bardzo wzruszająca. Ale nie ckliwa! Takie opowieści są niebezpieczne dla autorów, bo łatwo popaść w sentymentalizm i emocjonalną przesadę. Lunde tego na szczęście nie zrobiła – wszystko jest wyważone, jest równowaga pomiędzy radością a smutkiem, szczęściem a łzami, życiem, a śmiercią. W pewnej chwili pomyślałam sobie, że całkiem przygnębiająca ta książka, jak na świąteczną opowieść dla dzieci. Ale po chwili zrozumiałam, że to właśnie na tym polega wyjątkowość tej historii. Jest prawdziwa, dlatego tak łatwo ją pokochać.
W życiu przecież też tak jest – radości przeplatają się ze smutkami, szczęśliwe chwile z koniecznością radzenia sobie ze stratą. Lunde pokazuje świat oczami dziesięciolatka, co tylko udowadnia nam wszystkim, że naprawdę możemy się wiele nauczyć od dzieci, jeśli tylko zwrócimy na nie uwagę i je wysłuchamy. A przede wszystkim pokazuje to, że dzieci są bardzo mądre i nie musimy wcale ich tak bardzo chronić, jak czasami nam się wydaje.
Warto przy tej książce zwrócić uwagę na jeszcze dwie rzeczy. Na stronie wydawnictwa znajdziecie informację, że książka została pomyślana jako literacki kalendarz adwentowy. Jeden rozdział na jeden dzień, a więc łącznie jest ich 24. To wspaniały pomysł i z łatwością jestem w stanie sobie wyobrazić to gorączkowe oczekiwanie na kolejne rozdziały i możliwość poznania ciągu dalszego historii o Julianie i Hedvig.
Druga rzecz to ilustracje, których autorką jest Lisa Aisato. Zajrzyjcie na jej stronę – w jej pracach można bezgranicznie się zakochać. Tak samo jak w ilustracjach z książki – są piękne, żywe, kolorowe, pokrywające całe strony, czasami łącznie z tekstem. Nie można od nich oderwać oczu!
Śnieżna siostra to taka książka, która zachwyci i dzieci, i dorosłych. Uprzyjemni oczekiwanie na święta, będzie pretekstem do rozmów, tych lekkich, ale też i tych trudniejszych. Może równie dobrze służyć tylko do oglądania (ja sama, odkąd ją mam, przeglądam ją codziennie). Może zdziałać też wiele dobrego na innym polu – może akurat trafi do rąk kogoś, kto jest w podobnej sytuacji? Może spowoduje zmianę myślenia, dostrzeżenie światełka, delikatny uśmiech? Lubię takie książki właśnie za to, że mogą powodować zmiany, o których nikt nigdy się nie dowie. Ale które się zadziały i to jest w tym wszystkim najważniejsze.
♦
[…] przeczytam w 3-4 godziny. W moje statystyki wliczam komiksy i książki dla dzieci (ostatnią Śnieżną siostrę przeczytałam w 2 godziny, łącznie z jej wąchaniem). Książki, które są bardziej wymagające, […]
[…] Buntowniczki, Nienasycone, Dziewczynę z konbini, Posełki. Dziewczynkę z atramentu i gwiazd, Śnieżną siostrę, Artemizję i Czarownice. Poznałam punkt widzenia, że związki z miłości zasługują na […]