Dzisiaj zostawię Wam kilka słów zachęty do tego, by wybrać się do Szwajcarii, nawet jeśli tylko wirtualnie. Bardzo lubię tę serię reportaży podróżniczych Wydawnictwa Poznańskiego. To książki napisane przez Polaków mieszkających za granicą lub znających jakiś inny kraj bardzo dobrze. Dzięki tym książkom byłam już między innymi na Wyspach Owczach, w Finlandii, Hiszpanii czy Bułgarii. A teraz przyszedł czas na Szwajcarię. Autorka nazywa ten kraj białą plamą na mapie Europy i ma rację – z Warszawy do Zurychu leci się dwie godziny, a to chyba jeden z najrzadziej wybieranych kierunków urlopów i wakacji. Ja w każdym razie nigdy nie pomyślałam, żeby Szwajcarię odwiedzić. I zupełnie nie wiem dlaczego – byłam w Irlandii, Rumunii, Belgii, we Włoszech, na Ukrainie. Chciałabym bardzo odwiedzić Grecję, Hiszpanię, Islandię, kraje skandynawskie. A o Szwajcarii naprawdę nigdy nie pomyślałam.
Agnieszka Kamińska swoją książką pokazała mi, że to był błąd. To taki tekst, który odkrywa przed czytelnikiem z jednej strony rzeczy oczywiste (bo jak opowiedzieć o kraju, nie poruszając podstawowych faktów), a z drugiej wskazuje na rzeczy, na które byśmy sami nie wpadli. Autorka jest dziennikarką i sojolożką, mieszka w Winterthurze i prowadzi blog I’m not Swiss, na którym stara się odczarować Szwajcarię. Jeśli po lekturze książki będziecie odczuwać niedosyt, to zajrzyjcie na blog!
To co wiecie o Szwajcarii? Można przed lekturą zrobić sobie ćwiczenie i wypisać wszystkie rzeczy, które się Wam z tym krajem kojarzą. U mnie lista byłaby krótka i do tego najbardziej stereotypowa, jaka może być – czekolada, Alpy, zegarki, Wielki Zderzacz Hadronów (i dlatego właśnie warto czytać takie książki, żeby dowiadywać się rzeczy i poszerzać swoje horyzonty). Nie miałam pojęcia, że Szwajcaria jako jedno z dwóch państw na świecie ma kwadratową flagę. Że nie ma jednej Szwajcarii, bo kraj jest podzielony na 26 kantonów, z których każdy różni się praktycznie wszystkim od reszty (nie zawsze, ale często – na tyle, że nawet idąc na grzyby, albo wyprowadzając psa trzeba sprawdzać przepisy, jeśli znajdziemy się w innym kantonie). Że Szwajcarzy mają swój sposób na spokój, a jest nim pozostawanie z boku. I że mają bardzo silnie rozwiniętą wolność w przestrzeni publicznej, co z kolei przekłada się na osobistą odpowiedzialność – wszelkie zakazy przybierają formę zaleceń, by czegoś nie robić. Że w Szwajcarii są cztery języki narodowe, a w niemieckojęzycznych kantonach jest ponad 100 odmian języka mówionego. Że pomimo tego, że Szwajcaria kojarzy nam się z wielkim bogactwem i nowoczesnością, najważniejsza pozostaje i tak tradycja, występują też problemy takie, jak wszędzie – bezdomność czy narkotyki (w pierwszej 10 miast o najwyższej konsumpcji kokainy są 4 szwajcarskie miasta). A to tylko niewielka część tego, czego dowiedziałam się z książki Agnieszki Kamińskiej.
Po lekturze czuję, że mam większe pojęcie o Szwajcarii. W pierwszych odruchu chciałam napisać, że czegoś mi zabrakło w tej książce, codzienności pojedynczego człowieka. Dowiedziałam się mnóstwo o historii, tradycjach, polityce, ale nie ma poczucia, że znam Szwajcara jako człowieka. Ale kiedy skończyłam czytać uświadomiłam sobie, że nie mogę tego napisać, bo przede wszystkim z książki dowiedziałam się, że nie ma czegoś takiego jak Szwajcar. A przynajmniej nie jest to jednostka określona konkretnymi, niezmiennymi cechami. 26 kantonów, każdy ze swoim prawem, swoim językiem, swoim postrzeganiem rzeczywistości. Autorka pisze, że to tak jakbyśmy pojechali z Warszawy do Łodzi i nie potrafili zrozumieć, co tam mówią. Ciężko to sobie wyobrazić, prawda? Dlatego tym większy mam podziw dla autorki, że zamknęła Szwajcarię na 300 stronach!
Więc ostatecznie nie, niczego mi nie zabrakło. Jestem wdzięczna za tę szwajcarską pigułkę, która może stać się punktem wyjścia do dalszych lektur (na końcu książki znajdziemy listę innych książek o Szwajcarii). W książce znajdziemy również całkiem sporo pięknym zdjęć Agnieszki Król. Ja zawsze powtarzam, że czytać o czymś to jedno, ale móc to zobaczyć, to inna sprawa i zawsze bardzo doceniam zdjęcia w książkach podróżniczych. Dzięki zdjęciom mogłam odbyć jeszcze jedną, dodatkową podróż! A po skończeniu książki nie pozostaje nic innego, tylko zaplanować podróż i wybrać się do Szwajcarii.
♦