Co nas może zabić w mieście to przewodnik, po którym odechce się wam podróży, a i w domu poczujecie się nieswojo, tak przynajmniej wyczytamy z okładki. Najpierw chciałam Wam napisać, że książka mnie zaskoczyła, bo okazała się zupełnie inna od moich założeń. Sądząc po tytule spodziewałam się miejskich opowieści o tym, jak coś na kogoś spadło, o jakiś tajemniczych i niebezpiecznych zaułkach czy miejscach przeklętych, do których nie wolno się zapuszczać. Na swoją obronę mam tylko to, że po książkę sięgnęłam zupełnie przypadkiem. Ale wystarczyło mi przeczytanie obu skrzydełek książki, a przepadłam zupełnie. Pierwsze wygląda tak:
Od razu czujecie się zachęceni, prawda? 😀 Na drugim jest kilka słów o autorze, które spowodowały, że zawstydziłam się tego, że go nie znam. A mam wszelkie powody, żeby go uwielbiać! Biolog ewolucyjny i popularyzator nauki? Uwielbiam! Fascynat każdej dziedziny i tego, jak nauka wyjaśnia i opisuje świat? Jeszcze bardziej uwielbiam! Badania prowadził w szwedzkiej tajdze i kostarykańskiej dżungli? Wow! No i do tego jest grafikiem komputerowym i ilustratorem, zakochanym w nietuzinkowych sposobach przekazywania naukowej informacji obrazem. Cóż, bardzo się cieszę, że go w końcu poznałam i już wypatruję kolejnej książki.
W końcu jak ginąć – to tak, byśmy mogli dokładnie rozpisać to w postaci odpowiedniego równania
Co nas może zabić w mieście to książka zaskakująca, zabawna, trochę surrealistyczna i jednocześnie oparta na naukowych podstawach. Jeżeli znacie i lubicie Nagrody Darwina, a waszym ulubionym zajęciem podczas gry w Simsy było poszukiwanie coraz to nowych sposobów na zabicie swojego Sima, to będziecie zachwyceni tą książką. Autor zabiera nas w nieoczywiste zakamarki miast, udowadniając, że niebezpieczeństwo czyha na nas w najmniej oczekiwanych momentach i miejscach. Jednocześnie, jako popularyzator nauki chce nam pokazać, jak naukowcy patrzą na świat. Bardzo mi się podoba taka motywacja do napisania książki, zwłaszcza,że naprawdę fajnie jest spojrzeć czasami na świat oczami kogoś mądrzejszego.
Podróżujemy do różnych miejsc na świecie, ale nie są to podróże miłe choć w sumie zależy z jakiej strony patrzeć). Osoby bardziej wrażliwie po lekturze tej książki prawdopodobnie już nigdy nigdzie nie wyjadą za granicę 😀 Mam wrażenie, że jestem osobą, której takie rzeczy nie ruszają, ale nagromadzenie i natężenie różnych rodzajów możliwej śmierci jest dosyć niepokojące. Śmierć jest podana z olbrzymim poczuciem humoru, a niektóre scenariusze są tak dziwne i absurdalne, że jedyne co wywołują to wybuch śmiechu, ale jednak… Wiecie, śmiech swoje, ale statystyka swoje… To naprawdę świetna popularnonaukowa pozycja, z której można się dowiedzieć wiele o świecie, o innych krajach, sporo o człowieku i o wyjątkowych przedstawicielach gatunku, czyli naukowcach.
Czy kiedyś zastanawialiście się, czy 25-centówką można zabić, zrzucając ją z 380-metrowego budynku? Czy zrzucaliście bomby, żeby sprawdzić, jaki miałyby zasięg? (polecam!). Wiecie, jak zamienia się smog w diamenty? Scenariusze wymyślane przez Szymona Drobniaka są mistrzowskie – zastanawia się na przykład czy jesteśmy w stanie umrzeć przez upływ krwi spowodowany ugryzienami komarów, śmierć przez rozmoczenie, zsikanie się na śmierć, czy możemy zostać ugotowani przez pszczoły, co nam może zjeść mózg, co to jest pło, czym jest śmierć przez erekcję i gdzie można zginąć jak Gollum. Mistrzostwo! Ponadto jest pełno obrzydliwych, ale edukacyjnych fragmentów, pełno ciekawych informacji o pasożytach matrioszkach, czy o roślinach, które jedną łyżeczką swojej toksycznej wydzieliny mogą zabić 2 miliony ludzi. Jest trochę równań matematycznych, trochę obliczeń (nie za dużo), trochę grafik (zdecydowanie za mało). Wszystko razem stanowi zaskakującą lekturę, po której trochę inaczej spojrzycie na otaczającą Was przestrzeń. Lubię książki, któe podnoszę świadomość, a kiedy robią to w tak genialny i zabawany sposób, to lubię je jeszcze bardziej! Na zachętę, jeden z opisów przysmaków, jakie poznacie podczas lektury:
Daniem z całą pewnością niebezpiecznym (głównie dlatego, że znajduje się poza kontrolą – a zatem może zawierać spore ilości toksycznego amoniaku i siarkowodoru) jest grenlandzki kiviak przygotowywany przez Eskimosów. Jest to potrawa, której podstawę stanowi sfermentowane mięso alczyka, morskiego ptaka z rodziny alk. Żeby przygotować kiviak, zaszywa się ok. 500 kompletnych (tzn. posiadających dzioby, pióra i wnętrzności) alczyków w wypatroszonej foce, uszczelnionej następnie foczym tłuszczem. Mięso alczyków fermentuje w tej postaci kilka miesięcy, po czym jest jedzone bez dodatkowej obróbki. Smacznego!
Jeśli jestes odważnym człowiekiem, który gotowy jest stawić czoła temu, że parówka w hot dogu jest niemalże zaprojektowana do tego, by wywołać śmiertelną blokadę dróg oddechowych, jesteś gotowy na tę książkę!
♦
Bardzo nietypowa książka:P Ale po przeczytaniu dwóch fragmentów mogę już stwierdzić, że mi się podoba;)
Bardzo nietypowa 🙂 Ale jest świetna!
Piszę bez złośliwości, ale ma czepialska natura każe zwrócić uwagę, że we wpisie rzuciło się na mnie kilka literówek (“przedpadłam”, “Uweilbiam”) i jedna “9” znikąd.
Ale tak poza tym to książka rzeczywiście zapowiada się ciekawie – zwłaszcza, że ze mnie jest ciekawski osobnik wielce. A kiviak od razu przypomniał mi o surströmming. Ja nie stronię np. od smrodliwych serów, ale tych delikatesów raczej bym nie spróbował.
Jaka złośliwość, toż to darmowa korekta! 🙂 Dzięki wielkie – powinnam mniej entuzjastycznie, a bardziej uważnie pisać 😀
[…] I reportaż o Australii! Dopiero ta książka uświadomiła mi, jak mało jest reportaży o Australii! Czarne lato. Australia płonie – Trzydzieści trzy ofiary śmiertelne, ponad dwa i pół tysiąca spalonych domów, ponad miliard martwych i trzy miliardy poszkodowanych zwierząt. Ponad osiemnaście milionów hektarów buszu i obszarów rolniczych strawionych przez ogień. Straty oszacowano na co najmniej sto miliardów dolarów. Liczby budzą przerażenie, a przecież to, co nadejdzie – a nadejdzie na pewno – będzie jeszcze bardziej dramatyczne. Tak wygląda katastrofa klimatyczna. Szymon Drobniak na własne oczy obserwował tragiczne skutki „czarnego lata” w Australii. Jako naukowiec widzi to, czego laicy jeszcze nie dostrzegają. Jako poeta z wielką wrażliwością opowiada o tym, jak ginie świat, który znamy. I ostrzega, że gwałtowne przemiany po tragicznym sezonie pożarów, które dotknęły ludzi i wyjątkowy świat australijskiej fauny i flory, wkrótce będą codziennością w wielu miejscach na świecie. A autora możecie kojarzyć ze świetnej książki Co nas może zabić w mieście! […]