Zapomniana historia nauki. Panny apteczkowe, znachorzy, kołtuny to kontynuacja pierwszej części, o której pisałam rok temu – Zapomnianej historii nauki czyli fantazjach i facecjach naszych dziadków. Nie lubię pisać o seriach, kolejnych częściach i kontynuacjach, bo zazwyczaj wszystko wkładam w pierwszy tekst a potem musiałabym się już tylko powtarzać. Teraz też tak trochę jest, ale nie mogę jednak jej pominąć. To są fantastyczne książki, które polecam całym sercem i chciałabym, żeby jak najwięcej osób się o nich dowiedziało.
Druga część kontynuuje bycie książką-ośmiornicą. Nie da się jej przeczytać, nie sprawdzając po drodze innych informacji, zdjęć, książek. Krzysztof Rejmer ponownie zebrał najciekawsze historie ze świata nauki – niektóre naprawdę czyta się z otwartymi oczami, niektóre są zabawne, inne ciut przerażające. Wszystkie natomiast są dobrze opisane i przedstawione, a z każdej z nich można wziąć mnóstwo dla siebie. Pisanie o historii nauki to nic innego przecież jak pisanie o ludziach. A skoro o ludziach, to dowiadujemy się mnóstwa rzeczy, które ich dotyczą – okoliczności, spraw społecznych, gospodarczych, politycznych, życia codziennego w danym okresie, relacji międzyludzkich i tak dalej. To rzecz warta podkreślenia – nie są to suche naukowe fakty, kto kiedy i dlaczego coś wynalazł. Rejmer ożywia swoich bohaterów, stają się ludźmi z krwi i kości, a niektóre historie są bardziej emocjonujące niż film akcji. Historia w takich wydaniu jest zachwycająco fascynująca!
Mała uwaga jednak, żebyście się nie zdziwili jak ja. Podtytuł zasugerował mi, że będzie to książka poświęcona tematom medycznym. Oczywiście, że bardzo się z tego ucieszyłam – po pierwsze uwielbiam tematy medyczne, a po drugie wyobraziłam sobie, że autor zamierza opowiadać w tak ciekawy sposób o każdej dziedzinie. Teraz medycyna, potem matematyka, fizyka, astronomia, biologia, geologia… widzicie to? Przecież to byłyby moje ulubione książki na świecie! Ostatecznie okazało się, że podtytuł jest mylący, bo owszem, są tam tematy medyczne, ale nie tylko. Co w sumie wychodzi na plus, bo poznamy więcej ciekawych historii, ale po prostu trzeba się na to nastawić. Polecałabym też czytać książkę nie całą naraz, a np. rozdział, dwa dziennie. Każdy z nich to osobna historia, którą warto docenić, wgłębić się w nią i chwilę się nad nią zastanowić. Plus dać sobie czas na posprawdzanie faktów i lektury rozszerzające, bo gwarantuję wam, bez tego się nie obędzie.
Skoro jestem tego taka pewna, to co w takim razie możecie znaleźć w środku? Więc tak: jest historia matematyki, kawy, zapałek i trucizn. Są dzieci wychowywane przez niedźwiedzie, jest Ron Herron, który specjalizował się w wymyślaniu najdziwniejszych koncepcji architektonicznych (kroczące miasto to jego pomysł), jest Ignacz Trebitsch, człowiek przy którym James Bond to pozbawiony wyobraźni amator. Dowiecie się, czym jest teriak, kim był Paracelsus, patron aptek, na co pomagał zjedzony gotowany jeż i co Frankenstein ma wspólnego z Ząbkowicami śląskimi. Znajdziemy tu przepis na sporządzenie mumii, udoskonalenie młyna i konne odkurzacze. Poznamy historię wyprawy Scotta i Amundsena oraz tajemniczego manuskryptu Wojnicza, dowiemy się o czytaniu książek na głos pracownikom w fabrykach cygar na Hawanie, zobaczymy drzewo rodzące ludzi, przeczytamy o szczepionkach i smrodzie w Londynie.
Brzmi obiecująco, prawda? Zapomniana historia nauki. Panny apteczkowe, znachorzy, kołtuny to wspaniały zbiór historii, które z jednej strony zaspokoją waszą ciekawość, a z drugiej – mocno ją rozbudzą! W takim wypadku polecam zajrzeć na stronę internetową miesięcznika Delta – znajdziecie tam mnóstwo popularnonaukowych artykułów na przeróżne tematy, w tym również pisane przez autora książki. Tylko uwaga – wciąga!
Zapomniana historia nauki, nie dość, że ciekawa, jest jeszcze pięknie wydana. Mnóstwo ilustracji, ozdobne marginesy – bardzo przyjemnie się ją czyta. Ja tą serią jestem szczerze zachwycona i mam nadzieję, że pojawi się więcej tomów!
♦