Koroner (ang. coroner) – w krajach anglosaskich urzędnik prowadzący śledztwo w sprawie nagłego, niespodziewanego lub przypadkowego zgonu, który nastąpił w sposób nienaturalny, w podejrzanych lub brutalnych okolicznościach. W przybliżeniu oznacza lekarza medycyny sądowej, a także biegłego sądowego, który zajmuje się wyjaśnieniem okoliczności i przyczyn śmierci oraz ustaleniem czasu śmierci osób, co do których zaistniało podejrzenie, że zmarły śmiercią nienaturalną
Słownik języka polskiego L. Wiśniakowska Słownik wyrazów obcych PWN 2004
Chociaż słowo koroner, jak i cały zawód kojarzy się przede wszystkim ze Stanami Zjednoczonymi, okazuje się, że w Polsce taki zawód istnieje od 2002 roku! Różnica polega jedynie na tym, że w Stanach koronerem może być np. policjant, u nas ma to być obowiązkowo lekarz.
Moja wiedza o tym zawodzie pochodziła tylko i wyłącznie z seriali i kryminałów. Tym samym nie mogłam przepuścić Sprawie dla koronera (wydaje mi się, że polski tytuł wybierał fan Sprawy dla reportera), książki określanej jako lektury obowiązkowej dla fanów Profilu mordercy i Trupiej farmy. Czyli dokładnie dla mnie!
Bardzo podoba mi się to, że jest to książka napisana przez Johna Batesona o Kenie Holmesie. Choć lubię autobiograficzne książki, a przy niektórych (np. przy Trupiej farmie) wręcz nie wyobrażam sobie innej formy, to czasami obecność pisarza wychodzi książce na dobre. Dokładnie tak jest w tym przypadku – Ken Holmes dużo opowiada o swojej pracy koronera, mamy wrażenie, że to on sam jest autorem książki. A jednak Bateson trzyma tempo, patrzy na pewne sprawy z zewnątrz, wyjaśnia to, co nieoczywiste, tłumaczy. Przede wszystkim opisuje Kena Holmesa tak, jak on nigdy by siebie nie zobaczył.
Przy okazji warto zwrócić uwagę na inne książki Batestona – The Final Leap (Bateson i Holmes poznali się właśnie przy okazji jej pisania) o moście Golden Gate i samobójstwach na nim oraz The Last and Greatest Battle – o samobójstwach wśród żołnierzy. Mam nadzieję, że kiedyś pojawią się u nas na rynku.
Kiedy Bateson poznał Holmesa szybko doszedł do wniosku, że warto napisać o nim książkę. Nie tylko dlatego, że sam jest ciekawą postacią i że brał udział w interesujących sprawach, ale również po to, by przybliżyć zawód koronera. Sam przyznaje na początku, że nie do końca się orientował, jak to wszystko działa – kiedy wzywa się koronera, jakie są jego obowiązki, jak wygląda kontakt z rodzinami zmarłych, jak ta praca zmieniała się przez lata? Przyznacie, że to ciekawe, zwłaszcza, że jest w nas silne zainteresowanie zawodami, w których codziennie spotyka się śmierć.
Sprawa dla koronera to bardzo dobra książka. Czyta się jednym tchem. Opisywane sprawy są różne – od morderstw, przez wypadki i śmierci naturalne, po samobójstwa. Holmes pokazuje całe spektrum swojej pracy, nie szczędząc nam szczegółów. Ci, którzy myślą o podobnej karierze, poznają jej ścieżkę – co prawda tej w Stanach. Holmes opowiada o swojej drodze, kolejnych stanowiskach, obowiązkach. O predyspozycjach do tego zawodu, o tym, jakim człowiekiem trzeba być, by móc go wykonywać. Tym, którzy nic o koronerze nie wiedzą, uświadamia, a tym, którzy coś tam wiedzą, rozjaśnia. Zmienia też myślenie, bo łatwo jest o koronerze myśleć schematem, a okazuje się, że koroner to osoba odpowiedzialna za bardzo wiele rzeczy, niektórych zaskakujących. Dowiemy się też, jak działa cała struktura służb w Stanach. Nie jest to książka tylko o mordercach – właściwie prawie w ogóle o nich nie jest. To śmierć pokazana od tej drugiej strony, często samobójcza i naturalna. To też ważne, bo dotyka całkiem innych zagadnień i dramatów, choć ciągle obraca się wokół śmierci.
Czytajcie, bo warto! Ja uwielbiam takie książki, bo przedstawiają mi ludzi, o których w żaden inny sposób bym się nie dowiedziała, a których warto znać. Podziwiam tych, którzy wykonują tak trudną i ciężką pracę. Najbardziej podoba mi się to, że w żadnym momencie nie czuć wywyższania się Holmesa ani tego, że Bateson chce z niego zrobić bohatera. Nie, obaj rozumieją, że opowiadają o pracy, konkretnym zawodzie, a Holmes jest jego przedstawicielem. To bardzo ważne, bo książki, w których bohaterowie o tym zapominają, są nie do zniesienia. A od tej trudno się oderwać.
♦
I to jest publikacja dla mnie. Nie mam wiedzy na temat pracy koronera oprócz tej stereotypowej, nabytej dzięki filmom, serialom i książkom oczywiście. Zachęcasz do lektury, więc pewnie się skuszę w niedalekiej przyszłości 🙂