Ojciec był zarazem naukowcem i magikiem, ale głosił, że naszą najprawdziwszą naturę odkrywamy w literaturze
Alice Hoffman to autorka, która zapadła mi w pamięć książką Król rzeki. Moja ocena na Biblionetce to 6, co znaczy, że uznałam, że książka jest doskonała. Było to już jakiś czas temu, ale do tej pory pamiętam swój zachwyt. Więc nowa powieść Alice Hoffman musiała się tutaj znaleźć. Wielka Litera wydała ją w cudowny sposób i już sama okładka kradnie serce. Tytuł jest równie interesujący. Nie wiem jak Wy, ale ja mam słabość do wszelakich osobliwości. Widziałam kiedyś parę odcinków Składu osobliwości, programu dokumentalnego w którym mogliśmy poznać kulisy codziennej pracy nowojorskiego sklepu Obscura Antiques & Oddities. Rzeczy, które ludzie posiadają, których poszukują i którymi handlują, są naprawdę zadziwiające! Jeśli kiedyś napotkacie w telewizji, obejrzyjcie!
Wszystko co inne, przyciąga, ciekawi i fascynuje. Budzi też lęk – i tak dzieje się niestety najczęściej. Zazwyczaj natura sprawuje się bardzo dobrze, wszystko jej się udaje, jest tak, jak powinno być. Ale czasami coś zawodzi pojawiają się osoby, które odbiegają od naszego pojęcia normalności. Relacje między ludźmi “zwykłymi” a “wybrykami natury” są długie i skomplikowane – wystarczy przejrzeć choćby doniesienia z pierwszych dalekich podróży czy w ogóle pierwsze przekazy ustne czy pisemne. Pełno w nich tajemniczych stworów, istot nie-ludzi, mitycznych stworzeń. Dzisiaj nauka tropi wszelkie takie ślady i wyjaśnia nam, skąd mogły się wziąć i jaka niedoskonałość, najczęściej medyczna, stoi za nimi. To temat bardzo fascynujący i przychodzi mi do głowy tyle jego aspektów, że już milknę – kiedyś może o tym napiszę osobno 🙂
Muzeum osobliwości to piękna historia, magiczna i delikatna, którą czyta się powoli i ostrożnie. Alice Hoffman zbudowała niesamowity świat, zamieszkały przez wyjątkowe osobowości. Nie jest to żadna magiczna kraina, a XX Nowy Jork, ale czytelnik ma wrażenie, jakby dostał się do baśni. Zamiast królewny jest blada dziewczyna-ryba, która ponad wszystko pragnie normalności. Zamiast królewicza jest biedny fotograf, który ucieka przed własną przeszłością. Zamiast złego charakteru jest dyrektor Muzeum, który za wszelką cenę próbuje utrzymać swój biznes. Zamiast dobrej wróżki jest służąca, która mimo własnych demonów, odgania demony innych. A wszyscy oni istnieją wśród oryginalnych eksponatów Muzeum Osobliwości – doskonale uformowanego dziecka bez oczu, małpich bliźniąt trzymających się za ręce, śnieżnobiałego aligatora, dłoni z ośmioma palcami, ludzkiej czaszki z rogami, butami olbrzyma odnalezionymi w szwajcarskich górach i wielu, wielu innych. Ale Muzeum Osobliwości to nie tylko rzeczy. Tworzą je przede wszystkim ludzie. Ojciec nazywał ich cudami, ale świat uznawał ich za dziwadła. I o nich Alice Hoffman opowiedziała nam historię (o której, jak zawsze, ja Wam nic nie napiszę, żeby nie psuć zabawy ;-))
Nic w niej nie jest proste i jednoznaczne. Muzeum Osobliwości to piękna opowieść o ludziach, którzy są poranieni. To ukłon w stronę wszystkich osobliwości, tych, którzy nie mieli szczęścia, by urodzić się normalnymi. O samotności i niewoli, o posłuszeństwie, braku wyjścia i przeznaczeniu. Ale też o wielkiej miłości, która potrafi odmienić los, mimo najbardziej niesprzyjających okoliczności.
Lubię światy Alice Hoffman. Akcja jej książek rozgrywa się w miejscach rzeczywistych, realnych, a jej zawsze udaje się tchnąć w nie tajemnicę i magię. Miejsce i czas swojej historii autorka wymyśliła perfekcyjnie. Na Coney Island między 1880 rokiem a końcem II wojny światowej na znajdowało się największe w Stanach Zjednoczonych skupisko lunaparków, które przyciągało kilka milionów turystów rocznie. To idealne tło do opowieści o osobliwościach. A początek XX wieku to dynamiczne zmiany w Nowym Jorku – dzięki temu, oprócz magii, mamy nakreśloną historię emigrantów, rozbudowy miasta, walk robotników czy feministek, przemian społecznych.
♦
◊ Po pierwsze to piękna historia, którą na warsztat powinien wziąć Tim Burton. Jest idealna dla niego! I oczywiście byłaby z tego wspaniała gra, bo jest w tej historii wszystko, co powinno być w dobrej grze – są intrygujący bohaterowie, fantastyczne miejsca, świetna fabuła, wiele wątków, zagadki. I byłaby piękna, magiczno – wiktoriańska ♥
◊ Cały czas myślałam o książce Cyrk nocy. Jeśli spodobała się Wam ta książka, Muzeum Osobliwości również pokochacie! Ostatnia nowość Osobliwe i cudowne przypadki Avy Lavender jest chyba też w podobnych klimatach
♦
Dla porównania
◊ Muzeum Osobliwości na Cmentarzu Zapomnianych Książek…
◊ …i na Magia w każdym dniu
♦
Za książkę serdecznie dziękuję
♦
A to ciekawe – czytając początek recenzji, też pomyślałem o grze komputerowej. Wydaje mi się, że mogłaby z tego wyjść bardzo klimatyczna przygodówka.
Jak ja bym chciała, że powstało studio, które tworzyłoby gry na podstawie książek! <3
[…] Nie mogę odegnać myśli, że to już wszystko było. Jestem całkiem świeżo po lekturze Muzeum osobliwości Alice Hoffman, pamiętam bardzo dobrze Cyrk nocy Erin Morgenstern i mam nieodparte wrażenie, że […]
[…] się go pozbyć, to ja poproszę! Potem przypomniałam sobie o pięknej powieści Alice Hoffman Muzeum osobliwości. Historia rozgrywa się właśnie na Coney Island, a głównymi bohaterami są osoby, dla […]
[…] nich są również wszelkie osobliwości. Dobry wstęp o tym napisałam do książki Alice Hoffman Muzeum osobliwości, więc zachęcam Was do zajrzenia. Wróćcie też do tekstu o książce Karoliny Sulej Wszyscy […]