No a angielska opinia publiczna była pewna, że nie ma absolutnie żadnego powodu, by sądzić, iż sir John, wielki Anglik, podróżujący w gronie najtęższych przedstawicieli swojego narodu, jakich kiedykolwiek wybrano na podobną wyprawę, nie jest w stanie przetrwać tam, gdzie dają sobie radę nawet dzikusy.
Moje pierwsze spotkanie z Flanaganem było przepiękne. Ścieżki Północy zachwyciły mnie, wzruszyły, zrobiły olbrzymie wrażenie poetyckością, pięknymi zdaniami i samą historią. Byłam zdziwiona, bo nie spodziewałam się zupełnie, że aż tak mnie uwiedzie. Od tego pierwszego spotkania zapałałam do autora gorącym uczuciem. Rzadko czytam powieści, a te, które czytam rzadko mnie zachwycają. Czasami sobie myślę, że po prostu nie umiem ich docenić. Ale Flanagan trafił do mega serca od razu, bezpośrednio i bez zbędnych rozmyślań.
Potem była Księga ryb Williama Goulda, czytana na klub książki. Moje uczucie zostało wystawione na próbę, bo łatwo nie było. Ale przetrwało i tak sobie myślę, że to będzie miłość już na zawsze. Zwłaszcza, że Pragnienie, mój trzeci Flanagan, mocno ugruntował nasze relacje. Duże znaczenie ma to, że to pisarz australijski, który w swoich książkach nawiązuje do swojego pochodzenia, do historii Australii i Tasmanii. Wszystko, co wiąże się z Australią połykam w całości. A do tego dochodzi jego literacki talent. Flanagan po prostu pięknie pisze. Łączy zwykłe słowa w niezwykłe zdania. A te niezwykłe zdania tworzą całe strony pasującego do siebie tekstu, który uwodzi czytelnika.
Zdał sobie sprawę z tego, że chce zrobić temu czarnemu krzywdę za to, że jest nieuleczalnie chory, za wszystkich nieuleczalnie chorych Aborygenów, za to, że nie pozwolili mu się wyleczyć, ucywilizować, skorzystać z szansy, której nikt inny nie miał najmniejszej ochoty tym ludziom ofiarować.
Pragnienie to uniwersalna historia o człowieku, ubrana w dwie opowieści, nierozerwalnie splątane ze sobą. Z jednej strony mamy państwa Franklinów podczas ich pobytu na Tasmanii oraz historię Mathinny, od momentu jej poznania aż do śmierci. Z drugiej mamy Charlesa Dickensa, który parę lat później na prośbę Jane Franklin pisze artykuł o zaginionym Johnie. Po raz kolejny Flanagan sięga do swoich korzeni, do historii Tasmanii. Opisuje prawdziwe miejsca (obóz jeniecki Flinders Island, z którego wyrosło miasto Wybalenna), wszystkie postacie pojawiające się w powieści, naprawdę istniały. Charles Dickens, sir John Franklin, jego żona Jane, Protektor czyli George Augstus Robinson czy Mathinna. The Frozen Deep to sztuka naprawdę napisana przez Dickensa i Collinsa. Możecie ją przeczytać. Nawiązuje do kulturalnego życie w Londynie, przedstawia nam zwyczaje i etykietę, opowiada o odkryciach Franklina i o marzeniach odnalezienia legendarnego przejścia Północno-Zachodniego przez lody Arktyki. Opisuje to, co działo się po zaginięciu Erebusa i Terroru.
Tak mogłaby wyglądać ich prawdziwa historia. Flanagan wypełnił znane historyczne fakty dialogami, uczuciami, wewnętrznymi przemyśleniami i motywacjami. Dla mnie to, że nie jest wymyślona to olbrzymia zaleta tej książki. Dzięki temu mamy do czynienia z piękną prozą, a jednocześnie uczymy się niepostrzeżenie historii. Nie tylko Australii czy Tasmanii, ale również literatury. To prawdziwa gratka przeczytać taką powieść o Dickensie, zobaczyć go od tej drugiej strony, nawet jeśli trochę zmyślonej.
![](http://bardziejlubieksiazki.pl/wp-content/uploads/2017/01/collage-e1485368630276.jpg)
Powieść jest wypełniona tym wszystkim co lubię – historią literatury, podglądaniem pisarzy, wielkimi odkryciami geograficznymi, australijską historią. Tym, co łączy te wszystkie elementy ze sobą jest człowiek. Za każdym razem jak czytam książki o odkryciach geograficznych zadziwia mnie absolutne oderwanie od rzeczywistości białej rasy i przekonanie o własnej wyższości. Protektor na początku wręcz obraża się na Aborygenów, że nie padają przed nim na kolana z wdzięczności za jego dobro i obecność. Flanagan pięknie opisuje białych ludzi i ich przeświadczenie o własnej wielkości, jednocześnie obnażając ich niewiedzę, a czasami wręcz głupotę. Przedstawia fascynujący obraz społeczeństwa, które uważa się za lepsze dzięki swojemu ucywilizowaniu i chrześcijańskiemu duchowi, w przeciwieństwie do wszystkich dzikich, którzy są zniewoleni przez targane nimi namiętności.
Tym samym Flanagan mierzy się z całą historią kolonizacji i z tym, co tak naprawdę znaczy być człowiekiem. Pragnienie ma piękne, szerokie ramy, ale mimo bogactwa wątków, w dalszym ciągu najważniejsza jest tam ta prosta opowieść o ludziach i uczuciach, które nimi miotają. To fenomenalnie utkany obraz z myśli, uczuć, uprzedzeń, pragnień i prób ich tłumienia. Nie jest to próba rozliczania przeszłości, nie ma tam tanich chwytów moralizatorskich. Flanagan dociera do sedna, stawiając naprzeciwko siebie świat cywilizacji i świat dzikich. A wtedy bardzo wyraźnie widać wszelkie różnice, wszystkie kłamstwa wychodzą na wierzch, niedomówienia i truizmy są obalone, słowa są sprowadzone do poziomu pustych frazesów. Pozostają tylko czyste emocje, to tytułowe pragnienie, które tkwi w każdym człowieku, choć dla każdego oznacza co innego.
Flanagan jest mistrzem sięgania do historii swojego kraju i tworzenia na jej podstawie pięknych opowieści. A że historia Australii to jednocześnie historia człowieczeństwa, powieści Flanagana są naprawdę wyjątkowe. Chciałoby się powiedzieć, odpowiedni człowiek na odpowiednim miejscu. Australijska historia jest fascynująca i bardzo, ale to bardzo ciekawa i zasługuje na takiego artystę słowa, jakim jest Flanagan.
♦
Za możliwość przeczytania dziękuję
♦
Przeczytam, przeczytam na pewno. Raz, że “Ścieżki..” też mnie uwiodły, a dwa, że mam słabość do Franklina już od czasów pięknego wykonania ballady mu poświęconej przez Sinead O’Connor.
Jestem bardzo ciekawa Twojej opinii 🙂 A balladę też kocham! 🙂