Wielokrotnie już pisałam o tym, że wyjątkową wartość dla mnie mają książki o śmierci. Pisałam też, że każdy powinien je czytać – możemy być różnymi ludźmi, możemy mieć różna gusta, możemy lubić różne książki – ale zawsze łączy nas jedna rzecz. Wszyscy kiedyś umrzemy i wszyscy, prędzej czy później będziemy mieć do czynienia ze śmiercią bliskich osób. Nie warto udawać, że nas to nie dotyczy, bo i tak będziemy musieli się z tym zmierzyć. Warto natomiast przygotować się wcześniej – wiedza zawsze jest dobra, a zwłaszcza przy tak trudnych tematach. Sięgam po każdą książkę o śmierci – są wśród nich perełki, takie jak np. Porozmawiajmy o śmierci przy kolacji, Ostatnie chwile czy Kiedy umrę, zjesz mnie kocie? Zdarzają się też rozczarowania np. Wyznania przedsiębiorcy pogrzebowego czy Nekrosytuacje. Jeżeli chodzi o polską literaturę w tym temacie, to mamy dużo mniejszy wybór, dlatego wręcz rzuciłam się na książkę Małgorzaty Węglarz Wszystko, co powinieneś wiedzieć, zanim umrzesz. Tajemnice branży pogrzebowej. Myślę, że plasuje się ona gdzieś po środku, między tymi książkami które mnie zachwyciły, a tymi które mnie rozczarowały. Ma swoje plusy, ale też miałam z nią jakiś problem.
Ale najpierw plusy! Po pierwsze sam temat! Tak jak wspomniałam, nie kojarzę zbyt dużej ilości polskich publikacji na temat śmierci. A jeśli jakieś są, to głównie skupiające się na psychologicznych aspektach śmierci. Ale to chyba nic dziwnego, biorąc pod uwagę hermetyczność środowiska i niechęć do rozmawiania. Autorka wielokrotnie wspomina, że bardzo mało osób w ogóle chciało z nią rozmawiać, najczęstszą odpowiedzią na zapytanie było milczenie. Można się z tej książki dużo rzeczy dowiedzieć, a ja to zawsze bardzo doceniam! O prawie pogrzebowym i tym, jak bardzo w Polsce nie działa. O tym, kto może zostać przedsiębiorcą pogrzebowym, że pogrzeb to nie sakrament i właściwie każdy może go odprawić, że jest taki zawód jak mistrz ceremonii świeckiej albo sprzątacz po zgonach. Jedną z najbardziej przykrych rzeczy, jakiej się dowiedziałam z tej książki było to, że jeśli umrę u siebie w domu i nikt mnie nie znajdzie przez miesiąc, moje wszystkie książki pójdą do utylizacji. Jest też cały rozdział o przesądach i wierzeniach dotyczących śmierci oraz o rytuałach pogrzebowych na przestrzeni lat. Duża część książki to rozmowy z osobami z branży pogrzebowej – mistrzami ceremonii, tanatokosmetologami, przedsiębiorcami pogrzebowymi, prezesem Polskiego Stowarzyszenia Pogrzebowego, sprzątaczami po zgonach, balsamistami, towarzyszką w żałobie. Dowiemy się, jak wygląda dzień w pracy w zakładzie pogrzebowych, jak balsamuje się ciało i czy zawsze się to robi, jak wygląda rynek usług pogrzebowych i na co powinniśmy zwrócić uwagę jako klienci.
Warte podkreślenia jest jeszcze to, że książka robi dużo dobrego w zakresie normalizacji tematu śmierci. Ludzie, którzy śmiercią się interesują, mogą myśleć, że coś z nimi jest nie tak, przez innych takie zainteresowania też potrafią być dziwnie odbierane. Po lekturze tej książki raz na zawsze pozbędziemy się takiego myślenia – pogrzeby to praca jak każda inna, a ludzie który ją wykonują, są zwykłymi ludźmi. I nie ma nic złego w zainteresowaniu śmiercią (dopóki oczywiście pewne granice nie zostaną przekroczone).
Brakowało mi takiej książki, która by o śmierci opowiadała w sposób bardzo praktyczny. Mam to szczęście w swoim życiu, że byłam na niewielu pogrzebach i o ich organizacji nie wiem absolutnie nic. Przypuszczam, że kiedy będę musiała, zainteresuję się tematem, ale często bywa też bywa tak, że jak już człowiek musi zainteresować się tematem, to wtedy nie ma na to siły. Więc pod względem wyniesionej wiedzy, jestem usatysfakcjonowana, chociaż wcale bym się nie pogniewała, gdyby było jej jeszcze więcej!
Problemem natomiast było to, że nie było między nami chemii – między mną a książką. Teoretycznie powinno wszystko zagrać, ale tak się nie wydarzyło. Nie wiem dlaczego. Może zabrakło mi pazura w opisywaniu pogrzebowej rzeczywistości? Mimo że znajdziemy tu różne dramatyczne i brutalne historie, nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że to jest taka wersja ugrzeczniona, w której wszyscy mówią to, co powinni i w ładny sposób. Wszystko jest takie poprawne, że w pewnym momencie stwierdziłam, że trochę się nudzę. Zabrakło mi też poczucia humoru – niby trochę jest, ale tak nie do końca. Wypowiedzi fachowców są bardzo ciekawe, ale po jakimś czasie wiele rzeczy zaczęło się powtarzać – może zamiast przytaczać wypowiedź każdej osoby, można je było podsumować w fajny sposób i wyciągnąć z nich samą esencję?
W każdym razie książkę Wam bardzo polecam! Brak chemii między nami nie znaczy wcale, że nie jest to dobra książka. A jeśli weźmiemy pod uwagę ilość rzeczy, jakie się z niej dowiecie, to zdecydowanie zachęcam do lektury! I mam nadzieję, że takich pozycji będzie pojawiało się coraz więcej!
♦