Kilka dni temu pisałam Wam o książce Adaś Mickiewicz. Łobuz i mistrz. Dzisiaj zapraszam na rozmowę z jej autorem, Jakubem Skworzem. Bo przecież musiałam zadać kilka pytań osobie, który wymyśliła wciągające książki!
♦
Jesteś autorem książek dla dzieci, ale to właściwie wszystko, co można znaleźć na Twój temat w sieci. Opowiedz coś więcej o sobie.
Cieszę się prywatnością, bo podejrzewam, że niedługo się skończy. Rzuciłem wygodną pracę redaktora w popularnych miesięcznikach, żeby pisać oraz spotykać się z czytelnikami w całej Polsce. Spełniam swoje marzenie.
I jak wyglądają spotkania z dzieciakami? Zadają pytania?
Mnóstwo! Od tych dotyczących książek, po całkowicie niezwiązane z literaturą – o rozmiar buta, czy układam włosy na pastę czy na żel, czy jestem w związku. Ostatnio, gdy odpowiedziałem twierdząco na to ostatnie, jedna z czwartoklasistek zapytała, czy mam kochankę (śmiech). Normalnie nie poruszamy takich tematów. Chociaż z dzieciakami można rozmawiać o wszystkim. Trzeba tylko znaleźć odpowiedni język.
Zawsze chciałeś pisać książki?
Tak, odkąd pamiętam. Wielu młodych ludzi ma pomysł na swoje życie. Chcą zostać aktorami, pilotami albo piosenkarzami. Lata mijają, a oni kończą jako księgowi. Nie mam nic przeciwko księgowym. Co miesiąc przekonuję się, jaka to ważna praca. Ale postanowiłem, że ja się nie dam.
Co sprawia Ci największą przyjemność w pisaniu dla dzieci?
Kontakt z 5-letnią wersją siebie. Czasami mam wrażenie, że to najlepsza część mnie. Zbyt często w dorosłym życiu tracimy kontakt z wewnętrznym dzieckiem.
Masz zatem w planach pisanie dla dorosłego odbiorcy?
Wszyscy zadają to pytanie. Jakby otoczenie chciało mnie sprowokować do kolejnego wyzwania. I rzeczywiście, powieść, nad którą teraz pracuję, będzie dla dorosłych. Zastanawia mnie, jak zostanie przyjęta. Ma w sobie dużo magii, ale jest do bólu szczera i osobista.
Twoja najnowsza książka „Adaś Mickiewicz – Łobuz i mistrz” opiera się na koncepcie wciągających książek – że można w książkę wejść i żyć życiem z jej stron. Skąd taki pomysł?
Z doświadczenia. Ile razy chciałaś przenieść się do świata przedstawionego powieści? Żyć w nim? Miałem tak wiele razy, dlatego stwierdziłem, że można by ten pomysł wykorzystać. Poza tym, jak cudownie byłoby spotkać osobiście tych wszystkich wielkich ludzi, którzy żyli przed nami!
W jaki sposób wybrałeś Adasia Mickiewicza na pierwszego bohatera? Długo się nad nim zastanawiałeś?
Na początku myślałem o Fryderyku Chopinie. Ale Adaś – z perspektywy dziecka – miał zdecydowanie ciekawsze życie. Może wrócę do Frycka w przyszłości…
Trochę przekornie – nie bałeś się? W końcu to Mickiewicz, wieszcz narodowy!
Szczerze? Gdy zdałem sobie sprawę, na co się porwałem, było już za późno (śmiech). Ale fakt, że Muzeum Pana Tadeusza im. Ossolińskich objęło książkę patronatem, nieco mnie uspokoił. To znaczy, że dobrze wykonałem swoją robotę.
Adaś Mickiewicz to pierwsza część cyklu Wciągających książek o wielkich Polakach. Czy to Ty będziesz odpowiedzialny za cały cykl? Możesz powiedzieć coś więcej o tym projekcie?
Kolejna książka jest o kobiecie, która zdobyła dwie nagrody nobla. Nie zdradziłem o kogo chodzi, ale wszyscy już pewnie wiedzą (śmiech). Jest już po redakcji, teraz czas na poprawki. W przyszłym roku trafi do czytelników.
Spotkałeś się z jakąś negatywną reakcją na książkę?
Na spotkanie w centrum Warszawy przyszła starsza pani, popatrzyła na wielki napis „Łobuz i mistrz” na okładce, westchnęła: „Czego ci ludzie teraz nie wymyślą!” i wyszła z księgarni (śmiech). Może gdyby zajrzała do środka, dałaby się porwać lekturze.
Zastanawia mnie, czy masz jakiś cel, który chcesz zrealizować, pisząc taką książkę?
Tak. Bo to nie tylko opowieść o Mickiewiczu, ale i o odkrywaniu pasji. Z perspektywy czasu może nam się wydawać, że Adaś był skazany na sukces. Ale gdy napisał „Ballady i romanse”, wileński drukarz nie chciał ich opublikować. Nie wierzył, że ktoś będzie czytał wiersze zwykłego nauczyciela z Kowna. Chciałbym, aby jak największa liczba dzieciaków zmierzyła się ze swoim przeznaczeniem.
Jakie fantastyczne możliwości daje taka formułą opowiadania! Powiedz, jak się przygotowujesz do napisania książki? Musisz poznać życie swojego bohatera na wskroś, prawda?
Pierwsza rzecz to lektura – tekstów, biografii, opracowań. Potem są własne badania. Pojechałem specjalnie do Wilna. Pomagała mi też Alicja Dzisevic, która na co dzień pracuje w Muzeum Adama Mickiewicza w Wilnie. Otoczka – historia Eryka i Oli, którzy zakradają się do gabinetu dziadka pełnego wciągających książek – jest fantastyczna. Ale każde wydarzenie z życia Mickiewicza autentyczne.
W jaki sposób wybierasz te momenty, które są ważne i które umieszczasz potem w swojej książce?
Po prostu wyczuwam, które fragmenty będą interesujące dla dzieciaków, a o których trzeba wspomnieć, żeby historia była spójna. Dobre przygotowanie robi swoje. Ale jest też kilka epizodów z życia Mickiewicza, których nie opisałem. Mowa tu m.in. o pojedynku na pistolety, na który niemal wyzwał męża Maryli. Niestety, wszystkiego nie da się zmieścić na kartach jednej powieści.
Uwagę zwracają również ilustracje, które pięknie dopełniają tekst. Jak wyglądały poszukiwania ilustratora do książki i jak znalazł się ten idealny (w tym przypadku ta)?
Chciałem, żeby książka wciągała w każdy możliwy sposób, dlatego długo szukałem odpowiedniego ilustratora. W końcu trafiłem na prace Jagi Słowińskiej. Urzekła mnie zwłaszcza wykonana przez nią okładka płyty. Przyszedłem na pierwsze spotkanie, opowiedziałem o swoim pomyśle i pokazałem palcem na róg tej okładki. Tak wyobrażałem sobie książkę. Ogromną rolę odegrała również odpowiedzialna za skład Ania Kukuła. To ona pilnowała szczegółów, zaprojektowała układ powieści i piękny spis treści. Jestem jej za to ogromnie wdzięczny.
Jak wygląda Twój dzień? Jak piszesz? Masz jakieś ulubione miejsce, porę dnia, określony rytm czy przyzwyczajenia?
Często wstaję o 4, 5 rano, żeby jeszcze nim rozpocznie się dzień, mieć napisane 1000 wyrazów. Ukradłem tę liczbę Jackowi Londonowi. Do tworzenia potrzebuję spokoju, bez maili i telefonów. Dlatego najbliżsi mają czasami ze mną ciężko. Zwłaszcza gdy przez kilka dni nie wywiążę się ze swojego obowiązku. Wtedy mnie nosi. Nawet najprzyjemniej spędzony czas uważam za stracony. Ale gdy piszę, jestem do rany przyłóż (śmiech).
Co czytasz? Jakie książki poleciłbyś nam koniecznie do przeczytania?
Teraz przy łóżku mam kilka książek z cyklu wydanego przez Państwowy Instytut Wydawniczy – „Życie codzienne w…”. Byłem już na Krecie, we Florencji Medyceuszy, a zaraz zabieram się za Francję z czasów Ludwika XIV. Wspaniała podróż! W dodatku za grosze, bo najłatwiej te książki ściągać przez internet z antykwariatów.
Co lubisz najbardziej w byciu pisarzem?
Że mogę żyć tak, jak zawsze chciałem. Mówiłem, to było moje dziecięce marzenie.
Gdyby wciągające książki istniały naprawdę, do jakieś z nich sam byś chętnie wskoczył?
Ale one przecież istnieją! Wystarczy dać się im porwać. Gdybym musiał wybrać jedną, z chęcią posłuchałbym cynicznych komentarzy lorda Henry’ego Wottona z „Portretu Doriana Graya”.
♦
Autorowi bardzo dziękuję za rozmowę, a Was zachęcam do przeczytania Adasia.
Świetny wywiad! Jestem oczarowana pomysłem autora na serię historii o wciągających książkach i już czekam na kolejną część 🙂
Ja też! 🙂
Ja czekam zaś na tę powieść dla dorosłych 🙂 Ciekawy wywiad i życzę autorowi powodzenia.
Dzięki 🙂 Myślisz, że powieść dla dorosłych też będzie o wciągających książkach? 😀