Shin Kyung-sook || Tłumaczenie Marzena Stefańska – Adams
Kiedyś niecierpliwie czekałam, żeby ktoś mi powiedział, iż nadejdzie moment, gdy będę mogła bez bólu zaakceptować przydarzające się nam rzeczy.
Shin Kyung-sook to południowokoreańska pisarka, która momentalnie zdobyła moje czytelnicze serce! Po polsku mamy jej trzy powieści – najpierw zakochałam się w Dworskiej tancerce, potem wzruszyłam Zaopiekuj się moją mamą, a dzisiaj chcę Wam opowiedzieć o trzeciej powieści Będę tam. Ale ogólnie Shin Kyung-sook napisała 12 powieści i mam ogromną nadzieję, że prędzej czy później wszystkie pojawią się u nas!
Długo myślałam o Będę tam. Nie jest to dla mnie książka oczywista, a jednocześnie ma w sobie wszystko to, czego mogłabym się spodziewać. Opis książki bardzo ładnie pokazuje, o czym książka jest, nie zdradzając w ogóle nic z fabuły (a to tak rzadko się zdarza!), więc zostawię go tutaj: Seul, lata osiemdziesiąte XX wieku. Jeong Yun po rocznym urlopie dziekańskim wraca na studia, gdzie spotyka Myeong-seo i Mi-ru. Już od pierwszego spotkania nowi przyjaciele intrygują Yun nie mniej niż pełne tajemnic uliczki Seulu. Czasy są ciężkie – Korea Południowa wciąż znajduje się pod dyktaturą wojskową – cała trójka zaprzyjaźnia się, wspiera wzajemnie i darzy specjalnym uczuciem.
Mam nadzieję, że każdy ma kogoś, komu w każdym momencie bycia razem może powiedzieć: Nigdy nie zapomnijmy tego dnia.
To jedna z piękniejszych książek, jakie czytałam. Jest bardzo spokojna, trzeba do niej podejść z dużą uważnością. Zaczynamy nie wiedząc nic o bohaterach, autorka powoli odsłania nam ich życie. Na początku może wydawać się to frustrujące, bo nie wiemy, o co chodzi, ale z każdą kolejną stroną i puzzlem, który wskakuje na swoje miejsce, dostrzegamy piękno tej opowieści. Długo o niej myślałam, bo nie wiedziałam, jak nazwać emocje, które we mnie wzbudziła. Ale chyba przede wszystkim był to smutek. Bo ta opowieść jest bardzo, bardzo smutna. W taki przeszywający sposób – nie ma tam głośnych dramatów, trzaskania drzwiami, rzucania talerzami, kłótni tak głośnych, że słychać na ulicy. Są za to niedopowiedzenia, tęsknota, niezrozumienie, nieradzenie sobie z życiem, samym sobą i z innymi ludźmi. Są sytuacje z dzieciństwa, które wpływają na całe nasza życie, jest strata, która nie pozwala normalnie funkcjonować i nie da o sobie nigdy zapomnieć. Jest ból niespełnionej miłości, jest też uczucie, które wiąże ze sobą ludzi na zawsze, niezależnie od tego, czy zostają w swoim życiu czy nie. I właśnie – coś, co mnie chyba poruszyło najbardziej – jest w tej książce również znikanie. Znikanie ludzi ważnych, ludzi, którzy byli kiedyś dla nas całym światem, bez których nie wyobrażaliśmy sobie życia. Znikanie, odchodzenie, pozostawianie za sobą pytań, rezygnacja, niewyjaśnione powody, ponowne pojawianie się i decyzje, co z tym zrobić…
Kiedyś w jakiejś książce przeczytałam zdanie Ludzie których kochasz są jak chmury. Są na Twoim niebie dłużej lub krócej, ale nigdy na zawsze. I właśnie o tym opowiada nam Shin Kyung-sook. I żebyście nie pomyśleli, że to jest tylko historia miłosna! Relacje, jakie znajdziecie w tej opowieści są najróżniejsze, ale wszystkie wpływają na życie bohaterów – relacja z siostrą, z rodzicami, z nauczycielem, miłość, przyjaźń… Ludzie, których spotykają na swojej drodze, od których się uczą, którzy ich zmieniają. Mam poczucie, że ta książka (zresztą jak wszystkie tej autorki) trafi do każdego czytelnika inaczej i każdy znajdzie w niej to, czego sam szuka i odbije się w niej to, co ma już w sobie. Bo są w niej sytuacje, ludzie i emocje, które każdy z nas zna, tylko może w różnym stopniu. Czytajcie, bo to piękna literatura jest! Taka, która zmusza do myślenia, która wywołuje emocje, wzrusza i zasmuca, ale jednocześnie przynosi ulgę. Piękna!
♦
Pięknie napisałaś o tej książce! I wygląda na to, że ta autorka jest być może odkryciem roku? 🙂
Dla mnie na pewno jest 🙂