Spójrzmy prawdzie w oczy i uznajmy, że to właśnie codzienność decyduje o naszym życiu. Raz w roku – lub częściej, jeśli los nam sprzyja – możemy się znaleźć na plaży w egzotycznym kraju i na brzegu dalekiego morza znaleźć i hygge, i szczęście. Ale hyyge polega na robieniu najlepszego użytku ze zwykłych dni, bo właśnie tych jest najwięcej. Najlepiej to chyba ujął Benjamin Franklin, pisząc: ” Szczęście człowieka nie jest uwarunkowane wielkimi sprawami, ale małymi szczęśliwymi okolicznościami, które mają miejsce na co dzień”
♦
W ostatnim czasie pojawiły się na naszym rynku dwie książki o hygge. O Hygge. Duńskiej sztuce szczęścia już Wam pisałam, dzisiaj przyszedł czas na drugą. Minusem recenzowania podobnych tematycznie książek jest powtarzanie się. Ja nie chcę tego robić, więc odsyłam Was do poprzedniej recenzji, jeśli chcecie przeczytać, czym dokładnie jest hygge i co jest moim osobistym hygge 🙂 Plusem takiej sytuacji jest możliwość porównania i zgłębienia danego tematu. Ja porównywać nie będę, bo obie są wartościowymi pozycjami, przepięknymi, mówiącymi o tym samym, ale jednak trochę inaczej.
Hygge. Klucz do szczęścia Meika Wikinga jest dla mnie bardzo intrygującą pozycją. Książki o hygge można potraktować lekko, wrzucić do poradnikowego działu i szybko o nich zapomnieć, bo przecież ja nie potrzebuję, żeby ktoś mi mówił, jak mam żyć. Ale ta jest inna. Inna, bo jej autorem jest dyrektor Instytutu Badań nad Szczęściem w Kopenhadze. I choć jest o wiele mniej naukowa czy popularnonaukowa, niż bym chciała, to reprezentuje sobą o wiele wyższy poziom, niż jakikolwiek poradnik. Ale zaraz, zaraz. Insytut Badań nad Szczęściem? Poważnie? Ano poważnie – naprawdę istnieje taki instytut. Zajrzyjcie na jego stronę internetową, poczytajcie, czym się zajmuje, jakie prowadzi projekty. Okazuje się, że szczęście można zmierzyć, można zbadać, można podejść do niego naukowo, a w perspektywie globalnej, społecznościowej, ma to naprawdę duże znaczenie. Nie są to teoretyczne rozważania o szczęśliwym i spełnionym życiu, to konkretna praca specjalistów z wielu dziedzin, która procentuje w większym zrozumieniu psychiki ludzkiej, w podnoszeniu jakości życia, w zmianie zachowań, w tworzeniu pozytywnych wzorców i wielu, wielu innych rzeczach. Bardzo mi się takie podejście podoba. Podczas czytania, nie poczułam ani razu, że ktoś próbuje mi sprzedać przepis na szczęście. Meik Wiking (co za nazwisko!) podzielił treść na rozdziały odpowiadające najważniejszym aspektom hygge. Mamy więc między innymi Światło, Potrawy i napoje, Ubrania, czy Dom. W każdym z nich znajdziemy najważniejsze informacje o hygge, ale też sporo liczb, badań, cytatów. Wiking nie podchodzi do szczęścia, jak to jakiegoś bliżej nieokreślonego, magicznego stanu, do osiągnięcia którego potrzeba górnolotnych zdań, uniesień i natchnień albo co najmniej jednorożca. Nie, dla niego to normalna rzecz, która zależy od wielu czynników. A im lepiej te czynniki poznamy i zrozumiemy, tym łatwiej nam będzie poczuć się szczęśliwym. Czy pisałam już, że bardzo mi się takie podejście podoba?
Z Hygge. Klucz do szczęścia dowiemy się, jak tworzyć wspomnienia, czy hygge jest bardziej introwertyczne czy ekstrawertyczne i czy książki są hygge. Będziemy się mogli zapoznać z przeróżnymi badaniami, których wyniki są przedstawione w pięknej, graficznej formie. Z tej małej książeczki można wynieść fajną wiedzę, nie tylko o szczęściu. Bo czy wiecie, dlaczego Duńczycy palą świece 4 maja? Albo, że świece zanieczyszczają powietrze bardziej niż papierosy? A może chcecie poznać 10 unikalnych określeń i słów z całego świata? I co z tym całym hygge ma wspólnego oskytocyna? Meik Wiking idealnie połączył ciekawostki naukowe z przepisami kulinarnymi i instrukcję, jak oświetlić pokój, żeby był hygge. Wszystko razem tworzy bardzo intrygującą książkę, która pokazuje nam wiele rzeczy, ale nic nie każe. Kończymy ją czytać i natychmiast mamy potrzebę, żeby wprowadzić hygge do swojego życia. A jeśli robicie już wszystko to, o czym Meik pisze, to możecie skupić się na naukowej stronie szczęścia.
Na koniec, żeby Wam już ostatecznie pokazać, że Hygge. Klucz do szczęścia to całkiem poważna pozycja, obejrzyjcie wystąpienie autora na TEDzie. Dania jest powszechnie uważana za najszczęśliwszy kraj, a jej mieszkańcy za najszczęśliwszych ludzi. Meik Wiking w swoim wystąpieniu zastanawia się, dlaczego, skoro Dania jest taka szczęśliwa, nie znajduje się na końcu listy, jeśli chodzi o ilość samobójstw. Jeśli w ogóle wątpicie w możliwość badania szczęścia i generalnie Was to śmieszy, to Meik ma dla Was odpowiedź. Bardzo dobra rzecz!
Wczoraj zaczęłam czytać, dziś kończę 😉 To jest cudowne!
Uwielbiam TEDx, dziękuję, że podzieliłaś się tym linkiem. 🙂
Dla mnie ta książka jest fajna, ale też nie odkryła przede mną niczego nowego. Chyba wolę posłuchać autora, kiedy mówi o ciemnych stronach szczęścia.
A z tych dwóch książek o hygge, którą polecasz bardziej? 😉
Merytorycznie większą wartość ma właśnie ta, napisana przez Meik Wikinga 🙂 Więc chyba tą, mimo że tamta ma oszałamiającą okładkę 🙂
Dzięki, właśnie chciałam zasugerować mamie, żeby pod choinkę kupiła mi “tę książkę o hygge” po czym zorientowałam się, że są dwie 😉
Zawsze może kupić dwie 😀
[…] książek o hygge, a zwłaszcza tej napisanej przez dyrektora Instytutu Badań Nad Szczęściem Hygge. Klucz do szczęścia. Z czegoś to musi wynikać i skądś się brać. I choć często książki o tym zbyt blisko […]