Płeć piękna przez długi czas była nadzwyczaj cierpliwa, ale nigdy nie zasłużyła na banalne określenie słabej
Germaine Greer i Kate Millet
Ginekolodzy Jürgena Thorwalda jeszcze przed premierą są na listach bestsellerów. Każdy, kto zna książki Thorwalda, nie może się temu dziwić. Jego historie rozwoju medycyny i kryminalistyki podbiły serca wielu czytelników na całym świecie. Ja sama zaliczam się fanów – książki Thorwalda były jednymi z najlepszych książek popularnonaukowych, jakie przeczytałam. Już pierwsze słowa od wydawcy wskazują czytelnikowi, że trzyma w ręku książkę wyjątkową. Książkę, która nigdy i nigdzie nie ukazała się w takiej postaci, raz jedynie, ponad trzydzieści lat temu i w niepełnej treści. Sam Thorwald o swojej książce pisał Ginekolodzy będą książką prowokacyjną. Opowiada ona o brutalności wielu lekarzy, ich wrogości do kobiet, kulcie macicy, któremu się oddawali, nawet jeśli kobieta musiała umrzeć z tego powodu.
Ginekolodzy to historia ginekologii, od starożytności po czasy współczesne, ze szczególnie wnikliwie potraktowanym wiekiem XIX. Piszę od starożytności, bo pojawiają się tam bardzo ciekawe nawiązania, informacje (na przykład dlaczego cięcie cesarskie jest cesarskim), o których warto wspomnieć. Thorwald ma wyjątkowy talent wyciągania najciekawszych i najbardziej istotnych historii i splatania ich ze sobą, pokazując całe procesy i ich przyczynowo-skutkowość. Zdecydowanie, oprócz samej informacyjnej funkcji książki, jest to najważniejsza jej wartość.
Jednak głównym bohaterem książki jest wiek XIX, choć i nawiązań i historii z lat wcześniejszych i późniejszych nie brakuje. A może powinnam napisać, że wiek XIX najbardziej boli z tej książki? Chociaż wieki wcześniejsze wcale nie pozostają za bardzo w tyle. Czytając książkę Thorwalda nasuwa się jedno pytanie – jakim cudem ludzkość nie wymarła, biorąc pod uwagę podejście, stan wiedzy i postępowanie z kobietami? Okazuje się, że cud narodzin był prawdziwym cudem w tamtych czasach, i to nie tylko metaforycznie. Przez wieki absolutnego panowania Kościoła żaden lekarz nie dotknął nagiej kobiety i jej grzesznego podbrzusza, lekarz, który tego próbował (w damskim przebraniu!) został spalony na stosie, a do odbierania porodów były uprawnione jedynie kobiety, które same już rodziły. Dopiero w 1513 roku pojawia się pierwszy podręcznik o narodzinach, ale jak określa Thorwald, był to zbiór zabobonnych farmazonów. Ginekologów nazywano “damskimi rzeźnikami”, urodzonym dzieciom podsuwano plasterki cebuli pod nos, by pobudzić u nich wolę życia, nie było narkozy i aseptyki, a badania odbywały się pod kołdrą i z zawiązanymi oczami. Absurd goni absurd. W XIX wieku zdołano trochę ukrócić te dziwne praktyki, niemniej zastąpiono je innymi, które dzisiaj budzą takie samo zdumienie i przerażenie, jak wcześniejsze absurdy.
Na dokładnie zarysowanym tle społecznym mamy sylwetki pionierów ginekologii, pierwszych “buntowników”. Ci wszyscy, którzy chcieli leczyć, operować, wprowadzać nowości, które dzisiaj wydają się nam podstawowym minimum, musieli liczyć się z problemami, z rzucanymi im pod nogi kłodami, z nienawiścią, wykluczeniem, ze świata lekarskiego, ostracyzmem społecznym. Thorwald pokazuje ich codzienną walkę (człowiek, który zalecał dezynfekcję rąk i narzędzi, aby przeciwdziałać zakażeniu połogowemu skończył jako wariat w domu dla obłąkanych, bo nikt nie chciał mu wierzyć), ale to, co przykuwa uwagę czytelnika to to, z czym musieli oni walczyć. Dlatego ta książka jest nie tylko przerażająca z punktu widzenia medycznego, jest też bardzo denerwująca. Na każdej stronie znajdziemy wiele przykładów tak bezdennej głupoty, krótkowzroczności, zawziętości itd., że pozostaje tylko kręcić głową z niedowierzaniem.
Thorwald opisuje pojedyncze operacje (ha! może zbyt szumna nazwa na to, co lekarz robił pacjentkom), jednocześnie pokazując rozwój i ewoluowanie poglądów na kobiece sprawy. Męski świat i męskie uprawianie medycyny ukształtowały początki ginekologii. Przez wiele lat moralność, zasady, etykieta wyższych sfer, nie miały styczności w ogóle ze zdrowym rozsądkiem. W Europie panowały ciemnota, zacofanie, strach, sztywność – a Ci, którzy chcieli coś zmienić, szybko byli eliminowani. Okazuje się też, że ginekologia zaskakująco dużo zawdzięcza czarnym niewolnicom. Wiele Thorwald pisze o Kościele, którego roli w traktowaniu kobiet nie można pomijać. Dopiero w drugiej połowie XIX wieku kobiety zaczynają żądać, aby rządy, Kościół i ginekolodzy po dwustu pięćdziesięciu latach zaprzestali czuwania nad “właściwym” wykorzystaniem macic przez kobiety. Prowadzi to do historii antykoncepcji i aborcji, która jest o tyle interesująca, że pewne argumenty, wysuwane sto czy pięćdziesiąt lat temu, możemy usłyszeć w dyskusjach współczesnych.
Łatwo nam się dzisiaj wyśmiewać z przeszłości, ale musimy pamiętać, że to dzięki niej jesteśmy tu, gdzie jesteśmy i wiemy to, co wiemy. Lata zdobywania wiedzy, eksperymentowania, przeprowadzania nowatorskich operacji, szalonych prób i odkrywczych idei doprowadziły nas do dzisiejszego poziomu zaawansowania. Nie wiadomo, dlaczego pewni ludzie w określonej chwili porywają się na coś, na co nikt przed nimi się nie odważył. Ale trzeba ich docenić, bo to dzięki takim jednostkom idziemy cały czas do przodu. Mimo że cały czas też należy również pamiętać, że postęp zazwyczaj ma swoją ciemną stronę, wymaga ofiar. A pionierzy, na jakimkolwiek polu (choć w medycynie jest to najbardziej straszne) nie zawsze mieli czyste pobudki, jasne plany i świadomość tego, co robią (Choćby Marion Sims, który nazywany jest ojcem współczesnej ginekologii. Ale kiedy przeczytacie, w jaki sposób doszedł do swoich odkryć, nieuchronnie zadacie sobie pytanie, czy tak w ogóle można postępować?). Być może postęp i rozwój zawsze muszą mieć brutalny początek, a skoro medycyna ma ratować ludzi, to właśnie ludzie muszą się poświęcać ku jej rozwojowi? W każdym razie medycyna się rozwinęła i już nigdy nie wróci do takiego stanu, jaki był kiedyś. Pozostaje jednak pytanie o czynnik ludzki. Bo mimo rozwoju, mimo tych kilkuset lat, w dalszym ciągu dzisiaj możemy spotkać osoby i lekarzy, którzy mają poglądy rodem ze średniowiecza.
Czytając dziś książki medyczne z 1861 roku, traktujące o kobietach, ich ciałach, cechach charakterystycznych i przypadłościach, człowiek dostaje gęsiej skórki. Tak też jest kiedy czytamy Thorwalda. Ginekolodzy to książka, która boli, przeraża i nie daje spokoju. Nie można o niej łatwo zapomnieć. Zręczność Thorwalda w pisaniu i przedstawianiu faktów jest ogromna. Wciąga on czytelnika w zupełnie inne światy, odkrywa przed nim przeszłość i pokazuje kiedy, dlaczego i dzięki komu ukształtowała się przyszłość. Żeby napisać taką książkę trzeba było wykonać olbrzymi research, Thorwald korzystał również z pomocy współpracowników. Dzięki temu książka jest kompletna, przedstawiająca dane zagadnienie z każdej możliwej strony.
Mam jednak małe, malutkie “ale”. Książka nie została wydana za życia autora, nie zdążył jej dopieścić, jak to robił z pozostałymi. Mam wrażenie, że w minimalnym stopniu to widać, biorąc zwłaszcza pod uwagę fakt, że większość książki była publikowana jako artykuły. Autor czasami skacze z tematu na temat, kilka razy się powtarza, czasami dygresje zbyt odciągają od wątku głównego. Kiedy czyta się taką książkę, są to absolutnie drobnostki. Jednak kiedy czytało się wcześniejsze jego książki, które porywały tak, że nie dało się od nich oderwać, gdzie nie wstępowały żadne błędy i które, moim zdaniem, są idealne, to jakikolwiek najmniejszy minus da się w tekście zauważyć 🙂
Ginekolodzy to z jednej strony historia medycyny, konkretnie ginekologii. Ale to również historia społeczna, historia poglądów, historia idei. Thorwald jest mistrzem, a jego książki to cudowne podróże w przeszłość. To pozycja obowiązkowa! Ja czasami sobie myślę, że chciałabym żyć w wiktoriańskim Londynie – takie książki skutecznie mnie sprowadzają na ziemię 🙂
Na koniec chciałabym jeszcze raz serdecznie podziękować Wydawnictwu Marginesy za jej wydanie! Nie wiem, jak tego dokonaliście, ale to naprawdę genialna rzecz! ♥
♦
◊ Jest bardzo fajny serial Z pamiętnika położnej – Wielka Brytania, lata 60. Polecam, fajnie się ogląda 🙂 Serial powstał na podstawie książki Zawołajcie położną Jennifer Worth.
◊ Jest też świetna książka Wydawnictwa Czarnego – Mundra. To zapis rozmów z dziesięcioma położnymi. Najstarsza ma dziewięćdziesiąt lat i przyjmowała porody podczas Drugiej Wojny Światowej, najmłodsza dwadzieścia sześć i pracowała w Tanzanii. To fascynująca lektura.
♦
Na koniec podrzucam Wam podpowiedź, gdzie możecie kupić! Chcecie ją przeczytać!
Kolejna książka na mojej liście do przeczytania. Serial “Z pamiętnika położnej” też polecam!
Szkoda, że nie ma więcej taki seriali! A książkę koniecznie przeczytaj! <3
Ha! Znów mogę się pochwalić lumpeksowym szczęściem – swego czasu trafiłem na jednoknigowe wydanie trzech książek Worth. Zacząłem swego czasu nawet czytać, ale recenzyjne obowiązki mnie odgoniły. Może dzięki Twej recenzji sięgnę po nią szybciej. Wiem, że na pewno jest to też ciekawy obraz Londynu tamtych czasów.
A co do Thorwalda – brzmi boleśnie fascynująco.
Ja nie mam takiego lumpeksowego szczęścia 🙁 Albo lumpeksy gorszej jakości 😉 A Thorwald zdecydowanie jest dla ludzi o mocnych nerwach, chociaż mnie osobiście bardziej od makabrycznych operacji, denerwowała głupota ludzka…
Książka wygląda mi na idealny prezent dla jakiejś spanikowanej nastolatki, która boi się pierwszej “poważnej” wizyty u ginekologa 😉
Religijne przesądy oraz tradycja często są bardzo trudne do wykorzenienia. Z kwestii ginekologicznych aktualnie zwłaszcza w tradycji muzułmańskiej istnieje praktyka wycinania łechtaczki dziewczynkom, często brzytwą, bez znieczulenia. Sam “zabieg” musi być traumą, o późniejszych konsekwencjach nie wspominając. I niestety nie dotyczy to jakiegoś marginesu. Szacuje się, że okaleczonych w ten sposób jest 140 milionów kobiet (ile w naprawdę, nie wiadomo). Powód tego procederu? Nieobrzezana (swoją drogą głupia nazwa, gdyż np. żydowskie obrzezanie chłopców to pikuś, w porównaniu z tym “czymś”, nie wpływa negatywnie na dalsze życie) kobieta jest rozwiązła, więc trzeba ją “naprawić”.
[…] początku roku Wydawnictwo Marginesy zrobiło nam ogromny prezent wydając Ginekologów. Teraz Wydawnictwo Literackie wznowiło Kruchy dom duszy, a Pacjenci pojawią się na początku […]
[…] Ginekolodzy Jurgen Thorwald (Wydawnictwo Marginesy). Do tej pory pamiętam swoją wielką radość jak tylko dowiedziałam się, że pojawi się coś nowego Thorwalda. Wiecie bardzo dobrze, że uwielbiam jego książki. To mistrzowskie podejście do historii ujęło mnie absolutnie. Od jego książek nie mogę się oderwać i tak samo było z Ginekologami. Książka doskonale napisana, treść wbija w fotel. Trudno ją przeczytać za jednym zamachem – ja musiałam robić sobie przerwy. Otwierałam oczy ze zdumienia, krzywiłam się z obrzydzenia, kręciłam głową z niedowierzaniem, przechodziłam od zdziwienia do totalnego wkurzenia. Emocji podczas lektury było naprawdę wiele. Thorwald ma talent opowiadania o historii medycyny w taki sposób, który dotyka czytelnika bezpośrednio. Bardzo ważna i mądra lektura. […]
[…] jego książkach (chociaż może kiedyś). Przeczytacie za to kilka słów o świetnych Ginekologach i doskonałym Kruchym domu duszy. I pewnie teraz się powtarzam, ale trudno – […]
[…] zachwyciłam się najbardziej. Ale na blogu możecie przeczytać tekst o mocnych i bardzo dobrych Ginekologach, o poruszających Pacjentach i o Kruchym domu duszy, od którego nie można się oderwać. Chyba […]