Jeśli śledzicie mnie na Instagramie, wiecie już, gdzie ostatnio byłam. W tym roku spełniam marzenia, a jednym z nich było pojechanie do Czarnobyla. Dlaczego? Nie mam pojęcia. Po prostu chyba należę do osób, których opuszczone miejsce przyciągają i fascynują. Czarnobyl, a zwłaszcza Prypeć to fotograficzny raj. Od kilkunastu lat myślałam o tym i wiedziałam, że kiedyś tam pojadę. To kiedyś wydarzyło się w ostatni weekend 🙂 W końcu pojechałam, byłam, widziałam, zrobiłam zdjęcia. Nie będę Wam pisać o samej wycieczce – jeśli chcecie poznać szczegóły, albo interesują Wam techniczne i organizacyjne sprawy, piszcie do mnie na maila albo na facebooku 🙂 Jechałam z biurem Aliena Tours i mogę Wam z całego serca ich polecić, nie tylko na wyjazdy do Czarnobyla. Jeśli nie jesteście typowymi turystami, lubicie opuszczone miejsca, szukacie niepowtarzalnych wrażeń – oni są idealni! Głównych wniosków po tym wyjeździe jest trzy – nie jeździć tam wiosną i latem, bo nic się nie zobaczy (drzewa wszystko zasłonią), nie jechać na jeden dzień, tak jak ja to zrobiłam, bo to zdecydowanie za krótko dla kogoś, kto chce robić zdjęcia, i koniecznie znaleźć dobrego przewodnika, który zna Prypeć jak własną kieszeń i wie, którędy uciekać przed patrolami 😉
Cała trzydziestokilometrowa strefa robi olbrzymie wrażenie, ale to Prypeć rzuca na kolana. Około 50 tysięcy mieszkańców zostało ewakuowanych po katastrofie w Czarnobylu. Musieli zostawić cały swój dobytek, spakować się w dwie godziny i wyjechać. Myśleli, że wrócą najpóźniej za tydzień, ale nie wrócili już nigdy. Od tego momentu minęło już 30 lat i Prypeć jest absolutnie powalającym przykładem na to, jak natura pozbywa się śladów człowieka. Przez cały czas miałam wrażenie, że chodzę po dziwnym lesie, w którym są budynki, a nie po mieście. Drogi asfaltowe porośnięte mchem i zasypane liśćmi, drzewa zasłaniające budynki i pakujące się do środka, boisko wyglądające jak polana w lesie, stalaktyty rosnące w naturalnej jaskini, która zrobiła się po zapadnięciu asfaltu… Wrażenie jest naprawdę niesamowite. Byłam tam jeden dzień, a to zdecydowanie za mało, żeby zobaczyć wszystkie ciekawe miejsca. W całej radości, że tam byłam, jest też niedosyt. Bo przecież jest tam jeszcze kino, i szpital, i biblioteka, i mnóstwo innych budynków. A każdy z nich jest przepiękny w swoim zniszczeniu, to gotowe plany zdjęciowe, gdzie każda najmniejsza rzecz robi olbrzymie wrażenie i często wywołuje ciarki na plecach. Prypeć się zmienia, większość rzeczy została już przez te 30 lat wywieziona, rozkradziona, żeby użyć falloutowego języka – zescrapowana 😉 Część budynków już się zawaliła, części miejsc już nie ma (Rudy Las, złomowisko pojazdów), a turyści wiadomo, jak turyści – jeden się posłucha, żeby niczego nie dotykać i uważać, drugi niekoniecznie.
To był ostatni moment, żeby zobaczyć stary sarkofag elektrowni, bo 5 listopada zaczyna się akcja zakładania nowego. Chciałabym tam wrócić, tym razem na dłużej, żeby spokojnie móc pospacerować tymi zarośniętymi ulicami, zrobić zdjęcia wszystkich ciekawych miejsc. Kojarzycie symulacje jak będzie wyglądał świat bez ludzi? W Prypeci możemy zobaczyć to na własne oczy. Czułam się, jakbym weszła do gry Fallout (w końcu jej twórcy inspirowali się Prypecią przy tworzeniu falloutowego świata). W Czarnobylu i Prypeci można dotknąć upływającego czasu, znaleźć się w świecie znanym tylko z postapokaliptycznych gier i filmów. Niesamowity wyjazd!
Zapraszam Was serdecznie do obejrzenia zdjęć 🙂
Zazdraszczam 🙂
Odwiedzenie Czarnobyla i Prypeci to również jedno z moich marzeń, choć nie potrafię w żaden sposób umotywować dlaczego chcę tam pojechać. Coś mnie tam ciągnie i już. 😀
A zdjęcia świetne.
Dzięki! 🙂 Jedź koniecznie, absolutnie warto. Ja żałuję, że nie zdecydowałam się wcześniej, jak były rzeczy, których dziś już nie ma. Mam wrażenie, że każdy rok przynosi nieodwracalne zmiany, nie wiem, jak długo będę jeszcze wpuszczać turystów do Prypeci – w końcu się wszystko zawali i porośnie drzewami…
Plan wstępny jest, więc mam nadzieję, że tym razem nic nie stanie na przeszkodzie 🙂
Trzymam kciuki! 🙂
Ach, iście fascynuję miejsce, do którego nigdy bym się nie wybrał, lecz nie ze strachu. Ale zdjęcia chętnie obejrzę.
Rozumiem, wiele osób wcale nie ma potrzeby ani chęci jechać w takie dziwne miejsca 😉
To jest coś niesamowitego! Aż gęsiej skórki dostałam przy przeglądaniu zdj. Zwłaszcza opuszczony park rozrywki – strasznie a jednak samą mnie ciągnie, by raz odwiedzić Czarnobyl. Świetny klimat jest na fotografiach!
Dziękuję! Z klimatem było łatwo, bo samo miejsce jest obłędne! Robi porażające wrażenie!
Piękne zdjęcia, mnóstwo szczegółów… jestem pod wrażeniem!
Dziękuję! :*
[…] stalkera Tomasz Ilnicki (Wydawnictwo Sorus) – pamiętacie, że jednym z moich marzeń było pojechanie do Czarnobyla i że w tym roku udało mi się to zrealizować? Jeśli tak, to nie muszę tłumaczyć Wam, […]
[…] tajemniczych, takich, które niemo opowiadają swoją historię. Jednym z moich marzeń było pojechanie do Czarnobyla (udało się to zrobić w zeszłym roku). Ale do rzeczy. Szepty kamieni to bardzo uważna […]
[…] osobiście – na blogu oczywiście możecie przeczytać kilka słów i zobaczyć zdjęcia z mojego wyjazdu do Czarnobyla i Prypeci. Czytałam oczywiście Aleksijewicz, wiele artykułów, kilka innych książek, które nie do […]
[…] i opowieściami mamy, spacerującej z rocznym dzieckiem po ulicach. Trzy lata temu zrealizowałam wyjazd do Czarnobyla i Prypeci, możecie o nim przeczytać na blogu. To było wspaniałe przeżycie, choć spodziewałam się innego rodzaju ludzi jeżdżących na […]
[…] jeśli jesteście ciekawi, jak wyglądam wyjazd i chcecie zobaczyć kilka zdjęć zerknijcie do wpisu o wycieczce do Czarnobyla. Pojechałam na wyjazd zorganizowany, sama bym tego na pewno nie ogarnęła – i to ciągle […]